Wychodząc z klasy po lekcji matematyki na której pani oddała sprawdziany, lekko przybita, oglądając swoją kartkę z oceną, rozmyślałam jak powiedzieć mamie, żeby nie była zła, żeby dała mi pieniądze na korepetycje czy cokolwiek żeby po prostu zaliczyć to okrucieństwo i mieć półrocze "z głowy". Podczas mojego poszukiwania w myślach odpowiedniego rozwiązania zaistniałej sytuacji wpadłam na mojego sąsiada, Pabla. Kiedy ten zobaczył mnie przybitą, a z racji tej, że jest najlepszym przyjacielem, a wręcz "bratem" mojej siostry poczuł się trochę pewnie odpowiedzialny za mój stan. Z racji tej, że on sam nie rozumie królowej nauk zaproponował mi pomoc jego kumpla z równoległej klasy - Erica. I tak się też stało. Spotkaliśmy się w szkolnej bibliotece i od słowa do słowa przeszliśmy do matematyki - celu naszego spotkania. Banał? No banał, ale było miło. Wręcz możliwe że za miło... Bo razem z funkcją pokochałam także jego... Po skończonych korepetycjach udaliśmy się do swoich domów jak gdyby nigdy nic.. Wieczorem napisał do mnie, żeby sprawdzić czy na pewno wszystko umiem na jutrzejszą poprawę, jak gdyby martwił się? zależało mu? Nie wiem, ale było to miłe. I skacząc po łóżku jak głupia, cieszyłam się że jednak o mnie pomyślał.
Na drugi dzień...Dzień mojej porażki... a może zwycięstwa? No kto wie. Także podeszłam do problemu, do królowej nad królowymi, do matmy, z głową i wszystkimi wskazówkami od mojego korepetytora. Tak też rozwiązałam każde z zadań, które mieściły się na mojej kartce. Dokładnie sprawdziłam każde zadanie. Kamień spadł mi z serca, jednak na wyniki musiałam czekać cały tydzień... eh. Po sprawdzianie dostałam sms'a: "Jak poszło? :) ". Pewnie domyślacie się od kogo, tak tez odpisałam zgodnie z prawdą "Jest dobrze, wyniki prawdopodobnie za tydzień to się okaże, dzięki jeszcze raz :) ". Podekscytowana jak nigdy odłożyłam telefon do kieszeni kurtki i wsiadłam do autobusu. Siadając na fotelu poczułam wibracje w swoim smartphonie, tak też pospiesznie wyciągnęłam go z kurtki. Po kilku próbach wpisywania szybko odpowiedniego hasła wreszcie odczytałam wiadomość:
od Eric: "To super..."
I nie powiem, zabolało mnie troszkę w serduszku. Chociaż to moja wina, bo to ja narobiłam sobie nadzieję na coś więcej, na jakąkolwiek relację pomiędzy nami. Ale cóż... wyszło jak zawsze.
Przez cały tydzień oczekiwania na wyniki moich wypocin denerwowałam się najbardziej, bardziej niż w ciągu moich dwóch lat w liceum. Był czerwiec i prawie koniec szkoły. Przez cały czas wyobrażałam sobie najgorsze, że oblałam, że nie przejdę do następnej klasy i inne tego typu historię, mój mózg, w skrócie mówiąc, strasznie szalał. A potęgowało w nim to, że Eric przez cały ten tydzień miał mnie "gdzieś". Unikał mojego wzroku, nie pisał, zachowywał jakbym była zupełnie obcą dla niego dziewczyną, obcym człowiekiem? Szalałam z nerwów. No ale przyszedł czas matmy, ostatniej mojej godziny, oddanie testu, moje być czy nie być w liceum, przepustka do klasy maturalnej, przepustka do spełnienia marzeń...
Zdenerwowana otworzyła drzwi klasy, trochę spóźniona, bo musiałam iść do łazienki, gdyż z nerwów zrobiło mi się słabo. Banał? Tak się dzieje zawsze, gdy za bardzo na czymś mi zależy, taka już jestem. A i przynajmniej masz kolejną cechę, jeżeli chcesz napisać o mnie książkę. :D Wracając. Na szczęście mam wyrozumiałą panią i nie okrzyczała mnie za spóźnienie. Nadszedł czas oddania moich wypocin. Pani spojrzała na mnie z politowaniem.. A we mnie zaczęło się wszystko trząść. Zaczęłam wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. Podczas gdy pani oddawała sprawdziany innym poprawiającym, ja wymyślałam wymówkę dla mamy, wymyślałam, co można by jeszcze zrobić żeby dostać się do trzeciej klasy licealnej i spełnić swoje marzenia.. Przyszła kolej na mnie... Pani podeszła do mojej ławki, uścisnęła moją dłoń. A ja w szoku. Oddała mi moją pracę - 91% (bdb). Cała w skowronkach prawie spóźniłam się na autobus!
Przez resztę dnia zastanawiałam się czy mam do niego napisać, ale moje rozmyślenia przerwał dźwięk sms'a:
od Eric: I jak? Wszystko dobrze?
do Eric: Tak, wszystko okej, zdałam - 91%. Dzięki jeszcze raz. Mogę ci się jakoś odwdzięczyć, nie wiem: pieniądze, kawa, ciastka, cokolwiek?
od Eric: Nie, chyba nie masz co mi zaoferować.
I zabolało po raz 156321032154. A moje uczucie rosło. Ale nic, postanowiłam cieszyć się dalej swoją 5 ♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Don't be bad, write a comment!

YOU ARE READING
Diary
RomanceSusan and Eric... Historia dwojga młodych ludzi, którzy zaczynają swoje życie "od nowa". Razem, ale jakby oddzielnie. ON - doskonały słuchacz, ale jeszcze lepszy pomocnik, chce zostać trenerem piłkarskim, jego hobby to geografia i architektura...