7♥

5 0 0
                                    


  Jechaliśmy przez dłuższy czas w ciszy, aż w radiu zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka: So wie du bist. Od razu zaczęłam pod nosem nucić sobie słowa, gdyż doskonale je znałam. Piosenka to odzwierciedlała moje życie. Ironia losu, co nie?

- Bardzo ładnie śpiewasz - powiedział do mnie Eric, po czym cmoknął mnie kolejny raz w policzek.

- A ty chyba polubiłeś moje policzki, hm? :)

- Chyba Ci się podoba, skoro się nie odsuwasz. Ale i owszem, bardzo mi się spodobały. Szczególnie całować je, gdy się śmiejesz.

- Szczerze? Kompletnie nie rozumiem tej całej sytuacji, jaka od jakiegoś czasu się dzieje, ale chyba nie chcę jej rozumieć, bo mi się podoba. ;) - nastąpiła cisza, a ja po chwili zastanowienia, czy na pewno mam to powiedzieć - i mam nadzieję, że nie robisz tego dla jakiegoś zakładu czy coś, tylko sam z siebie, bo po prostu chcesz, a nie żeby coś komuś udowodnić czy coś, cokolwiek. - powiedziałam niemal na jednym oddechu, po czym wbiłam wzrok w swoje dłonie udając, że tygodniowe wzorki na paznokciach są bardziej interesujące niż panująca w tym samochodzie sytuacja.

Jednak Eric nic nie powiedział. Nie ukrywam, trochę zrobiło mi się smutno, ale byłam też zła na siebie, że to powiedziałam. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Brunet skręcił w drogę z betonowych płyt z oddali której widać było niewielkie jezioro w którym przeglądało się słońce.

Oboje wysiedliśmy z samochodu, ja od razu podeszłam do brzegu jeziora i usiadłam bawiąc się wodą. Ku mojemu zaskoczeniu, Eric, usiadł za mną. Biorąc całe moje ciało sobie pomiędzy nogi.

- Nigdy bym się o Ciebie nie założył. No bo w sumie nie ma po co. Jakoś od dawana chciałem cię gdzieś wyrwać, zabrać, zaprosić gdziekolwiek tak tylko żeby po prostu porozmawiać. - mówiąc to muskał ustami moją szyję, a mnie zrobiło się gorąco.

- No to rozmawiajmy. - odpowiedziałam, kiedy tylko obudziłam się z transu, jaki mi zapewnił tymi mokrymi muśnięciami. Usiadłam na przeciwko niego, aby wygodniej się nam rozmawiało, żeby utrzymywać kontakt wzrokowy. Jednak on uznał, że odległość, jaka nas dzieliła była za daleka, więc przyciągnął mnie do siebie wręcz wciągając prawie na swoje kolana. Zrobiło mi się ogromnie miło. W brzuchu szalały motyle, a serce prawie rozerwało mi klatkę piersiową. Boże, co ten człowiek ze mną robi.
Chwilę porozmawialiśmy, opowiadając sobie nawzajem o głupotach, ale przy tym chciało nam się bardzo śmiać, co czyniliśmy po każdych słowach wypowiedzianych z naszych ust. Aż od słowa do słowa, tak po prostu. Jak całe to nasze spotkanie, jak to że się śmiejemy, jak to, że jesteśmy wobec siebie tak bardzo blisko. Bo tak po prostu zaczęliśmy się całować. No tak, całować tak po prostu, a byliśmy sobie obcymi ludźmi. O czym sobie przypomniałam i mimo że moje serce nie kazało przerywać tego błogiego pocałunku, ja oderwałam się od niego:

- Ja nie mogę, przepraszam. Nie powinniśmy. Nie chcę żebyś uważał mnie za kogoś bardzo łatwego, że już na pierwszej randce się całuje z nim. Z resztą kurde to nawet nie jest randka. Co się ze mną dzieję, że tak ci ulegam, kurde, głupie to!

- Stop, stop, stop. - natychmiast przerwał mój monolog i wziął twarz w swoje dłonie. - Jesteś dla mnie baaardzo ważna! Dziewczyno, ogarnęłaś moją głowę zaraz po tym, jak udzieliłem Ci korków z matmy, niezmiernie miło mi było Ciebie uczyć. Dlatego przestań mówić, że jesteś łatwa! Wiesz jak było mi trudno zdobyć z tobą kontakt! I skoro nie chcesz udzielić, dać mi swoich cudownych ust to tak, to jest randka. Tego właśnie chce, bo chcę Ciebie, głupiutka!

- Kurde, ryczę! - odpowiedziałam na jego monolog i zaczęłam się śmiać.

- Przestań! - i wtedy pierwszy raz mnie przytulił..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Don't be bad, write a comment! 

DiaryWhere stories live. Discover now