Gonna fly like a bird through the night.
*
- Dlaczego niby mam dać się podporządkować? - Syknęła głośno, czując narastający gniew. - Kto tak powiedział?
- Za dużo myślisz, moja droga, a w tym przypadku to nie jest dobre rozwiązanie. Albo myślisz i masz problemy, albo nie myślisz i masz spokój. Indywidualizm nie jest tutaj mile widziany. Mówię to z własnego doświadczenia. Za dużo zła już widziałem. Lepiej odpuścić, zaufaj mi.
- Nie chcę odpuszczać.
*
Krwistoczerwona smuga ciągnęła się wzdłuż ciemnego, cuchnącego wilgocią korytarza. Stary, zakurzony budynek, który oświetlał jedynie wpadający przez wyrwę w ścianie promień światła, emanował chłodem i tajemnicą. Odór przysychającej krwi uderzał mocno w nozdrza, przynosząc zawroty głowy.
Całe miasto zdawało się być przeklęte. Wszyscy ludzie objęci klątwą.
W żadnym innym mieście nie odnotowano takiej ilości brutalnych morderstw i samobójstw. Jakby okolica z góry skazana została na potępienie bez możliwości odkupienia win. Najgorsza z najgorszych. Bez szansy ucieczki od przeznaczenia.
Miarowe kroki zaburzały ciszę, roznosząc głośne, ciężkie dla uszu echo.
- Wiem, że tutaj jesteś. - Mruknął. - Teraz już mi nie uciekniesz.
Zimne, metalowe ostrze przesuwało się powolnie wzdłuż ściany. Nieprzyjemny pisk utrudniał myślenie, a stępione narzędzie zbierało zeschnięte grudy krwi i wymiocin. Strzępy ubrań na posadzce, obgryzione kości ludzkie i zepsute mięso o barwie niemal purpurowej. Obraz rzezi, skrajnej rozpaczy i cierpienia. Kwintesencja Paradis. Urzeczywistnienie raju.
Cichy szmer na drugim końcu pomieszczenia i głośne sapanie tylko utwierdziły mężczyznę w przekonaniu, że właśnie odnalazł swój cel. Nietrudno było ukryć się w tej kupie odpadów, bezkształtnej masie o odrzucającym zapachu. Jednak nie tym razem. Zbyt dobrze znał to miejsce, za często tu bywał, żeby móc dać się tak łatwo oszukać. Był profesjonalistą we wszystkim czego się podejmował, skrupulatnie przykładał się do każdego zadania i nawet to - choć nietypowe - nie miało różnić się od pozostałych. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Dlaczego ciągle uciekasz, kundlu?
*
- Nie zdajecie sobie sprawy z niczego. - Zaczęła, zwilżając wargi. - Absolutnie z niczego.
- Więc wyjaśnij. - Przechylił głowę, odkładając księgę na blat. - Skoro uważasz się za boga, to chętnie posłuchamy. Kolejna herezja, nadająca się do wytępienia może przemówi wieśniakom do rozumu, o ile go mają. - Drwił, poprawiając siwiejące włosy.
- Za kogo się uważacie? - Syknęła natychmiast, szarpiąc się i próbując podnieść, jednak ostrze przy gardle skutecznie ją powstrzymało. - Nie macie żadnej realnej władzy. Jedyne co robicie to wprowadzacie ludzi w błąd, straszycie ich. Co im mówicie? Że na taki los zasłużyli, że to było im pisane? Kto tak powiedział? Jakim prawem skazujecie niewinnych ludzi na bezlitosną, powolną śmierć w męczarniach, bez możliwości ucieczki?
- Ktoś musi cierpieć, żeby innym było lepiej. Ofiary są konieczne jeśli chce się walczyć o lepsze czasy. - Uciął natychmiast, irytując się bezpośredniością i stawianymi zarzutami.
- Tak? Więc czym jest wasze „lepiej"? - Prychnęła, nakręcając złość starszego mężczyzny. Doskonale wiedziała do czego chce dotrzeć. - Czym jest „dobro"?
![](https://img.wattpad.com/cover/106705841-288-k797785.jpg)
CZYTASZ
singing of angels。 ー shingeki no kyojin
Fanfic❝ ー Look, I've been through so much pain And it's hard to maintain any smile on my face 'Cause there's madness on my brain So I gotta make it back But my home ain't on a map Gotta follow what I...