Are we just sinking in the ocean of faces?
*
Bose, brudne od ciemnoszarego pyłu i błota stopy ociężale przesuwały się po krzywym, kamiennym chodniku, co chwila potykając się o nieco wystające fragmenty śmieci. Między posklejane z potu palce wplątywały się długie, poskręcane włosy, dodatkowo raniąc skórę i utrudniając poruszanie się. Zdarte, stwardniałe już pięty bez oporu pokonywały kolejne kroki, nadziewając się na grube odłamki szkła i plastiku, wyrzucone przez ludzi idących przodem. Czasem pod stopami dało się wyczuć coś miękkiego, niekiedy nawet jeszcze ciepłego, pokrytego lepką substancją. W takich sytuacjach nieprzyjemny kilkusekundowy dreszcz przebiegał od koniuszków palców aż po ostatni włos na głowie. Świeże, zmasakrowane przez tłum zwłoki. Przeżyją tylko najsilniejsi.
Szary tłum, w którym ciężko znaleźć wyróżniającą się jednostkę, przemieszczał się powoli ulicami miasta. Niczym jedna wielka zbita masa, pokryta brudem i skrajną nędzą, wędrowali, a właściwie snuli się, poszukując tymczasowego schronienia. Wychudzone ciała, odziane jedynie w porozrywane płaszcze, dające złudzenie bezpieczeństwa, nie różniły się niczym między sobą; u wszystkich widoczne były odstające żebra, posiniaczona od uderzeń skóra, a niekiedy także drobne rany i zadrapania. Przepychając się nikt nie zwracał uwagi na resztę. Tłum zadawał ciosy sam sobie, eliminując tym samym słabsze jednostki, aby dać więcej przestrzeni do życia silniejszym osobnikom. Naturalne prawo bytu.
Zimne, wilgotne powietrze otulało zeschniętą skórę, jeszcze bardziej chłodząc wymęczone organizmy. Pleśń na ścianach budynków zmuszała tłum do ściśnięcia się jeszcze bardziej - aby nieznana bakteria nie spowodowała epidemii, wyżynając tym samym połowy ludzi w pień. Wysoki na trzy metry mur, zbudowany nie wiadomo kiedy przez władze, zdawał się szydzić z nieszczęśników, którym w porę nie udało się uciec wgłąb miasta. Równo ustawione, kamienne bloki i rozciągnięty wzdłuż nich drut kolczasty nie dawały szans na któremukolwiek z niemal śmiertelnie wykończonych straconych na ucieczkę. Zostali zamknięci w klatce, z której nie da się wyjść. Władze zadecydowały za nich - skazując ich na śmierć w męczarni, koszmarze. Odgrodzeni od reszty miasta, mogli tylko snuć się wzdłuż zgubnego muru, odliczając jednocześnie dni i godziny do własnej śmierci. Nikt nie był nikomu bliski, wszyscy byli sobie obcy. Zwarty, długi sznur takich samych ludzi czekających na koniec, uwolnienie od cierpienia. Ludzie czekający na zbawienie, które nigdy nie ma prawa nastąpić.
Ciemny, surowy mur zdawał się przyglądać nieszczęśnikom z litością, jakby chciał pochylić się nad nimi i wpuścić ich w bezpieczne miejsce - wgłąb miasta. Jednak nikt z wewnątrz Paradis nie wiedział, co czeka po drugiej stronie muru, od zewnętrznej jego strony. Władze surowo zakazały dzielić się tą informacją.
Tłum więc wciąż wędrował wzdłuż muru, z każdym dniem pomniejszając się o kilka kolejnych osób, których zwłoki gniły niespełna parę metrów od radosnych, tętniących życiem kolejnych uliczek miasta za ogrodzeniem.
I wędrował, dopóki nie padł ostatni z nieszczęśników, a tuż za jego plecami nie dało się słyszeć śmiechu, zdecydowanie bardziej przypominającego skrzek.
*
- Miasto Paradis kilkaset lat wcześniej podzielone zostało na trzy rejony. Umowne granice nazwano Murami, aby każdy z nich mógł zyskać oddzielny system władzy. Im głębiej w miasto tym zmienia się ukształtowanie terenu. Najbardziej wewnętrzna jego część jest nieco wyżej usytuowana od dwóch pozostałych. W niektórych miejscach spotyka się lasy, chociaż współcześnie już nie propaguje się zachowania zieleni - przez rozwój przemysłu nie są już ludzkości aż tak bardzo potrzebne. Każdy z mieszkańców w momencie narodzin przypisany zostaje do konkretnego rejonu i nie jest w stanie bez specjalnej zgody najwyższych władz przemieszczać się po mieście. Hierarchia jest mimo wszystko przestrzegana. Za złamanie prawa grozi śmierć przez postrzelenie w tył głowy. Porządku skrupulatnie pilnują władze. Wszystko musi być podporządkowane władzy, w przeciwnym razie wyciągane są z tego konsekwencje. Rząd nie może pozwolić obywatelom na wolność. - głośne skrzypienie starego mebla wyrwało postać z wewnętrznych przemyśleń.
![](https://img.wattpad.com/cover/106705841-288-k797785.jpg)
CZYTASZ
singing of angels。 ー shingeki no kyojin
Fanfiction❝ ー Look, I've been through so much pain And it's hard to maintain any smile on my face 'Cause there's madness on my brain So I gotta make it back But my home ain't on a map Gotta follow what I...