Chris pov:
Siedziałem na krawężniku przed domem i paliłem papierosa. William organizował dziś imprezę, o której było głośno od kilku dni. Dużo alkoholu, dużo chętnych lasek i dobra muzyka. Brzmiało jak jakiś raj, ale dzisiaj nie uśmiechałem się na tą myśl. Zastanawiałem się czy iść, bo właściwie nie miałem na nic ochoty. Był 28 września, a to znaczyło, że dzień od początku był przegrany. Nie chciałem zawieść kumpla, więc postanowiłem, że pójdę na imprezę chociaż na chwilę.
Gdy przyszedłem, zabawa trwała w najlepsze . Przywitałem się z chłopakami z The Penetrators, a William wsadził mi do ręki piwo.
-Stary, Ty zawsze wiesz czego potrzebuję.
- Mam wrażenie, że zaraz zrelaksujesz się w trochę inny sposób - powiedział Will z uśmiechem i wskazał lekko głową na coś za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem rudą dziewczynę, z którą całowałem się dzisiaj w szkole, póki nie przeszkodziło nam głośne trzaśnięcie szafki. Nie zastanawiałem się wtedy czemu Eva była taka wkurwiona, ale dziękowałem jej w duchu, bo nie miałem dłużej ochoty całować się z tą pierwszoklasistką. Teraz jednak znowu przyciągnęła mnie do siebie i szepnęła mi do ucha:
- Może dokończymy to, co zaczęliśmy dzisiaj w szkole?
Właściwie to nie miałem też nic do stracenia i pomyślałem, że może być tylko lepiej. Zaczęliśmy się całować; nie bawiliśmy się w delikatność i od razu ruszyliśmy w kierunku sypialni, gdy nagle naszła mnie myśl, że to bez sensu. Odsunąłem ją od siebie, a ona chyba trochę się zdziwiła. Sam byłem zaskoczony, bo nigdy nie odmawiałem takim gorącym dziewczynom.
Zostawiłem ją i wróciłem do chłopaków, którzy z czegoś się śmiali, a po chwili zorientowałem się, że śmieją się ze mnie.
- Co jest, stary? - zaśmiał się Max - Viagra jeszcze nie zaczęła działać?
Wszyscy jeszcze raz wybuchnęli śmiechem, a mi automatycznie podniosło się ciśnienie. Zareagowałem automatycznie, nawet nie zastanawiałem się co robię, ale sekundę później pchnąłem Maxa tak, że uderzył mocno plecami w ścianę a potem osunął się na podłogę.
- Co Ty odpierdalasz, Chris? - zawołał William, ale nie zastanawiałem się nad tym pytaniem, bo buzowały we mnie emocje. Odciągnął mnie od grupy i zaprowadził do pobliskiego pokoju.
- Stary, co Ty odpierdalasz? - zawołał.
- Zamknij mordę, nie jesteś kurwa moim ojcem - krzyknąłem i tyle wystarczyło, żeby dotarło do mnie, że to nie Max był głównym powodem mojego wybuchu. Byłem wściekły na siebie, na Maxa,na Williama, a najbardziej byłem wściekły na ojca.
- Dziś wypada rocznica jego śmierci, prawda? - spytał już spokojny William. - Zawsze się tak zachowujesz, gdy jest koniec września.
- Nie masz pojęcia, o co może mi chodzić - powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
Miał rację. Miał pierdoloną rację.
A ja musiałem zapalić.Wyszedłem na balkon, ale nie tylko ja wpadłem na ten pomysł. Wystarczyło, że zobaczyłem długie, lekko falowane włosy, żeby wiedzieć kto to jest. No... i ten tyłek. Nie wiem czy ktoś inny miał taki idealny tyłek.
Eva trzymała w ręce wino i nie odrywała wzroku od nieba.
- Zły dzień? - spytałem, a dziewczyna trochę się przestraszyła. Później spojrzała na mnie krótko i wróciła wzrokiem do swojego nieba.
- Powiedz mi, który nie był zły, Schistad - odpowiedziała.
- Chcesz pogadać? - zaproponowałem. Właściwie nigdy z nikim nie rozmawiałem o swoich problemach, bo gówno dawało mi to całe "będzie dobrze". To była jednak Eva. Była sarkastyczna i wredna, to dlatego sądziłem, że można jej w pewnym stopniu ufać. Lubiłem taki typ ludzi. Zresztą, dziś wszystko było mi już obojętne.
- Nie, ale Ty pewnie chcesz.
- Właściwie też nie mam ochoty - skłamałem.
Zapaliłem i zaciągnąłem się dymem. Kurwa, nawet to dzisiaj nie pomagało. Podałem Evie papierosa, a ta wzięła go nawet na mnie nie patrząc. Nie wiedziałem, co dzieje się w głowie tej dziewczyny, ale mogło być to coś równie pojebanego jak w mojej.
- Powiedz mi, jak to jest, że możesz mieć wszystko, a wystarczy jedna pierdolona rzecz; jakaś data, zdjęcie, cokolwiek i wszystko nagle wydaje się takie gówno warte? - zapytałem po chwili, bo nie mogłem dłużej trzymać tego w sobie.
Eva pociągnęła zdrowo z butelki.
- Nie wiem, ale czasem coś, czego nie ma może być tak ciężkie, że nie można tego unieść.
Nie byłem pewny czy była pijana czy po prostu mądrzejsza niż sądziłem, ale właśnie w tej chwili poczułem, jakby ktoś mnie rozumiał.
- A Ty? - zacząłem. - Czego potrzebujesz?
Eva miała poważną minę i już otwierala usta, gdy nagle je zamknęła. Później w końcu na mnie spojrzała i zaśmiała się.
- Alkoholu. Potrzebuję więcej alkoholu.
A ja już nie dowiedziałem się, czego jej brakowało tak naprawdę. Nie chciałem, żeby mnie to interesowało, ale nic nie mogłem na to poradzić. Może to egoizm, ale jakąś ulgę sprawiało mi to, że nie tylko ja mam zły dzień.
Przez następne minuty piliśmy wino i razem gapiliśmy się w niebo, a z naszych ust nie padło już żadne słowo. Zastanawiałem się wtedy nad tym co powiedziała i uświadomiłem sobie, że to były słowa, które idealnie opisywały burdel w mojej głowie.
Coś czego nie ma, może być tak ciężkie, że nie potrafisz tego unieść.----------------
Nie jestem pewna czy poradziłam sobie z perspektywą Chrisa, ale mam nadzieję, że Wam się podoba.
Dziękuję za 200 wyświetleń, to dla mnie naprawdę dużo i dziękuję, dziękuję, dziękuję!

CZYTASZ
half past five | eva & chris
Fiksi Penggemar"Moją szyję całował nowopoznany chłopak, a Chris tańczył z dziewczyną, ktorej imienia nie znałam. Mogę się założyć, że on też nie zadał sobie trudu, żeby je poznać. Całował ją, ale patrzył na mnie, gdy z głośników słychać było "I only call you when...