Who's gonna walk you through the dark side of the morning?
*
Zbita masa mięśni i kości, uformowana niedbale w coś kształtem przypominające sześcienną bryłę, z głośnym plaśnięciem zatapiała się powoli w ciemnobrązowym płynie. Brudna, zanieczyszczona woda, bardziej przypominająca smar pochłaniała szczątki, skutecznie maskując ślady zbrodni. Tylko kilka długich, pokrytych rdzą gwoździ wystawało ponad poziom cieczy, nie odznaczając się jednak szczególnie. Kolejne płaty mięsa lądowały w wodzie otoczone warknięciami i sapnięciami. Z niebywałą lubością odłączane zostały od reszty ciała ostro zakończonym narzędziem, a sprawca całej rzezi z błyskiem w oczach zajmował się ofiarami, z niebywałą wprawą pozbywając się jakichkolwiek śladów.
Ostre, długie pazury wbite w wewnętrzną stronę uda przesuwały się ociężale, miażdżąc jeszcze ciepłe mięso i żyły wraz z naczyniami krwionośnymi aż do kości piszczelowej i roztrzaskanej rzepki. Wyraźnie opuchnięta noga, z krwotokiem zarówno wewnętrznym jak i zewnętrznym, których i tak nie dałoby się już powstrzymać, mimowolnie drżała, gdy uwolnione ze ścięgien mięśnie samoistnie próbowały się poruszać, jakby wciąż chciały uciec od bólu. Zatopiona w śliskiej skórze kończyna przesuwała się niżej, wędrując po łydce, a w szególności po pękniętej kości strzałkowej, której znacznego fragmentu brakowało. Ściśnięte włókna mięśniowe spowodowały nagły wytrysk jasnoczerwonej krwi z pękniętych naczynek, a na ciemnofioletowej i żółto-brązowej skórze wszystko odznaczało się coraz wyraźniej. Kończyna wydawała się puchnąć z każdą chwilą, powiększając swój rozmiar niemal o połowę. Widok ten wywołał napełniony ekstazą syk ze strony drapieżnika.
Po chwili ta sama kończyna oddzielona została od reszty ciała, lądując gdzieś na dnie zbiornika wodnego - a raczej wodopodobnego. Jeszcze śliskie od krwi pazury zatopiły się natomiast między mostkiem a żebrami ofiary, rozszarpując szybko skórę, aby dostać się do wnętrza klatki piersiowej. Chrzęst łamanej kości i jeden precyzyjny ruch - mostek podzielił los oderwanej kończyny. Zwinne łapy wbiły się w gąbczaste płuca, przebijając je na wylot i uwalniając resztki powietrza. Powolnemu ruchowi wzdłuż aorty do jednej z głównych części napędowych organizmu towarzyszyło zmysłowe mruknięcie. Ciepła łapa chwyciła serce, wbijając w nie pazury, a mieszanina krwi ciemniejszej i jaśniejszej trysnęła we wszystkich możliwych kierunkach, pozwalając zmęczonemu mięśniowi na ostatnie ruchy. Tkanka zapulsowała - jakby ze strachu, gdy oprawca ścisnął ją jeszcze mocniej. Galaretowate żyły i pień płucny zdawały się bardziej naprężyć, kiedy to prawidłowy obieg krwi został naruszony przez zmiażdżone zastawki oraz przegrodę międzykomorową i ciecz zmuszona została wypływać każdym możliwym otworem.
Ociężale, z niebywałym wręcz skupieniem wbił długi metalowy gwóźdź prosto w umęczone serce, przesuwając narzędziem przez możliwie najdłuższy fragment mięśnia. Ostrożnie wyjął swoje dzieło z wnętrza klatki piersiowej, uważając, aby nie zahaczyć o złamane żebra, a chwilę później wrzucił je do średniej wielkości szklanego pojemnika, wypełnionego bladą cieczą w odcieniu zieleni. Oczywistym było, że chciał zabrać swoją zdobycz ze sobą.
Ostry pazur przesunął się po skórze na policzku, zostawiając po sobie krwawy ślad. Naznaczał kolejno fragmenty twarzy, tworząc wymyślne wzorki, które łączyły się w całość, w swego rodzaju obraz. Zraniony naskórek, z którego powoli sączyła się krew, cięty pod różnymi kątami, wydawał się blednąć z każdą chwilą, a pozbawiona życia twarz mimo szeroko otwartych oczodołów na pierwszy rzut oka nie wyglądała, jakby należała do człowieka. Zmiażdżona kość kość nosowa, niemalże wbita do wewnątrz, przestrzelone ciemię, zdeformowana żuchwa wraz z lewym fragmentem szczęki - całość przywodziła na myśl raczej wybryk natury, dzikie, nieznane stworzenie niźli człowieka. Kość jarzmowa i mięśnie wokoło niej, w miejscu gdzie zatrzymała się łapa, były wyraźnie opuchnięte, a skóra w tej okolicy niebywale sina. Zniekształcenie, spowodowane potężnym, ogłuszającym uderzeniem okazało się być śmiertelnym. Wgnieciony fragment czaszki musiał wbić się w mózg i przerwać ważniejsze połączenia nerwowe między płatami i pniem mózgu. Nie było żadnych szans na przeżycie. Pozostało jedynie zmasakrowane ciało, prawie nie przypominające przedstawiciela homo sapiens.
![](https://img.wattpad.com/cover/106705841-288-k797785.jpg)
CZYTASZ
singing of angels。 ー shingeki no kyojin
Fanfiction❝ ー Look, I've been through so much pain And it's hard to maintain any smile on my face 'Cause there's madness on my brain So I gotta make it back But my home ain't on a map Gotta follow what I...