- Sory, dupeczki, ale to nasze miejsca.
Vilde zachichotała, ale mi i Noorze nie było do śmiechu.
- Są podpisane? - spytałam i zaczęłam teatralnie oglądać siedzenia, a później spojrzałam w twarz trzecioklasiście, który chciał nas wywalić z tylnych miejsc. - Wydaje mi się, że nie, zatem... spierdalaj.
Czekała nas godzina jazdy do Drammen. Może to nie dużo, ale nie miałam zamiaru męczyć się na przodzie i wysłuchiwać życiowych rozmów dwójki nauczycieli, którzy pojechali z nami w roli opiekunów.
- Co jest Max? Siadaj na dupie, mam już dość stania.
Od razu rozpoznałam głos Chrisa.
Spojrzał na nas zza pleców owego Maxa, a później wyminął go i stanęliśmy twarzą w twarz.
- No proszę - zaczął. - Moja ulubiona biegaczka zajęła miejsca elity. Rozumiem, że mogło Ci się pomylić, więc będę tak miły i dam Tobie i Twoim koleżankom chwilę. Na przodzie są jeszcze wolne miejsca - uśmiechnął się z ironią i puścił mi oczko. Oczywiście w międzyczasie zdążył mnie też dokładnie zlustrować.
- To dobrze, Skarbie. Spiesz się, to może zdążysz zająć sobie miejsce obok Twojej kochanej pani Overn - odpowiedziałam.Nie miałam ochoty robić dramy, ale zdecydowałam, że nie dam sobą pomiatać. Chris może potrafił być momentami całkiem w porządku, może nawet całkiem zabawny, ale było tak tylko wtedy, gdy w pobliżu nie było innych ludzi. Przez większość czasu był wkurwiającym chujem, który za nic ma uczucia innych. Może on był jakiś bipolarny?
Zgromadzeni wokół nas zaczęli gwizdać i bić mi brawo, jednak to nie zbiło Chrisa z tropu.
- Rzeczywiście jesteś taka mocna w gębie jak mówili moi kumple - zaśmiał się. - Ale oni chyba mieli na myśli coś innego.
Zapadła cisza. Tylko gdzieś zza pleców tego dupka usłyszałam:
- Stary, przesadziłeś.
Nie miałam ochoty się sztucznie uśmiechać i odpowiadać jakimś bolesnym tekstem. Chciałam żeby bolało go dosłownie. Zamachnęłam się, ale Chris wyczuł moje zamiary bo zgiął się w pół i przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Mógłbyś chociaż raz wymyślić coś innego, frajerze.
Z całej siły walnęłam go kolanem w brzuch tak, że znowu zgiął się w pół, a ja wylądowałam bezpiecznie na ziemi. Znów wybuchnęły oklaski, a ja uniosłam pięść do góry jako symbol mojego zwycięstwa i zaczęłam się kłaniać. Wtedy do autobusu wparowała pani Overn.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęła. - Czy wy się biliście do cholery?
Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej zdenerwowanej.
- To tylko taka zabawa, proszę Pani - chciał załagodzić sytuację Chris, ale dziś nawet jego urok nie działał na matematyczkę. Biedny Schistad. Nic mu dziś nie wychodziło.
- Milcz, Schistad! Ty i panna Eva Mohn będziecie siedzieć przy mnie na przednich siedzeniach. No już, szybko! Mam wysłać zaproszenie?Jęknęłam z irytacją. Czemu wszystko co złe spotykało mnie właśnie przez niego?
***
Miejsce naszego zakwaterowania rzeczywiście było piękne. Właściwie Norwegia słynęła z pięknych miejsc, a takich jak to było mnóstwo. Jezioro, piękne drewniane domki i zero zgiełku miasta.
Nauczyciele zawsze dawali nam dużo swobody na takich wyjazdach, a to oznaczało jedną, wielką, niekończącą się imprezę. Nikt nie chciał marnować czasu, więc wszyscy od razu wzięli się za alkohol. Postanowiłam, że nie będę dużo pić, bo bałam się, że skończy się tak jak ostatnim razem. Gdyby ktoś mi zaproponował, oczywiście nie mogłabym odmówić, ale póki tak się nie działo, chciałam zachować trzeźwy umysł.
- Evaa, chodźmy do domku chłopaków- Noora miała błagalny ton.
- Pójdziemy pod warunkiem, że opowiesz mi co jest między Tobą a Williamem. Jesteś mi coś winna, przecież wiesz, że spotkam tam tego zjebanego Schistada.
Noora spojrzała na mnie zdziwiona.
- Skąd wiesz o...- przerwała, bo dołączyła do nas Vilde. Blondynka trzymała wino w ręce i krzyczała mi do ucha
- Raz, dwa, impreza trwa! Do Penetratorsów idę ja!***
- Dobra, mordeczki! - wskoczył na stół Max. - Gramy w butelkę! Kto jest taki odważny?
Niewielkie grono zebrało się wokół stolika, a ja stanęłam z boku.
- Grasz, piękna? - złapał mnie w talii jakiś blondyn. Nie lubiłam napalonych chłopaków, ale nie miałam nic przeciwko gorącym napalonym chłopakom. Ten był zdecydowanie gorący, a ja miałam nigdy nie odmawiać. Usiedliśmy na podłodze, bo na kanapach już nie było dla nas miejsca. Chłopak wciąż trzymał dłoń na mojej talii.
- Jestem Erik - przedstawił się.
- Eva.
Do kółka dołączyli Chris i William, co poskutkowało tym, że zdecydowała się na to również Noora.
- Okej zaczynamy!
Max zakrecił butelką, a ta wskazała na Laurie. Tą Laurie od Jonasa.
Wybrała ona pytanie zamiast wyzwania, a chwilę później wszyscy już wiedzieli, że w tym miesiącu przeleciało ją trzech facetów. To nic, że był dopiero 6 października. Muszę przyznać, że w pierwszej klasie miałam opinię dziwki, właśnie przez Schistada, ale zastanawiałam się jak to jest tak naprawdę puszczać się z kim popadnie. Zamyśliłam się tak bardzo, że dopiero gdy Erik trącił mnie delikatnie nosem w szyję, dotarło do mnie, że kilka osób woła moje imię. Butelka wskazała na mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - spytała Laurie patrząc mi wyzywająco w oczy. Byłam pewna, że zemści się na mnie jakoś za to, że Jonas chciał do mnie wrócić. Nawet jeśli była małą dziwką, to pewnie nie lubiła, gdy ktoś ją zostawiał.
- Zastanów się dobrze, bokserko - szepnął mi do ucha Erik, a później zaczął składać delikatne pocałunki na moim policzku. Złapałam Chrisa na tym, że się w nas wpatruje.
- Wyzwanie.
Laurie uśmiechnęła się z wyższością i nie zastanawiała się długo.
- Pocałuj chłopaka, którego nienawidzisz najbardziej z naszej szkoły.
- Dobrze wiesz, że Jonasa tutaj nie ma - odpowiedziałam z rozbawieniem. To była ta zemsta?
- Wszyscy dobrze wiemy, że to nie Jonasa nienawidzisz najbardziej. Pocałuj Chrisa Schistada.
Zaśmiałam się, ale doszło do mnie, że ta żmija mówi poważnie.
- Nie mam nic do Chrisa - uśmiechnęłam się. - Nawet szacunku.Wszyscy znów zaczęli gwizdać, a ja znów zaczęłam się śmiać. Byłam dzisiaj gwiazdą banalnych ripost. No nic...wyzwanie to wyzwanie. W końcu już kiedyś całowałam się z Chrisem.
Podeszłam do szatyna, uklekłam przy nim i szybko zbliżyłam swoją twarz do jego. Nie zamierzałam tego przedłużać, ale gdy nasze usta się spotkały czas chyba zwolnił. Całowaliśmy się najpierw tak, jakby to było coś codziennego. I dla Chrisa pewnie takie było, ale ja nie całowałam się z byle kim. Po chwili przerodziło się to w coś innego. To była czysta pasja. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie, a ja myślałam tylko o jego ustach i o tym, że powinniśmy się teraz znaleźć w którejś z sypialni. Ręka Chrisa wylądowała w moich włosach, a ja objęłam dłońmi jego twarz. Wiem, że jemu też się to podobało. Czułam to.
Przez intensywność pocałunku zaczynało mi brakować powietrza i to był właśnie moment, gdy obudziłam się z jakiegoś transu.
Stop. Co ja kurwa robię? Oderwałam swoje usta od jego ust i chwile wpatrywałam się w niego tępo, a później pokręciłam przecząco głową. Całowaliśmy się. I to było coś. Nienawidziłam go za to jeszcze bardziej.
Wstałam i usiadłam na swoim miejscu obok Erika, który chyba nie miał już zamiaru się do mnie kleić. Ludzie znowu gwizdali, tym razem nie ze względu na mnie tylko na nas. Zaczęło mnie to drażnić. Zakreciłam butelką, zadałam Noorze mało upokarzające pytanie i poszłam do góry znaleźć jakąś łazienkę, żeby ochłonąć. Przemyłam twarz i ramiona zimną wodą i odwróciłam się, żeby poszukać jakiegoś ręcznika, ale nie zdążyłam go znaleźć bo ktoś przycisnął mnie do ściany. Chris Schistad. Czułam na sobie każdy milimetr jego ciała. Opierał czoło o moje i oddychał ciężko. Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle. Chciał mnie. Trzymał usta niebezpiecznie blisko moich, a ja wiedziałam, że nie znajdę w sobie wystarczająco silnej woli, żeby się im oprzeć. Złapałam silne ramiona Chrisa, a on z łatwością mnie podniósł. Oplotłam nogi wokół jego bioder, a mój mózg znów się wyłączył. Cokolwiek miało się stać, byłam na to gotowa.
- Uważaj, Schistad - szepnęłam mu do ucha. - Tutaj nie ma widowni.
CZYTASZ
half past five | eva & chris
Fanfic"Moją szyję całował nowopoznany chłopak, a Chris tańczył z dziewczyną, ktorej imienia nie znałam. Mogę się założyć, że on też nie zadał sobie trudu, żeby je poznać. Całował ją, ale patrzył na mnie, gdy z głośników słychać było "I only call you when...