Byłam zdyszana i wyglądałam jak te wszystkie delikatnie zmoczone wodą fotomodelki w gazetach modowych, reklamujące stroje kąpielowe. Poprawka: nie byłam zdyszana. Nie umiałam złapać oddechu, byłam czerwona jak burak, a pot lał się ze mnie kroplami. Biegłam już dokładnie 28 minut i 18 sekund; sprawdziłam to na telefonie, który wzięłam ze sobą, żeby dodać sobie otuchy muzyką.
Teraz jednak okazało się, że to nie był taki dobry pomysł, bo potknęłam się o coś wielkiego, a sekundę później leżałam już na nadal ciepłym asfalcie z krwawiącym kolanem. Zanim zdążyłam przeanalizować co się właśnie wydarzyło, usłyszałam znajomy głos:
- O cholera, nic Ci nie jest?
- Kurwa, Schistad, dlaczego zawsze muszę trafiać właśnie na Ciebie? - powiedziałam, nie odpowiadając na pytanie. Nie sądziłam, że interesuje go mój stan, bo Chris nie był z tych, którzy przejmują się czymkolwiek i kimkolwiek.
- Eva? - spytał zbyt niepewnie jak na niego - Nie poznałem Cię. Chyba rzadko pokazujesz się w takim wydaniu - uśmiechnął się łobuzersko. Później jednak trochę spoważniał, ukleknął obok mnie i położył powoli moją prawą nogę na swoich kolanach.
- Cholera, nie wygląda to dobrze - to była bystra diagnoza jak na Schistada.
- Widzę, Sherlocku. Oddaj mi moją nogę i obiecaj, że znikniesz z mojego życia, bo jesteś w nim głównym źródłem nieszczęść.
Stwierdziłam, że to już czas skończyć tą porywającą rozmowę, bo słońce już prawie całkiem zaszło, a ja leżałam na ulicy (jeździło tu mało aut, ale mogłoby pojawić się chociaż jedno i walnąć lekko w Chrisa, żeby poprzestawialy mu się klapki w mózgu). Chłopak wstał i podał mi rękę, ale ja nie chciałam jego pomocy. Próbowałam wstać i prawie mi się to udało ale upadłabym znowu, gdyby nie Chris, który w odpowiednim momencie złapał mnie w talii i uchronił przed ponownym upadkiem. Popatrzylismy sobie w oczy, może zbyt długo; zdecydowanie za długo, ale chłopak przerwał to swoimi słowami:
- Myślałem, że będę dotykał Twojego spoconego ciała w trochę innych okolicznościach.
- To był pierwszy i ostatni raz, Skarbie. Pójdę już - stwierdziłam.
- Nie pójdziesz w takim stanie sama do domu. Jedziemy na pogotowie, ktoś musi zobaczyć to kolano. - brzmiał tak stanowczo, że aż zaczęłam rozważać tę propozycję.
- Nie trzeba, serio. To tylko nieduża rana, samo się zagoi.
- Jedziemy do szpitala.
- Nie udawaj, że się martwisz Schistad. Wystarczy, że odwieziesz mnie do domu - zaproponowałam.Tak więc jechaliśmy w ciszy na moją dzielnicę, która na szczęście znajdowała się dosyć blisko. Odblokowalam telefon i ze zdziwieniem zobaczyłam, że jest już po dwudziestej pierwszej. Gdy podjechaliśmy pod mój dom, wysiadlam z samochodu i chciałam kiwnąć brunetowi głową na pożegnanie, ale okazało się, że też wysiadł. Podszedł do mnie i myślałam, że może chce się przytulić, co wydawało mi się trochę nieodpowiednie, ale on złapał mnie znowu w talii, złapał moje nogi i wziął mnie na ręce. Nie protestowałam, bo w sumie to przez niego byłam teraz w takim stanie. Otworzył drzwi i postawił mnie na ziemi.
- Dasz radę dojść do salonu? Jesteś sama w domu?
- Mama akurat wróciła z delegacji, także jakoś sobie poradzimy. Dzięki za podwiezienie, no i... przeniesienie.
Chris uśmiechnął się i puścił mi oczko. Odchodząc, odwrócił się jeszcze i rozbawiony dodał:
- Mam nadzieję, że następnym razem dasz radę przebiec chociaż pełne trzydzieści minut.
Nie chciałam na to reagować, ale mimowolnie się zaśmiałam.Tak zaczęła się moja przygoda ze sportem i Chrisem Schistadem.
------------------------------Mamy i pierwszy z rozdział! Jak się podoba?
CZYTASZ
half past five | eva & chris
Fanfic"Moją szyję całował nowopoznany chłopak, a Chris tańczył z dziewczyną, ktorej imienia nie znałam. Mogę się założyć, że on też nie zadał sobie trudu, żeby je poznać. Całował ją, ale patrzył na mnie, gdy z głośników słychać było "I only call you when...