Rozdział 4

55 8 1
                                    

Posiadanie w szkole swojej paczki było jednym z najlepszych rzeczy, które przydarzyły mi się w życiu. Liam i Niall poznali mnie z Harrym i Louisem, a Jake przedstawił mi i Rose swojego ,,na pewno nie chłopaka'' Sama. Wszyscy razem siedzieliśmy przy stoliku w porze lunchu i było naprawdę zabawnie.

Wydawało mi się, że bardzo wyróżnialiśmy się spośród wszystkich innych ludzi. Czasem zdawałam sobie sprawę, że wyglądamy jak kompletni idioci. Jednak kogo to obchodziło? Przynajmniej dobrze się bawiliśmy, a nie siedzieliśmy sztywni jak kołki, tylko żeby robić dobre wrażenie.

-Dobra, słuchajcie wszyscy, mam duże ogłoszenie! – powiedział Niall głośno, uciszając wszystkie rozmowy przy stoliku. – Trzynastego mam urodziny, więc w sobotę robię imprezę u mnie w domu! Jak chcecie możecie z kimś przyjść.

Wszyscy popatrzyli po sobie z entuzjazmem, podekscytowani zbliżającym się wydarzeniem. Takie imprezy były świetnym urozmaiceniem szkolnej rutyny.

-Jesteś chora Lisa? – zapytał nagle Louis, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Nie, dlaczego?

-Wyglądasz tak... inaczej.

-Po prostu się nie wyspałam – powiedziałam, opierając policzek o dłoń. Spotkałam się z podejrzliwym wzrokiem Liama, lecz szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.

Bezsenność spowodowana ostatnimi wydarzeniami naprawdę mnie męczyła. Starałam się przykrywać ciemne worki pod oczami toną makijażu, lecz najwyraźniej to nie pomagało. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam twarz Mike'a, tak inną niż ta, którą zapamiętałam.

Większość nocy przewracałam się z boku na bok. Mój pokój całodobowo oświetlała lampka nocna. Nie potrafiłam jej wyłączyć, bałam się co może czaić się w ciemnościach.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek na lekcję. Wszyscy rozdzieliliśmy się do swoich klas. Po drodze wyciągnęłam telefon i napisałam do dziewczyn.

Lisa: W sobotę jest impreza urodzinowa mojego kolegi, chcecie iść ze mną?

Alice: Ja i Veronica odpadamy. Dostałyśmy szlaban za papierosy w szkolnej łazience.

Lisa: Czemu wszystkie najlepsze akcje są teraz, kiedy mnie już tam nie ma?!

Sarah: Bo jesteś przegrywem. Ja mogę iść. Nie mam nic lepszego do roboty.

Schowałam telefon do kieszeni i weszłam do klasy.

***

W piątek całą grupą pojechaliśmy kupić prezent dla Nialla. Stwierdziliśmy, że lepiej złożyć się na jeden wielki, niż żeby każdy podarował mu jakąś pierdołę.

Po ponad czterech godzinach chodzenia po sklepach, kupiliśmy mu czarną bluzę z Adidasa, perfumy z Calvina Kleina i bilet na koncert Eda Sheerana. Chłopak był jego fanem i wiedzieliśmy, że się ucieszy. Sama cholernie zazdrościłam mu tego prezentu, ale nie było mnie stać na taki wyjazd.

W sobotę wpadły do mnie Rose i Sarah. Mama miała dobry dzień, posprzątała w domu i nawet lekko się do mnie uśmiechnęła, gdy zeszłam rano na dół. Żadna z nas nie wiedziała, gdzie mieszka Niall, więc Liam zaoferował, że może nas podrzucić, ponieważ i tak ma po drodze.

-Nie wiem czy mamy wyglądać normalnie, czy imprezowo – zastanawiałam się na głos, przeglądając moją szafę.

-Normalnie, ale trochę inaczej – odparła Rose leżąc na moim łóżku. Uprzedziłam ją wcześniej na temat stanu mojego pokoju, więc nie zadawała niezręcznych pytań.

Fearless || L.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz