Nie wróciłam już do tamtej szkoły. Nie miałam nawet po co to robić, skoro prędzej czy później umrę. Oczywiście uczyłam się sama dla siebie, ale w Hogwarcie. Moja mama nadal pracowała za granicą, więc nie mogłam wrócić do domu. Chciałabym się z nią pożegnać, ale co bym wtedy powiedziała? Mamo wybacz mi, ale muszę iść umrzeć, bo Voldemort zrobił ze mnie swojego horkruksa... mało prawdopodobne. Pewnie wyznałabym jej tylko, że ją kocham i przytuliłabym się do niej ten ostatni raz.
Postanowiłam odwiedzić Gwidona i zobaczyć jak się mu żyje tu w zamku, zwłaszcza teraz, gdy jest tu tak pusto. Oczywiście są tu całe rzesze duchów, ma Martę, ale myślę, że z pewnością czuje się samotny.
-Wiesz... nadal nie mogę się przyzwyczaić, że jesteś taki przeźroczysty.
-A ja nadal nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że umarłem po to, aby moi przyjaciele byli bezpieczni, a ty i tak musisz umrzeć. Czy tylko dla mnie nie ma sensu to całe gadanie, że jesteś horkruksem, skoro nie masz na to żadnych oznak?
-W nocy miałam dziwne sny. Nie wiem jednak, czy to ma coś wspólnego.
-No dobra. Załóżmy, że jakimś cudem jesteś tym horkruksem. Voldemort wybrał cię właśnie na niego. Po co, więc ma cię zabijać? -Chłopak pogrążył się w zadumie.- Musisz uciekać! To nie była McGonagall... Rozumiesz? Jak najszybciej się z tąd wynoś!
-Co?
-Bierz miotłę i leć! No już!
- O co chodzi?
-Przecież to logiczne. Ktoś chce się ciebie pozbyć. McGonagall nie siedziałaby w zamkniętej szkole i nie kazałaby ci umierać bezsensownie
Nie chciałam opuszczać przyjaciela, ale uczyniłam jak kazał i udałam się do schowka na miotły. Po drodze wpadłam na McGonagall, znaczy nieprawdziwej McGonagall, jeśli to co powiedział było prawdą. Serce mi łomotało w klatkę piersiową i poczułam wielką gulę w gardle.
-Po co ci ta miotła? Chcesz uciec?
-Nie. Oczywiście, że nie. Muszę się poświęcić dla dobra świata. Chciałam teraz iść tylko polatać. Przepraszam jeśli to nie miejscu, ale chciałabym wykonać ten ostatni lot. Mogę?
-Och, no dobrze. No ruszaj.
Nie wierzę, że ten ktoś to kupił, ale tym większym pędem ruszyłam do wyjścia, zanim ktoś stwierdzi, że to co powiedziałam było głupie.Gdy tylko wybiegłam na powietrze, wsiadłam na miotłę i uniosłam się w powietrze. Ktoś kto, albo się przetransmutował, albo użył eliksiru wielesokowego właśnie wybiegł za mną. Jak widać- jednak mi nie uwierzył. Ta osoba zaczęła we mnie rzucać zaklęciami niewybaczalnymi, ale ja już byłam daleko.
Gwidon uratował mi życie. Wcale nie muszę umierać. O czymś chyba jednak zapomniałam...
O mój Boże. Zapomniałam o Alfridzie.
NIESPODZIANKA! Jednak nie kończę. Ot, co z tego, że nikt tego nie czyta (nawet ty Tomek). Robię to co lubię i będę to kontynuowała. Cześć :*
CZYTASZ
Hogwarts- Moja Historia
Fanfiction-Wiesz jaki kolor ma tęsknota? -Eee... szary? -Nie, ma kolor oczu osoby, za którą się tęskni. Książka narodziła się z pomysłu, na który wpadłam na matematyce. Nie żałuję, bo świetnie się przy niej bawiłam. :)