Tego samego dnia przy śniadaniu dyrektorka podeszła do mównicy i zaczęła przemówienie.
-Drodzy Uczniowie! Jak sami zapewne wiecie, zaczęły się dziać złe rzeczy. Śmierciożercy zapewne nawet teraz próbują przedostać się do zamku. Odkryliśmy, że została jeszcze cząstka Voldemorta, co oznacza, że Sami Wiecie Kto żyje.-po sali rozeszły się szmery, a w oczach uczniów widać było strach.-Nie chcemy dopuścić do sytuacji podobnej, jak ta z przed lat, dlatego Hogwart zostaje zamknięty do odwołania.
Nie mogłam w to uwierzyć... Co teraz ze mną będzie? Co będzie z nami wszystkimi?! Nie odnajdę się w mugolskiej szkole. Spędzić każdy dzień, który pozostał do wakacji bez przyjaciół? Bez Teddiego? Nie potrafię o tym pomyśleć, a co dopiero wprowadzić w życie. Jeśli jednak to zminimalizuje ewentualną liczbę ofiar, to trzeba to zrobić. Jest to naszym obowiązkiem. Nie można patrzeć na świat przez maskę egoizmu. Spojrzałam na Gwidona, widać po nim było, że ciężko mu z całą tą sytuacją. Komu by nie było? Nie wiadomo, czy jest ostatnią cząstką, czy też nie... W każdej chwili Czarny Pan może przejąć nad nim kontrolę, jak to było na zadaniu finałowym Turnieju.
***
Już spakowałam się. Czy na zawsze żegnam się z tym miejscem? Jak bardzo bym chciała, aby tak nie było. Szłam do pociągu z przyjaciółmi, ale nie wiedzieliśmy gdzie jest Gwidon. Stwierdziłam, że z pewnością żegna się z Martą w toalecie i stracił rachubę czasu. Biedny, nie wiadomo kiedy znowu się zobaczą. Uchyliłam drzwi i usłyszałam szloch. Pomyślałam, że pewnie dziewczyna płacze, bo musi się żegnać z ukochanym. Skręciłam w kierunku kabin i to co ujrzałam było przerażające. Gwidon leżał martwy, a w okół niego była kałużka krwi. Z mojego gardła wydał się krzyk. Byłam roztrzepana i rozżalona. Od razu zbiegli się profesorowie. Widok ten był dla nich tak samo wstrząsający jak dla mnie. Mój przyjaciel nie żyje. Popełnił samobójstwo, chcąc nie dopuścić do wojny. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Za mną stał Teddy. Wtuliłam się w jego tors i dalej opłakiwałam utratę tak bliskiej mi osoby.
W tym wszystkim najgorsze było, że nie czekali z pociągiem. Musieliśmy jechać. Powiedzieli, że dostaniemy sowy z zawiadomieniem, kiedy jest pogrzeb. Całą drogę patrzyłam w okno, a po policzkach spływały mi łzy. Thomas też nie był w najlepszym stanie, natomiast Cici wylewała morze łez. Już nie liczyła się mugolska szkoła. Nawet fakt, że nie mam gdzie się podziać, bo moja mama pracuje teraz za granicą. Trzy dni później przyszedł czas na pogrzeb. Przez całą ceremonię chodziły mi po głowie myśli, dlaczego nasze życia podążyły w takim kierunku? Dlaczego świat odebrał nam to, co dla nas ważne? Z zamyślenia wyrwał mnie Thomas, który został poproszony o przemowę pożegnalną.
-Gwidon był... jest moim przyjacielem i zawsze będzie. Był najodważniejszą osobą jaką znałem. Zrobił to, aby nas ratować. Aby Sami Wiecie Kto nie wrócił. Zawsze będzie z nami.
I rzeczywiście tak było. Wiem, bo tego samego dnia dostałam list, od woźnego Filtcha. Napisał, że został zmuszony przez jakiegoś nieznajomego, natrętnego ducha, aby napisać ten list. Napisał też, że ten duch będzie już do końca szczęśliwy z tą jędzą Martą i że chyba mu na głowę coś upadło. Uśmiechałam się, jak jakaś nienormalna. Jak do tego doszło? Tylko osoba na prawdę nieszczęśliwa może zostać duchem. Może był zrozpaczony, że to już koniec, że nie zobaczy już Marty i to dlatego. No cóż... teraz mu to już nie grozi. Na zawsze już będą razem.
Nie jestem typowym autorem. Nie potrafię zabijać. Zabiłam fakt, ale w jakimś stopniu wskrzesiłam, więc bez pretensji okay? Czy jeśli zadedykuję tę część Gwidonowi, będzie to nie na miejscu? Nieee ;) Więc robię to.
CZYTASZ
Hogwarts- Moja Historia
Fanfiction-Wiesz jaki kolor ma tęsknota? -Eee... szary? -Nie, ma kolor oczu osoby, za którą się tęskni. Książka narodziła się z pomysłu, na który wpadłam na matematyce. Nie żałuję, bo świetnie się przy niej bawiłam. :)