Podniosłam oczy ku górze i zobaczyłam miłość swojego życia, chłopaka na którego widok serce chciało opuścić wnętrza mojego ciała, chłopaka, który zabija mnie swoim poczuciem humoru i inteligencją.
- Tak, tak. - odpowiedziałam lekko się krzywiąc.Kazał mi się posunąć obok siebie na ławce. I wziął delikatnie moją obolałą nogę w swoje dłonie. Chyba jednak domyślił się, że kłamie. No cóż, ale to miłe z jego strony. Moje rozmyślania przerwał jego głos:
- Spuchła ci.. - powiedział, a następnie sięgnął ze swojej torby maść i posmarował mi moją obolałą, spuchniętą kostkę. Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego siedziałam cicho zaciskając piąstki z bólu.
- Skończone. Ale wiesz.... trochę mam do siebie pretensje. - nie odezwałam się nic, pozwalając mu kontynuować swoją wypowiedź. - Mam do siebie pretensje, bo dobrze wiedziałem jak bardzo zależało Ci na tym meczu, jak bardzo dobrze grałaś, żeby nie spieprzyć żadnej akcji. Dlatego no.. mogłem trochę odpuścić i spieprzyć tę zagrywkę. - mówił nadal wcierając maść w moją kostkę.
- Przestań! Nie mów tak, bo wcale tak nie było. Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć?! To tylko i wyłącznie gra, zabawa. Nie twoja wina, piłka była super tylko rozgrywająca ją popsuła. Ale nie martw się, wypadki zdarzają się wszędzie, przejdzie mi i będzie dobrze, tak? :) Także głowa do góry! - bez wahania zaczęłam swój monolog, a on sprzedał mi najpiękniejszy uśmiech.
- Czekasz na kogoś?
- Tak, czekam na autobus, który mam za jakieś dwie godziny? Jakoś tak, czemu pytasz?
- Bo wszyscy już poszli, a ty nadal tu siedzisz.
- Jak widać nie wszyscy, skoro jesteś tu ty - odgryzłam się i uśmiechnęłam jak najładniej potrafiłam.
- No tak, masz rację. Pozwolisz odwieźć się do domu?
- Nie, nie, nie! - odpowiedziałam szybko, po czym dodałam - Nie chcę robić Ci problemu czy cokolwiek. Ja już sobie pójdę powoli na ten przystanek żebym zdążyła się dokuśtykać. - odpowiedziałam mu,a w międzyczasie zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby. Na co on "wyrwał" moją torbę z mojej ręki i rzekł:
- Nawet tak nie mów, zabiorę cię tylko musisz mi dokładnie wskazać drogę.
- Dziękuję. - odpowiedziałam mu, po czym sprzedałam mu najpiękniejszy uśmiech jaki mam.
Eric pomagał mi wstać, pozbierać wszystkie rzeczy: kurtkę, maści, opaskę, wodę i tym podobne, a ja cały czas się uśmiechałam do niego jak tylko nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały.
- Od samego początku dnia mnie prowokujesz!
- Co masz na myśli?
- Za każdym razem jak na siebie wpadniemy to się tak super do mnie uśmiechasz, a że uśmiech masz boski to miałbym ochotę... chociaż w sumie nie ważne, chodźmy :)
- No to jak takę to mogę przestać się do Ciebie uśmiechać, żeby Cię nie prowokować, co ty na to?
- Przeeeeestań, nie wytrzymałbym. - mówiąc to, cmoknął mnie w policzek.
Zszokowana tym, co stało się przed chwilą, z jego pomocą kuśtykałam do jego czarnego Passata. Patrzcie, nawet samochód ma ten, co i mnie się podoba. Jak tu go nie kochać?
-Ty mieszkasz jakoś niedaleko Pabla, tak?- Tak, dwa domy dalej. :)
- To może... pozwolisz, że przed tym, jak odstawię Cię do domu, porwę cię na jakiś czas?
- Nie wiem, czy to doby pomysł...
- Myślę, że świetny! Ty, ja i łona natury? Jakiś wypad nad jeziorko? Trochę pogadamy, pośmiejemy się, bo masz boski śmiech... Co ty na to?
- No dobra. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Don't be bad, write a comment!

YOU ARE READING
Diary
RomanceSusan and Eric... Historia dwojga młodych ludzi, którzy zaczynają swoje życie "od nowa". Razem, ale jakby oddzielnie. ON - doskonały słuchacz, ale jeszcze lepszy pomocnik, chce zostać trenerem piłkarskim, jego hobby to geografia i architektura...