Who you are

50 6 4
                                    

 Ciągle przylatują do mnie sowy od Lupina i przyjaciół. Przyjaciołom oczywiście odpisuję, ale jemu już nie mam siły.  Leżałam w łóżku kiedy na kolana upadł mi kolejny list. Ted napisał w nim, że nie powinnam uciekać przed problemami, ani się przed nim zamykać. Zdenerwowałam się, bo nie będzie mi mówić co należy robić, a co nie. Wzięłam zwitek pogiętego pergaminu i szybko wyskrobałam:

            Do Twojej wiedzy, szanowny panie Lupin: Przyjechałam na święta i mam gdzieś, że myślisz, że jesteś moim całym światem.

                                                                                                                            Nie pisz więcej

                                                                                                  Sam wiesz kto, więc po co się podpisywać?

UGH! Muszę wypić trochę kakao, bo zaraz nie wytrzymam. Jak ten chłopak mnie denerwuje!


Dni świąt dosłownie przeciekały przez palce, nawet nie zauważyłam, a już musiałam wracać. Jednak mogłam jeszcze bardziej się zdołować. A z doświadczenia wiem, że smutna nastolatka, to zła nastolatka. Obżerałam się słodyczami w moim pokoju, w którym było cały dzień ciemno. Nie chciałam wpuszczać światła słonecznego, dlatego cały czas miałam zaciągnięte żaluzje. Co jakiś czas moja mama wchodziła do mojego pokoju i dawała mi jedzenie. Widać było, że się stara, ale ja kompletnie nie miałam apetytu.  

                                                                              ***

Jazda do szkoły trwała bardzo długo, bo siedziałam w przedziale sama. Większość uczniów została na całe święta  w szkole. Potem od razu udałam się do dormitorium gryfonów i przywitałam przyjaciół. Opowiedzieli mi dokładniej relacje z balu. Wszyscy ponoć bawili się świetnie. Po długich namowach powiedziałam im, co się wydarzyło.

-Cholera.-skomentował Thomas.

-Lepiej bym tego nie ujęła...

-Nie będziesz się z nim już przyjaźnić?-Cici usiadła w najbliższym fotelu..

-Znając życie pewnie będę. Nie wiem, nie jestem pewna. Z jednej strony go kocham, z drugiej irytuje mnie, z trzeciej jestem na niego wściekła, z czwartej go nie lubię, z piątej nienawidzę, z szóstej go nie chcę oglądać nigdy więcej, a z siódmej bardzo za nim tęsknię.

-Dziewczyny... ich nie zrozumiesz. Thomas, cieszę się, że jesteś facetem.

-Dzięki Gwidon, ja również się cieszę, że nie jesteś babą.

   Następnego ranka bardzo niechętnie zeszłam na śniadanie. Zauważyłam w tłumie Teddiego, w tym samym momencie chłopak na mnie spojrzał, ale odwróciłam wzrok. Szybko usiadłam przy stole, raczej nie podejdzie do stołu pełnego gryfonów. A jednak ruszył w moim kierunku, tego się obawiałam najbardziej. 

-Olivia, możemy pogadać?

-Nie wiem, czy mamy o czym rozmawiać.

    Wyszliśmy z sali, bo było tam głośno i stanęliśmy przed drzwiami. Włosy chłopaka były ciemnozielone, a oczy takiego samego odcienia.

-Chcę, żebyś wiedziała, że nie zależy mi na Victoire.

-Okay... mogę już iść?

-A wtedy na balu, to ona pocałowała mnie.

-Ile razy mam ci powtórzyć, że nie musisz się tłumaczyć? Nigdy nie byliśmy razem!

-Ale moglibyśmy, gdybym tego nie zepsuł.

-Nie, nie moglibyśmy. Zresztą widzę, że cała ta sytuacja ci nie przeszkada.-wskazałam na jego włosy.-Zielony... widać, że jesteś szczęśliwy.

-Nie prawda. Wiesz jaki kolor ma tęsknota?

-Emm...szary?

-Nie, ma kolor oczu osoby, za którą się tęskni. Nie muszę ci chyba mówić, kto ma zielone oczy.

 Bądź twarda, on tak tylko gada. 

-Przepraszam, ale muszę zjeść śniadanie.



Ma mu wybaczyć? Czy Marta opuści toaletę? Czy Matilda żyje? CDN

Hogwarts- Moja HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz