prologue。

1.8K 94 26
                                    


 Don't get too close - it's dark inside.

*

Całe niebo pogrążone jest w ciemności. Spomiędzy zasłoniętych zszarzałymi firanami okien widać jedynie błyskawice, a pojedyncze krople deszczu uderzają mocno o grube szyby, pukając głucho w szkło. Porywisty wiatr z łatwością ugina skrzypiące nędznie ze starości drzewa, których to gałęzie lecą we wszystkie możliwe kierunki. Dookoła posesji, a właściwie tego co z niej pozostało, rośnie wysoka dzika trawa wraz kilkoma karłowatymi drzewami. Ogrodzenie stanowi jedynie szkielet bramki w postaci kilku średniej wielkości zaostrzonych metalowych prętów oraz niewielki fragment siatki. Wymowne, ciemne dziury w jednej ze ścian budynku w połączeniu z rozsypującymi się drzwiami budzą niepokój.

*

Klatka schodowa zakończona była niewysokimi metalowymi drzwiami, umazanymi ciemnoczerwoną cieczą. Przez niedomknięte wejście przedzierała się jasna smuga światła, oślepiając dotychczas przebywającą w ciemności postać, która chcąc uniknąć zbędnego hałasu, szybkim i zdecydowanym ruchem pchnęła drzwi.

Płomień świecy zachwiał się mocno pod wpływem ruchu powietrza, jednak nie zgasł. Zamiast tego zalał przestrzeń blaskiem czerwono-pomarańczowej łuny. Komnata niemal w całości była pusta, pokryta grubą warstwą kurzu. Drewniana podłoga skrzypiała zatrważająco z każdym kolejnym krokiem. We wszechobecnej ciszy coraz wyraźniejsze stawały się odgłosy burzy z zewnątrz.

Postać powolnym, jakby lekko znudzonym, krokiem zbliżyła się do stojących po przeciwnej stronie pomieszczenia pozostałości drewnianego stolika. Na roztrzaskanym mahoniowym meblu znajdował się średniej wielkości zżółkły fragment kartki, starannie złożony i opieczętowany. Szybko jednak schowany został do jednej z kieszeni długiego ciemnego płaszcza.

Pozostało jedynie równie niepostrzeżenie wydostać się z budynku.

Stare, poplamione krwią schody trzeszczały podstępnie, przerywając wszechobecną ciszę. Złudną i zdradliwą ciszę, bowiem postać dobrze wiedziała, że nie jest w budynku sama. Na brudnej ścianie przejścia wisiało kilka wyblakłych obrazów i zdjęć, których zawartości nie dało się już rozszyfrować. Po murze korytarza powoli spływała świeża jeszcze krew, tworząc długie, ciemne smugi.

Postać szybko mijała kolejne pomieszczenia, zupełnie nie patrząc na ich stan, a tupot ciężkich butów odbijał się echem po całym budynku. Po kilku chwilach zaginął całkowicie w dotkliwej ciszy.

Dopiero będąc poza terenem posesji nieznane indywiduum zdecydowało się na wyjęcie z przegrody swojej odzieży zabraną wcześniej kartkę. Nie zawierała zbyt dużo informacji - tak, jak tajemniczy osobnik się tego spodziewał. Utrudniało to znacznie podejmowanie dalszych działań. Jedynym, co udało się tego dnia zdobyć, było niewielkie zdjęcie.

Wizerunek prezentował kobietę stojącą przy bibliotecznym regale z książkami i przeglądającą jeden z egzemplarzy. Zdjęcie zrobione było z zaskoczenia i z dużej odległości, co wywnioskować dało się po widocznym nieprofesjonalnym powiększaniu i wyostrzaniu fotografii. Niestety, przez nachyloną postawę i opadające ciemnobrązowe włosy nie dało się dostrzec nawet fragmentu twarzy.

Miała bardzo drobną posturę i przyrównując do drewnianego regału, nie wyglądała na nazbyt wysoką. Średniej długości włosy, luźno upięte opadały swobodnie na jej barki. Poza tatuażem na wewnętrznej stronie przedramienia i małą ciemną blizną na kościstym nadgarstku postać nie dostrzegła żadnych znaków szczególnych u kobiety.

Na tylnej stronie zdjęcia zapisane zostały dwie daty. Pierwszy z terminów upływał za dwa dni, kolejny za pół roku. Ani zdjęcie, ani wyznaczony czas w żadnym stopniu nie pomagały w rozwiązaniu postawionych kilka tygodni wcześniej pytań.

- Nie wiem, co wspólnego masz z Tytanami, ale się dowiem - zimny, męski głos wydobył się zza kołnierza długiego płaszcza, a przeszywające spojrzenie utkwione zostało w niewidocznej twarzy kobiety. - Znajdę Cię, nie ważne gdzie i jak się schowasz.

*

Powietrze wypełnione lekkim chłodem i ciemność. Owiane delikatną mgiełką obłoków niebo jeszcze śpi, ale zza chmur wyłania się - jakby zgoła nieśmiało - pierwszy promyk światła. Z harmonii ciemności uwalnia się pojedyncza smuga wschodzącego słońca, snując się po dachu.

Pora zacząć walkę o przetrwanie. 

singing of angels。 ー shingeki no kyojinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz