Ten poniedziałek już od rana nie zapowiadał się najlepiej.
- Eva, co się stało, że jednak nie dotarłaś na piatkową imprezę? - spytała Vilde.
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się. Byłam pewna, że dotarłam do domu Williama, ale nie pamiętałam wiele. Pamiętałam alkohol i niebo, a poza tym miałam w głowie wielką pustkę. Powoli zaczynałam wpadać w panikę.
- Vilde, jestem pewna, że byłam na tej imprezie - stwierdziłam stanowczo. - Vilde, ja musiałam tam być. Powiedz mi, że tam byłam, błagam.
- Nie wiem, Eva. Nie widziałam Cię tam. - zaczęła mnie przekonywać, ale gdy zobaczyła moją wystraszoną minę objęła mnie ramieniem. - Nic nie pamiętasz?
Próbowałam sobie przypomnieć, ale to nic nie dało.
- Vilde, wiesz, że nigdy nie urwał mi się film. Wiem, że często piłam dużo, ale nigdy nie urwał mi się film.
- Słońce, to nic strasznego - pogładziła mnie po ramieniu. - Niektórym się to zdarza co weekend, nie martw się!Ten temat nie dawał mi spokoju. Siedziałam na matematycę i próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek, co miało miejsce w piątkowy wieczór. Czy naprawdę nie było mnie na imprezie? Nie, to niemożliwe; przecież pamiętam, że piłam tamtej nocy alkohol. Co jeśli piłam go w jakimś parku i stąd to wspomnienie nieba? Jeśli tak, to co do cholery robiłam w parku?
Cokolwiek się działo, było to czarną dziurą i byłam pewna, że nigdy sobie tego nie przypomnę. Pierwszy raz urwał mi się film, może to nic takiego, ale ja nienawidziłam całkowicie tracić kontroli.
Zaczęłam rozmyślać o sobotnim popołudniu. Faktem było, że obudziłam się we własnym łóżku, co trochę mnie uspokajało. Możliwe było też to, że niczego nie zgubiłam. Gdy się obudziłam od razu sprawdziłam, czy wszystko jest na swoim miejscu. Torba leżała na podłodze w holu, w niej klucze, portfel i dokumenty. Później spojrzałam w lustro i uświadomiłam sobie, że wciąż mam na sobie imprezowe ciuchy. Szara sukienka i czarne rajstopy.
Czarne rajstopy.Moja ręka wystrzeliła w górę z prędkością światła, a gdy pani Overn pozwoliła mi wyjść do łazienki, szybko wybiegłam z klasy. Napisałam smsa do Vilde, a ta sekundę później pojawiła się na korytarzu.
- Mów co się stało, Eva! - powiedziała cała zmachana. - Coś sobie przypomniałaś?!
Byłam przerażona.
- Vilde - zaczęłam chodzić w kółko. - Próbowałam sobie przypomnieć, co działo się w piątek, ale nic to nie dało. Później wspominałam sobotę, to jak się obudziłam po imprezie. Była jakaś szesnasta, poszłam sprawdzić czy nic nie zgubiłam. Znalazłam torbę, klucze i wszystko...
- To chyba dobra wiadomość? - wtrąciła przyjaciółka.
- Vilde... - zatrzymałam się w końcu i spojrzałam w podłogę. - Vilde, ja później spojrzałam w lustro i... wiesz, miałam na sobie jeszcze wczorajsze ubrania i Boże, Vilde, moje rajstopy były całkowicie podarte - mówiłam to drżącym głosem i czekałam, aż do mojej przyjaciółki dotrze to, co powiedziałam. Trwało to dłużej niż myślałam, więc mówiłam dalej.
- W sobotę nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo wiesz, po pijaku, dzieją się różne zagadkowe rzeczy, ale skoro jest szansa, że nie było mnie na imprezie, to co jeśli....
- Eva, uspokój się - przytuliła mnie mocno, ale to nie pomagało. Byłam przerażona.
Zadzwonił dzwonek, więc wróciłam do sali po swój plecak, a później znów spotkałam się z blondynką na korytarzu. Schodzilysmy po schodach i kontynuowałyśmy temat. Całe szczęście, że Vilde obejmowała mnie ramieniem, bo pewnie straciłabym równowagę i spadła z tych pierdolonych schodów.
- Eva, nie martw się tym na zapas. Nie możesz być pewna, że rajstopy nie rozdarły się przez coś innego - uspokajała mnie.
- Vilde, a co jeśli... - zaczęłam płakać. Już nie mogłam powstrzymywać łez. Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona jak teraz. - Co jeśli na tej imprezie ktoś mnie zgwałcił? Albo co jeśli ktoś zgwałcił mnie gdzieś indziej, skoro nie dotarłam na imprezę?
- Wiem, że możesz być wystraszona, ale myśl logicznie. Po jakim gwałcie ofiara budzi się we własnym łóżku i śpi smacznie do popołudnia?
Miałam myśleć logicznie? O kurwa. To nie ona miała w głowie wielką lukę, która mogła zaważyć na całym jej życiu.
- Eva, możemy porozmawiać? - usłyszałam głos za mną. Był to oczywiście Schistad, bo kto inny pojawiał się zawsze gdy działo się coś złego? Nie wiedziałam jak długo szedł za nami, ale miałam nadzieję, że niewiele słyszał.
Otarłam łzy, ale mój głos wciąż drżał, gdy mu odpowiadałam.
- Nie teraz, Schistad.
- To ważne. - nalegał. Nie wiem co dla Chrisa mogło być takie ważne, ale nie miałam nastroju na jego zaczepki.
-Odpuść, Chris, chociaż raz.Naprawdę nie mam teraz do tego głowy.
I odeszłyśmy z Vilde szybkim krokiem.Wieczorem siedziałam na schodach przed domem i myślałam o tym, że oddałabym wszystko, żeby mama była teraz przy mnie. Miałam w głowie jeden wielki bałagan, nawiedzały mnie coraz to gorsze scenariusze. Nie miałam pomysłu jak dowiedzieć się tego, co się wydarzyło. Miałam przeczucie, że byłam na piątkowej imprezie, ale skoro nie, to kogo miałam spytać o to, co się działo? Mój mózg to była jedna wielka przerażająca maszyna. Wiedziałam tyle, że nienawidziłam Jonasa jeszcze bardziej niż w piątkowe południe, bo gdyby nie on, to wszystko nie miałoby miejsca.
Siedziałam na tych schodach jeszcze długo, myśląc o tym, co mogę zrobić i jak sobie poradzić z wspomnieniami, których nie mam, ale jedyne co wtedy przychodziło mi do głowy było to, że coś, czego nie ma, jest tak kurewsko ciężkie, że nie potrafię tego unieść.

CZYTASZ
half past five | eva & chris
Fanfiction"Moją szyję całował nowopoznany chłopak, a Chris tańczył z dziewczyną, ktorej imienia nie znałam. Mogę się założyć, że on też nie zadał sobie trudu, żeby je poznać. Całował ją, ale patrzył na mnie, gdy z głośników słychać było "I only call you when...