Rozdział 35- Wilki nadchodzą.

249 16 4
                                    

Persp. ???

Moje znamię zaczęło piec, co oznaczało jedno- znak od Przywódczyni, że możemy ruszać bronić Olimpu.

-RUSZAMY!- powiedziałam do reszty watahy, do której należę.

Wyszliśmy zza krzaków, w których się ukrywaliśmy przy drodze, i zaczęliśmy iść żwawo, zwartym szykiem, w kierunku miasta. Kiedy dotarliśmy na Manhattan, przed Empire State Building czekała na nas nasza Przywódczyni- Amison.

-Ty idziesz ze mną!- wskazała na mnie- Za to wy- wskazała na pozostałych- zostajecie tutaj, ale tak, by was nie zauważono!

Ledwo weszłyśmy do środka budynku, nie minęła minuta, i już jechałyśmy windą na Olimp.

-Emily, proszę, zachowuj się jak już będziemy załatwiać sprawy z herosami, dobrze? -Amison spojrzała niepewnie na mnie.

-Um... Jasne, ale wiesz, mam czasem napady agresji...-odpowiedzialam nieśmiało.

-Tak, wiem, ale jeśli się przemienisz, to będzie po tobie.- odrzekła twardo- Herosi, tak jak my, mają ten instynkt obronny i mogliby cię zabić.

-No wiem... Bede się pilnować- winda się zatrzymała, a drzwi otworzyly. To znak, że dotarłyśmy na górę.

Na Olimpie byłam tylko raz. Amison zabrala mnie tutaj gdy ustalała z bogami, że w razie potrzeby przybędzie na pomoc z wilkami. Podczas tych odwiedzin Posejdon, mój ojciec, uznał mnie za swoją córkę.

Amison szturchnęła mnie.

-Chodźmy- rzekła i ruszyła przed siebie, a ja za nią.

Kamienny most prowadzący do Wiecznego Miasta przeszłyśmy w milczeniu, po czym moja pani zatrzymała się, a ja razem z nią. Już stałyśmy w Mieście, kiedy przed nami pojawił się jakiś heros. Miał blond czuprynę, na oko tak może... hmm... dziewiętnaście lat? Był opalony, wysoki, a na twarzy miał dużo piegów. Gdyby nie trzymał w ręce sztyletu, łatwo by go można było pomylić ze zwykłym nastolatkiem z ulicy. Miał na sobie pomarańczową koszulkę z pegazem i podpisem... to chyba było ,,Obóz Półkrwi" oraz jasne dżinsy i białe trampki.

-Kim jesteście?!- krzyknął.

Podeszłyśmy bliżej.

-Jestem Amison, pani wilkołaków, a to moja poruczniczka, Emily, córka Posejdona -chłopak zbladł, ale odpowiedział pewnie.

-Czego tu szukacie?

-Chcemy się widzieć z bogami albo Chejronem.- Amison była zirytowana. Niezbyt lubiła pracować z, jak ona to mówiła? Ach, to było tak- amatorami.

-Chodźcie więc za mną- mruknął do nas chłopak, i zaczął nas prowadzić w stronę Olimpu.

-Jak się nazywasz, herosie?- zapytała go po chwili Amison.

-Will, Will Solace.- odpowiedział, nawet na nas nie spoglądając. Dziwny był jakiś. Taki powściągliwy. Niby to dobra cecha, ale w momencie, kiedy mówimy mu, że przyszłyśmy pomóc bronić Olimpu, to nie jest to potrzebne. Chociaż teraz czasy są niepewne, trochę mu się nie dziwię...

Droga na Olimp nie zajęła nam długo, ledwo piętnaście minut. W środku dwie heroski plątały się po sali. Kiedy weszliśmy spojrzały na nas dziwnie. W sumie to niecodziennie spotyka sie wilkołaki, a zapewne żadne z tamtych herosów żadnego nie widziało.

Nazywam się Olivia Blackely i jestem córką Posejdona [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz