Rozdział 5

723 68 51
                                    

~ Moje życie legnie w gruzach ~

*   *   *

Nawet nie pamiętam kiedy wróciłem do sypialni. Chyba dużo czasu spędziłem w łazience bo gdy przyszedłem Will już spał. Starałem się przemieszczać bezgłośnie aby go nie obudzić. Wszedłem głębiej do pokoju i zobaczyłem, że blondyn rozebrał mi łóżko. Zrobiło mi się z tego powodu bardzo miło. Położyłem ubrania przy kanapie, napiłem się soku, który stał na biurku i już miałem kłaść się spać, gdy moje spojrzenie padło na Willa.

Nagle poczułem, że brakuje mi tlenu. Jego szara koszulka od piżamy podniosła się lekko i moje oczy ujrzały jego nagi tors, dzisiaj już po raz drugi. Starałem się odwrócić wzrok, ale to nie było proste zadanie.Moje oczy przemieszczały się w niewiarygodnym tempie, dokładnie zapamiętując każdy fragment jego ciała, każdy mięsień. Po krótkiej chwili udało mi się przestać na niego gapić. Zgasiłem światło i położyłem się na pomarańczowej, rozkładanej kanapie. Szczelnie nakryłem się kołdrą i starałem się nie myśleć o tym co dzisiaj widziałem. Jednak chcieć a móc nie zawsze idzie ze sobą w parze. Czułem, że tej nocy prędko nie zasnę. 

Po pewnym czasie powieki zaczęły mi już powoli ciążyć, jednak gdy tylko je zamykałem od razu widziałem Willa, niekoniecznie w całym ubraniu. Chyba dopiero po godzinie jakimś cudem udało mi się zasnąć. 

To co mi się śniło niech na wieki pozostanie w mojej głowie.

* * *

Przez następne dwa dni nie wydarzyło się nic ciekawego. Poza tym, że ciągle myślałem o moim kuzynie. Codziennie rano gdy się budziłem był on już na nogach. Jedliśmy razem śniadanie, a potem dla zabicia czasu robiliśmy jakieś mało interesujące rzeczy. Na przemian oglądaliśmy telewizję i pomagaliśmy w domu. Ciocia i wujek prosili nas o jakieś drobne przysługi. Wydaje mi się, że wcale nie potrzebowali naszej pomocy, ale po prostu chcieli dać nam jakieś zajęcie. 

Czułem się dość skrępowany w obecności kuzyna więc zazwyczaj starałem się unikać kontaktu wzrokowego. Jednak to nie pomagało, moje myśli cały czas krążyły wokół jego osoby i tego co zobaczyłem pierwszej nocy. Próbowałem się też w tamtych chwilach nie czerwienić, ale jak już wcześniej mówiłem chcieć a móc to nie to samo.

Co wieczór nie mogłem się powstrzymać i w ramach rozrywki kiedy Will chodził się kąpać skradałem się ostrożnie pod drzwi łazienki i słuchałem jak wyśpiewuje tym swoim pięknym, czystym głosem różne piosenki. Ostatnim razem chciałem do niego dołączyć, śpiewać z nim, ale na szczęście w porę się powstrzymałem. Zawsze po wysłuchaniu takiego koncertu musiałem dokładnie "wywietrzyć pokój".

Kontynuowałem też tworzenie jego portretu. Generalnie był on już skończony, ale ja chciałem żeby był idealny. Wystarczy popracować jeszcze nad szczegółami i będzie gotowy. Miałem w planach odtworzyć ten niesamowity błysk w jego oczach, sprawić by uśmiech był wesoły, a jego włosy wyglądały realistycznie.

Dzisiaj po śniadaniu ciocia poprosiła nas abyśmy pozanosili i poukładali jakieś pudełka w piwnicy. Przyznaję, mało mi się chciało targać jakieś pudełka z samego rana, ale wiedziałem, że jeśli zrobimy to teraz, potem będziemy mieli wolne. No więc nie marnując czasu zabraliśmy się od razu za robotę. Musieliśmy przenieść osiem pudełek z sypialni wujostwa do piwnicy.

Nie były one jakieś bardzo duże ani ciężkie, ale przenosząc je trochę się zmęczyłem. Schodziliśmy już z ostatnią parą po schodach, gdy na moje nieszczęście potknąłem się o ostatni stopień i poleciałem na idącego przede mną blondyna. Polecieliśmy razem do przodu, upadając na podłogę i jakby tego było mało pudełko blondyna wyleciało mu z rąk, poleciało do przodu i otworzyło się. Wyleciało z niego mnóstwo jakiś papierów i zdjęć. 

-Przepraszam, to było nie chcący - próbowałem się usprawiedliwić z zażenowaniem w głosie. Przeze mnie leżeliśmy teraz obolali na podłodze.

-Nie szkodzi, każdemu może się zdarzyć - mówił to z rozbawieniem, ale ja nie widziałem w tym nic śmiesznego. - Nic ci się nie stało ?

W ramach odpowiedzi pokręciłem tylko głową.

Przyznam, mieliśmy dużo sprzątania, ale ile przy tym było zabawy. W tym pudełku było pełno czarno-białych fotografii z czasów dzieciństwa naszych rodziców. Zanim włożyliśmy je wszystkie do pudełka każde dokładnie obejrzeliśmy. Na wielu znajdowali się wujek i tata. Na niektórych byli jeszcze niemowlakami, a na innych byli już dorośli. Znalazło się tam też kilka zdjęć z naszymi mamami z czasów szkoły. Najśmieszniejsze jednak były te z różnych wyjazdów. 

Na jednym na przykład byli tata z wujkiem. Chyba zwiedzali jakiś zamek i postanowili sobie zrobić zdjęcie przy rycerskich zbrojach. Ustawili się tuż obok nich i zaczęli się napinać i pokazywać jakie to niby mają muskuły. 

Na kolejnym była ciocia tak w wieku mniej więcej 7-8 lat. Chyba stwierdziła, że ma trochę za długie włosy i postanowiła sama sobie je obciąć. Zadatków na fryzjera to ona raczej nie miał.

Znaleźliśmy też parę listów, które do siebie nawzajem wysyłali. Kartki były pożółkłe i bardz kruche, więc trzeba było na nie strasznie uważać. Większość była zwykłą korespondencją z dawnych lat, ale znalazło się też trochę listów z wyznaniami miłosnymi, które swoją drogą były bardzo zabawne. Największy ubaw z Willem mieliśmy, kiedy czytaliśmy te, które wujo pisał do cioci wierszem. Myślałem, że jego rymowanki teraz są kiepskie, ale myliłem się. Te wierszyki, które teraz układa w porównaniu z tymi z młodości są mistrzostwem świata.

Myśleliśmy, że obejrzeliśmy i przeczytaliśmy już wszystko. Zaczęliśmy z powrotem pakować wszytko do pudełek, ale okazało się, że został jeszcze jeden list. Wziąłem go do ręki i zauważyłem, że jest od mojego taty do wujka i cioci. Z wielką ciekawością zacząłem go czytać. 

Gdy skończyłem, poczułem że jest mi słabo. Nie mogłem uwierzyć, w to co było tam napisane. Miałem ochotę krzyczeć. Musiałem stamtąd wyjść, czułem że zaraz eksploduję od środka. Momentalnie zerwałem się i uciekłem z piwnicy. Stanąłem w przedpokoju i szybko zacząłem się ubierać. Gdy miałem już na sobie kurtkę i buty, otworzyłem drzwi i wybiegłem z domu.

Byłem spanikowany, poczułem jak mroźny wiatr chłosta mi twarz i to mnie trochę otrzeźwiło. Gdzie ja właściwie chcę uciekać ? Nie jestem z tej okolicy i za bardzo nie znam tutejszego miasta. Miałem ochotę puścić się pędem przed siebie i nie zwracać na nic uwagi, ale z drugiej strony nie chciałem się zgubić, więc postanowiłem pozostać w ogrodzie wujostwa i gdzieś się ukryć.

Schowałem się między gęsto posadzonymi drzewami. Miałem nadzieję, że nikt mnie tam nie znajdzie. Nie byłem jeszcze gotowy na spotkanie się z kimś i tym bardziej na rozmowę. Potrzebowałem chwili samotności. Musiałem to wszystko przemyśleć, poukładać to sobie w głowie. Usiadłem na lodowatej ziemi i oparłem się o pień świerku.

To wszystko spadło na mnie tak nagle. Czułem strach, rozpacz, wściekłość, żal, gorycz. Nie wiedziałem co teraz będzie, co powinienem zrobić. Najgorsze było uczucie bezsilności, było tak silne, że chciało mi się krzyczeć. Jednak wolałem pozostać tu niezauważony, więc wydzieranie się w niebo głosy było zdecydowanie złym pomysłem. Zwinąłem dłoń w piąstkę, włożyłem ją do buzi i zacisnąłem zęby. Czułem niewiarygodny ból, nie tylko fizyczny, ale też psychiczny. Nie mogłem uwierzyć, że przed chwilą byłem jeszcze taki szczęśliwy. Z nadmiaru emocji po policzkach zaczęły mi spływać gorące, gorzkie, nasycone bólem łzy. Nawet nie starałem się ich powstrzymać. Wszystko było mi już obojętne.

*   *   *

I oto mamy nowy rozdział !

Jest trochę krótki, ale mam nadzieję że się  wam podoba. Rozdziały będą się teraz pojawiały rzadziej, mniej więcej co 5-6 dni.

Trzymajcie się ciepło

Ascendio19

Przed prawdą nie uciekniesz |Solangelo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz