Baekhyun
Z tego co wyczułem bo moje oczy postanowiły zostać zamknięte to leżałem właśnie na trawie. Pewnie zasnąłem w jakimś parku bo do domu było za daleko. Chwilę, ale przecież byłem w szpitalu dokładnie to pamiętam. Podniosłem się do siadu i rozejrzałem się dookoła. To prawda, że leżałem na trawie, ale to miejsce nie było parkiem, a jakimś miasteczkiem, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Wstałem i ruszyłem w poszukiwaniu osoby, która by mi powiedziała, gdzie jestem bo bez tego nic nie zrobię. Z tego co wiem to jest sobota, więc muszę się pośpieszyć i wrócić. Może zadzwonię do Luhana, żeby po mnie przyjechał, jak tylko poznam nazwę tego miejsca. Mam tylko jedno pytanie czemu tu nie ma żadnych ludzi, dobra jakoś sobie poradzę po prostu skorzystam z internetu i GPS co za problem nie mam zamiaru spędzić całego dnia na szukaniu kogo kolwiek, aby powiedział mi gdzie jestem. Sięgnąłem do kieszeni spodni i z ulgą wyciągnąłem telefon, który z moim szczęściem dawno mogłem zgubić. Wcisnąłem ikonkę z internetu i wyszukałem mapę, a przynajmniej miałem taki zamiar bo zamiast tego wyskoczył mi napis brak połączenia z internetem i dopiero teraz zauważyłem, że nie mam sygnału. Nie mogę uwierzyć, że schlałem się tak bardzo, że w ciągu jednego wieczoru wylądowałem na jakimś zadupiu bez zasięgu. Chyba nie zostało mi nic innego niż poszukanie kogoś kto mi pomoże. Ruszyłem wzdłuż domów jednorodzinnych oczywiście w ogóle nie przypominały tych w centrum Seul, te były dość małe i drewniane, a niektóre nawet miały tylko parter. Po dwudziestu minutowym spacerze usiadłem na upatrzonej ławce w celu odpoczynku albo raczej w akcie rezygnacji bo nie spotkałem ani jednej żywej duszy i powoli zaczynam się bać bo to przecież nie możliwe żeby nie było tu nikogo. Wpatrywałem się w niebo, które było wyjątkowo niebieskie z kilkoma białymi chmurkami, które sunęły naprzód z powodu lekkiego wiatru. Zmierzwiłem swoje włosy jednocześnie niszcząc swoją w miarę ułożoną fryzurę myśląc co mam teraz robić, telefon nie działa, ludzi żadnych nie ma i nawet nie znalazłem żadnej tabliczki z nazwą miasta czy chociażby ulicy mimo, że jest tu sporo zakrętów i różnych dróg to żadna nie miała nazwy. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu, musiałem zebrać wszystkie informacje i je jakoś ze sobą połączyć. Impreza, alkohol, dziewczyna, bójka, samochód, szpital, a potem ta wioska.
- Ah! Przecież to nie ma sensu! Skoro byłem w szpitalu to czemu do cholery leżałem na trawie?!
- Rozumiem, że jesteś sfrustrowany, ale nie musisz się tak drzeć.
- Super w dodatku słyszę jakieś głosy w głowie, chyba naprawdę już ze mną źle!
Usłyszałem za sobą westchnięcie, a po chwili czyjaś ręka znalazła się na moim ramieniu.
- Nie jestem, żadnym głosem tylko człowiekiem, który potrzebuję pomocy.
Odwróciłem się w kierunku osoby, która nagle pojawiła się znikąd i zamarłem. Poważnie gorzej być nie mogło bo osoba przede mną prędzej może chcieć mnie zabić niż rozmawiać. Poza tym on najwyraźniej też jest w szoku, chociaż jego oczy z każdą chwilą robią się coraz ciemniejsze.
- Dobra szczylu, mów co mi zrobiłeś i gdzie wywiozłeś!
Ostatnie co pamiętam to ból głowy i zdrada mojej dziewczyny z kimś takim jak ty.Nie no co to miało znaczyć "z kimś takim jak ty", czy zarzuca mi, że wyglądam źle! Teraz przegiął.
- Po pierwsze ja nic nie zrobiłem, ona sama mi się do gaci dobierała i w sumie nie tylko mi. Po drugie nie sądzę, żebyś wyglądał lepiej ode mnie bo w tym cię przewyższam, a po trzecie sam nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, a w okolicy nie ma żadnych ludzi!
Wyrzuciłem z siebie wszystko nawet nie siląc się na uprzejmość. Prawda jest taka, że znam tego kolesia to Park Chanyeol jest ode mnie rok starszy i cholernie niebezpieczny przynajmniej tak mówią plotki. Dużo pali i pije, a jego ulubioną rozrywką jest spuszczać innym łomot. No dobra, może akurat w to niezbyt wierzę bo trochę go znam, ale najgorsze jest to, że raz się ze mną przespał gdy byliśmy wypici, a on niczego nie pamięta. Muszę się przy nim strasznie pilnować by mu tego przypadkiem nie wygadać bo jego najgorszą cechą jest to, że straszny z niego homofob i to dosłownie. Dobrze, że o tym zapomniał i nie zna mojej orientacji, a ta niby zdrada jego dziewczyny ze mną przekonała go, że jestem hetero.
- Ta bo uwierzę. Dawaj telefon muszę po kogoś zadzwonić, a mojego nie raczyłeś zabrać.
To nie była prośba, a raczej groźba typu dawaj telefon bo inaczej wyrżnę cała twoją rodzinę, a później sam będziesz wąchał kwiatki od spodu. Wcale z tym nie przesadzam jest do tego zdolny i właśnie to mówił jego ton głosu i wyraz twarzy.
- To na nic kompletnie nie ma tu zasięgu.
- Twój telefon jest tak samo bezużyteczny jak ty sam.
Nie no trzymajcie mnie bo chyba zaraz to ja mu przywalę i zakopie żywcem!
- Telefon nie ma nic do tego! To w tej dziurze nie ma żadnego sygnału. I wcale się nie dziwię bo nawet żadnych znaków nie mają ani nazw ulicy.
- Nie wierze, że muszę się męczyć z twoją osobą w wolnym czasie. Już lepiej było by mieć zwierze, które potrafi znaleźć drogę powrotną.
- Sam nie potrafisz jej znaleźć, więc nie czepiaj się mnie. Lepiej kogoś poszukajmy.
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- To sobie tu siedź wieczność. Ja w porównaniu do ciebie mam zamiar pojawić się na zajęciach w poniedziałek i muszę znaleźć drogę. Osobiście wolał bym cię tu porzucić i nigdy więcej nie oglądać. No może nie nigdy, ale tak długo, żebyś miał nauczkę.
Oczywiście ostatnie dwa zdania powiedziałem do siebie, aby Park nic nie usłyszał. W końcu ceniłem swoje życie. Ruszyłem przed siebie w celu znalezienia jakiej kolwiek możliwości powrotu czyli od znalezienia jakiegoś mieszkańca do zobaczenia jakiego kolwiek znaku z nazwą miejsca. Nawet nie przejmuje się tym czy ten wielkolud poszedł za mną czy został w tym samym miejscu bo jak już wcześniej wspomniałem nie miał bym nic przeciwko jakby się gdzieś zgubił i nie wrócił. Szedłem drogą kopiąc niczemu winny kamień i z myślą czy uda mi się wrócić. Nawet nie macie pojęcia jak moja postawa diametralnie się zmieniła a w oczach rozbłysła iskra nadzieji na ten widok przede mną. Widzę człowieka! Chyba że to złudzenie spowodowane zmęczeniem i głodem. Ruszyłem biegiem do zobaczonej osoby, a za sobą usłyszałem kroki, okazało się, że Park jednak za mną szedł i tak samo szczęśliwy jak ja biegł w kierunku wcześniej wspomnianego mężczyzny.
~~~~~~~~~~~~~~
Obiecałam, więc dodaję. Jako, że już wcześniej się rozpisałam to nie będę wam zawracać głowy, no chyba, że prośbą o opinie (czyt. komentarze i gwiazdki).
Z góry dzięki 😉
CZYTASZ
Pech czy Przeznaczenie ? #Chanbaek
FanfictionZAKOŃCZONE Czy życie na krawędzi śmierci może być przeznaczeniem dla Baekhyuna czy jednak pechem, który nigdy się nie kończy. Czy przez udowodnienie, że ludzie mogą się zmienić będzie mógł powrócić do swojego spokojnego życia, a może już nigdy nic...