Rozdział 29- Nasz Nowy Dom

300 22 14
                                    

Sorki za ten tytuł, ale no po prostu musiałam XDD
DOBRA, NIE PRZEDŁUŻAJĄC, JEDZIEMY Z TYM KOKSEM! XD

Weszliśmy do środka domu. Był piękny. Aż mnie zatkało. Pierwsze, co Alex zrobiła po przyjściu, to rzuciła się na miękką szarą kanapę, na której leżało pełno szarych, różowych i białych, ale futrzanych, poduszek. Na białych ścianach wisiały ogromne obrazy, a na drewnianej podłodze stały świece i leżał różowy koc. Przed kanapą stał jeszcze stolik do kawy. Leżały na nim duże książki, jakaś podstawka z kloszem na ciastka i zajączki- podpórki. Pod sufitem wisiały szare lampy wyglądające jak kwiaty. Stało tam jeszcze kilka donic z roślinami.
Musieliśmy siłą ściągać córkę Hadesa z kanapy, tak jej było dobrze. W sumie to jej się nie dziwiłam. Mnie też już wszystko bolało od przejażdżki windą.

Dalej Apollo pokazał nam kuchnię i jadalnię. Były w kolorach bieli i szarości. W kuchni szafki były jasne, tylko ściany szare. Na blacie stało kilka misek z owocami.
W jadalni stał biały stół, przy którym dosunięte były szare krzesła. Na ścianie wisiał ogromny ,,zegar", bo był on zrobiony z jego porozwieszanych elementów. Z sufitu zwisał piękny kryształowy żyrandol. Podłoga była wykonana z białych, lśniących płytek.

Dalej zobaczyliśmy łazienkę. Była cudowna!
Jej ściany były z jakiegoś brązowego kamienia, a podłoga z czarnego. Najbliżej drzwi stał przezroczysty prysznic, do którego środka zrobionego z brązowego drewna trzeba było przejść przez ,,fosę" z jasnych kamyków. Dalej obok prysznica stał sedes. Był koloru białego z ciemno brązowymi wstawkami. Zlew był w takich samych kolorach jak kibelek.


Potem obejrzeliśmy, jak się okazało, sypialnię moją i Willa. Jak widać Posejdon wiedział, że go tu ze sobą zabiorę, więc chyba zrobił nam taką niespodziankę. Świetnie. Teraz albo ja będę spać na podłodze, albo Will.
Nad ogromnym łóżkiem wisiała półka, na której stały obrazy. Niektóre z nich wisiały też na ścianie. Obok łóżka stała jasna, drewniana drabinka, na której zostały pozawieszane lampki. Stało tam jeszcze krzesło, a na nim leżała biała skóra i książki. Na drewnianej podłodze stały też świece zapachowe. Czuć było od nich wanilię, mój ulubiony zapach.

-Ale chwila. My... będziemy razem spać?- zapytał cicho zdziwiony Will.

-No pewnie!- odrzekł wesoło Apollo- Przecież Alex bym nie pozwolił.- spojrzał na córkę Hadesa, a ona tylko przewróciła oczami i wyszła zrezygnowana z pokoju.

Potem bóg słońca podszedł do Willa i powiedział do niego:

-Will, synu, masz szansę. Razem z Posejdonem to obgadaliśmy i się zgodził, nie widział w tym przeszkód. Cytuję ,,Wiesz, Apollo, to nie taki znowu głupi pomysł. Może lepiej się poznają i zaprzyjaźnią. Olivia potrzebuje kogoś po ostatnich wydarzeniach z tym całym... eee... jak mu tam było? Ach, no tak. Xander Halfblood.". No więc widzisz, masz szansę, którą dał ci też Posejdon, więc jej nie zmarnuj, bo, jak widzę, Olivia ci się chyba podoba, co?- zaśmiał się.

Will nic nie odpowiedział, jakby wiedział, że ich podsłuchuję.
Poszliśmy dalej, do pokoju dziewczyn.


W pokoju dziewczyn przeważał kolor bieli, jednak były tam także inne odcienie. Większość pokoju zajmowało ogromne trzyosobowe łóżko. Pościel była biała, ale leżał na niej szary koc i poduszka tego samego koloru. Ściany też były białe. U podstawy okien, na parapetach, stały jakieś roślinki w białych donicach, zdjęcia i lampka. U podnóża łóżka leżała wielka szara poducha, koszyk z jakąś chustką, lampa i mniejsze poduszki gwiazdki. Z sufitu zwisał piękny szary lampion.

Dziewczyny stały tak przez dłuższą chwilę, po czym Silena dorwała się do różowej chustki z koszyka, Cari otuliła się po same uszy kocem, a Alex już mościła się na łóżku. Do córki Hadesa dołączył Apollo, którego po chwili Alex zepchnęła z posłania. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, a Will gdzieś wyszedł, nawet nie wiem kiedy.

Też wyszłam z pokoju, szukałam blondyna. Stałam na korytarzu, gdy nagle przed moją twarzą pojawił się obraz Xandera. Po co ten kretyn do mnie dzwoni?!

-Olivia?- zaczął.

-Ja, a kto inny, co?- odpowiedziałam- Ach, no tak, ty pewnie myślałeś, że to ta twoja Mabel, z którą tak kręcisz.

-Co?- wyglądał na zdziwionego- Ale... ale skąd ty...?

-Skąd wiem? Och, proszę cię, Xander. Nie da się na was nie zwrócić uwagi, kiedy wchodzicie do Pawilonu Jadalnego trzymając się za rączki i sobie słodząc!

-Ech, no tak...- podrapał się po karku- Ale, Olivia, daj mi coś wyjaśnić.

-Co wyjaśnić?! Przecież wy jesteście dla siebie stworzeni!- krzyknęłam oburzona- I jedno i drugie jest tak samo tępe.- mruknęłam.

-Olivia! Bez przesady!- mówił- Przecież wiesz, że cię kocham!

-Kochasz, a przy okazji migdalisz się na moich oczach z inną! No, dobre mi sobie kochanie!- zaśmiałam się ironicznie.

-Ale, kochanie...

-Jakie kochanie?!- przerwałam mu- Pogięło cię?! Ty śmiesz mnie tak nazywać?! Po tym, co mi zrobiłeś?! Wybacz, ale muszę już kończyć, nie mam ochoty sobie psuć tego pięknego dnia.

-Gdzie ty jesteś?!- zapytał widząc, inne otoczenie za mną.

-No, zgadnij, mądralo!

-Przestań, Olivia, nie wiem, naprawdę.

-To ja ci powiem! Na Olimpie!- wykrzyczałam.

Na moje słowa machnął ręką i obraz znikł. Stałam tam jeszcze przez chwilę zdumiona jego zachowaniem, po czym poszłam dalej szukać Willa.

Ostatecznie znalazłam go w ogrodzie. Siedział pod jednym z drzew i obserwował dwa malutkie ptaszki. Pierwszy- czerwony- podleciał do drugiego- niebieskiego- i potarł swoim skrzydełkiem jego skrzydło. Później zrobiły to samo z dzióbkami. Will widząc to spiął się i poruszył niespokojnie. Postanowiłam się tak nie ukrywać i podeszłam do niego.

-Hej, Will.- powiedziałam cicho siadając obok niego.

-O, hej.- odpowiedział nie odrywając wzroku od ptaków.

-Coś się stało?

-Nie, nic...

-Ej, no przecież widzę, że coś jest na rzeczy.- zaczęłam go łaskotać. On rzucał się po trawie, a ja za nim.

Po chwili wstał szybko i podszedł do drugiego drzewa, na którym zawieszone były świece w osłonkach i kwiaty w słoikach. Wyglądały pięknie.

-O co chodzi, Will? Proszę, powiedz.- zapytałam go chwytając jego podbródek, ale on nie chciał mieć do czynienia z moim wzrokiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy to ja coś źle zrobiłam.- Czy to przez to, że twój tata nazwał nas parą?

Wyraźnie się spiął. Czyli o to chodziło.

-Will, możesz mi powiedzieć, przecież cię nie zjem.- zachichotałam.

-No tak, ale...- zaczął niepewnie- Tak, to chodziło o to, że uznał nas za parę.

-Serio? Nie przejmuj się nim, różni ludzie, i jak widać bogowie też, mówią różne rzeczy i nie wolno się tym przejmować.- popatrzyłam mu w oczy.

On się tylko uśmiechnął i mnie przytulił. Był strasznie ciepły. Ale tak milusio ciepły. Tak fajnie ciepły. Idealnie ciepły.

Nazywam się Olivia Blackely i jestem córką Posejdona [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz