Powalone drzewo

42 6 0
                                    

Marta oraz David nie wiedzieli, dokąd mogą pójść. Stanęli przed budynkiem, w którym przed chwilą znaleźli swojego martwego przyjaciela.
-Nadal brak zasięgu.- powiedział chłopak.
-Musimy dostać się do drogi.- odpowiedziała Marta.
-Myślisz, że pozostali na to wpadli?
-Oby.
Dwójka zaczęła się wracać w kierunku obozu, skąd do drogi był tylko kawałek.
-Zaraz!- zawołała Marta. My zostawiliśmy tam Liv!- zawołała dziewczyna i ruszyła biegiem. David westchnął głęboko i ruszył w pogoń za dziewczyną.
Marta była szybka. Biegła ile miała sił w nogach martwiąc się o najmłodszą spośród obozowiczów.Wiedziała, dokąd biec. Przynajmniej tak czuła. Nie myślała w tym momencie o tym, że może spotkać swojego opętanego przyjaciela. Nie myślała o śmiertelnym ryzyku, które panuje aktualnie w lesie, w którym się znajdowała.
David nie nadążał za dziewczyną. Zatrzymał się. Musiał złapać oddech. Oparł się o drzewo. Usiadł. Zaczął się rozglądać. Czuł niepokój. Ale w pobliżu nie było nic słychać, ani widać. Przynajmniej przed nim. Podniósł się. Obszedł drzewo, o które przed chwilą się opierał...

Alvin biegł, co sił w nogach. Słyszał z dala nawołującego Fergusa. Wiedział, że jego przyjacielowi nic nie jest. Ale nie wiedział, co z pozostałymi. Nie wiedział też, czy chce się póki co do nich wracać. Postanowił się ukryć. Tylko nie wiedział, gdzie. Środek lasu. Brak budynków. Chłopak poczuł ból w nadgarstku. Jego ranne ręce dawały o sobie znak. Ale nie mógł teraz się przejmować bólem. Znów zaczął biec. Biegł długo. W końcu jednak jego siły opadły. Zobaczył przewalone drzewo. Jego korzenie wyglądały na solidne i twarde. Chłopak podszedł do nich i wyrwał jeden. Zbadał jego wagę i pomyślał, że w razie czego będzie miał, czym się bronić. Nie sądził, że "w razie czego" nastąpi tak szybko. Gdy tylko chłopak się odwrócił zobaczył stojącego kilka metrów od niego Jasona. Alvin nie czuł strachu. Wiedział, że wystarczy, aby zrzucił maskę napastnikowi, by być bezpiecznym. Był przygotowany na obronę, a nawet na zaatakowanie opętanego. Jason wyjął maczetę zza paska. Chłopak dostrzegł na niej świeżą krew. "Czyli nie wszyscy mieli szczęście" pomyślał ze smutkiem, ale wiedział, że teraz nie ma czasu, aby poddać się emocjom. Jason zaczął zmierzać w jego kierunku. On mocniej ścisnął konar, który przed chwilą wyrwał. Musiał wyczekać chwili. Alvin grał w bejzbol i wiedział, jakie wyczucie odpowiedniego momentu jest ważne. Gdy tylko taki moment nastąpił zamachnął się szybko i uderzył. Napastnik cofnął się o dwa kroki. Maska spadła i poleciała kilka metrów od niego. Na Alvina spojrzał mężczyzna brzydki, jak nic, co jeszcze widział. Jason w młodości chorował na wodogłowie, a jego rzekome śmierci nie pomagały w odzyskaniu urody. Wręcz przeciwnie. Jego twarz wyglądała, jakby była w stanie rozkładu. Chłopak rozumiał już, czemu morderca nosił maskę. Ale nie rozumiał, dlaczego po jej zdjęciu ten się nie odmienił... Jason był wściekły. Odrzucił maczetę na bok i ruszył na chłopaka. Ten chciał zadać kolejny szybki cios napastnikowi. Tym razem mu to jednak nie wyszło. Jason zablokował cios. Złapał konar i wyrzucił go. Po tym złapał chłopaka. Ten próbował się bronić, ale Jason był silniejszy. Podniósł Alvina i zaczął go nieść. Opór ze strony  chłopaka był bezcelowy. Jason nadział go na wystające z pnia korzenie, które miały na tyle ostre zakończenia, aby poprzebijać chłopaka w pięciu miejscach.

I tak pozostawionego Alvina znalazł David. Wiedział, że źle zrobił zostawiając Martę. Najszybciej, jak mógł ruszył do obozu.

Duchy Przeszłości |Voorhees|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz