|11|

1.7K 97 14
                                    

Spędzałyśmy niedzielę w pizzerii w centrum miasta. To było złe miejsce, jeśli chciało się odpocząć od ludzi ze szkoły, bo tu natykałyśmy się na nich na każdym kroku. Patrzyłam jak moje przyjaciółki zastanawiają się nad rodzajem pizzy i myślałam o tym, jaki piękny dziś dzień.
- Chociaż raz dajcie się namówić na pizzę ze szpinakiem - błagała Vilde.
Noora pokręciła przecząco głową, ale ja byłam za, bo uznałam, że może to czas, żeby wziąć się za siebie.
- Dzięki Eva, kocham C... William, co tu robicie?! - zawołała, i wszystkie się odwróciłyśmy. William. Chris. Noora. Vilde. Ja. To było chyba najgorsze możliwe połączenie.
Chłopcy podeszli bliżej, a my skarciłyśmy Vilde spojrzeniami. William nie odrywał wzroku od Noory, a ja wiedziałam, że to spotkanie źle się skończy.
- Możemy się dosiąść? - spytał Will, a mi włączył się czerwony alarm. Noora pokręciła lekko głową dając mu do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł, ale ten już usiadł. Chris zajął miejsce naprzeciwko mnie.
Nastała niekomfortowa cisza. Zamówiliśmy pizzę ze szpinakiem i drugą klasyczną.
- Więc co robicie w centrum, chłopcy? - kontynuowała Vilde, podczas gdy ja z Noorą milczałyśmy, żeby nie pogorszyć sytuacji.
- Noora, możemy się przejść?
Te słowa padły z ust Williama i wtedy wszystko się zaczęło.
- Dlaczego miałbyś wyjść z Noorą? Nie rozumiem. Noora? - spytała niepewnie Vilde, ale chyba powoli zaczęła łączyć wszystkie fakty, bo nagle wstała.
- Was dwoje coś łączy? Śpicie ze sobą?
- Vildeeee, to nie tak. Zaczekaj!

Ale Vilde zdążyła już wybiec, za nią pobiegła Noora, a później William. Tą sytuacja nawet trochę mnie bawiła, ale wiedziałam, że dziewczyny nie dojdą szybko do porozumienia. Chciałam wtedy wybiec za nimi, ale miałam świadomość, że nic tam nie zdziałam. Chris oparł przedramiona o blat i pochylił się bardziej w moją stronę.
- Drrrrama.
- Bawi Cię to Chris?
- Śmieszne, jak można sobie skomplikować życie przez jakąś pseudo miłość. Więc tak, bawi mnie to.
- Chris... Myślisz, że William traktuje Noorę poważnie?
- Pierwszy raz zachowuje się tak dziwnie w stosunku do dziewczyny, ale nie wiem czy się zakochał. Pewnie mu przejdzie.
- Może nie jest taki jak Ty.
- Może.
Chris wziął do ręki pizzę i uniósł lekko kącik ust.
- O czym myślisz?
- Tak tylko uświadomiłem sobie, że coraz częściej mówisz do mnie po imieniu. No i zastanawiasz się o czym myślę. To całkiem...
- Całkiem przypadkowe, Schistad.

***

Siedziałam na łóżku i patrzyłam jak Chris spaceruje po moim pokoju. Po zjedzeniu pizzy zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Z centrum miasta do mojej dzielnicy był spory kawałek drogi, więc nie protestowałam.
- Spodziewałbym się po Tobie wszystkiego, ale nie tego, że masz tyle miśków - zaśmiał się, gdy przystanął obok szafki, na której znajdowały się pluszaki. - Którego kochasz najbardziej?
- Phhh, oczywiście, że kocham wszystkich tak samo, ale śpię tylko z jednym.
- Śpisz z jednym? Nie uważasz, że innym misiom może być przez to smutno?
Z mojej twarzy zniknął uśmiech, gdy zaczęłam o tym myśleć. Już nie raz myślałam, że może im być przykro przez to, że faworyzuję Helgina, ale starałam się o tym nie myśleć.
Chris zacząć się śmiać tak bardzo, że nie mógł złapać powietrza.
- Twoja mina... Bezcenna. Jesteś strasznym dzieciakiem.
Nie zdążył dodać nic więcej bo rzuciłam w niego Helginem. Teraz przechadzał się po moim pokoju z błękitnym, dość dużym misiem w ramionach. To był najbardziej rozczulający widok na świecie. Jonas nigdy nie przytulał moich pluszowych przyjaciół.
Chris zatrzymał się przy zdjęciu, na którym ja i moja mama byłyśmy na wyjeździe w górach. Byłam wtedy małą dziewczynką, a mama tyle nie pracowała. Trzymała mnie w ramionach i byłam wtedy chyba bardzo szczęśliwa.
Spojrzał też na inne zdjęcia. Moje z dziewczynami. Moje z Helginem, gdy miałam 11 lat. Moje z samotnego wyjazdu w góry. Zdjął to ostatnie z półki i usiadł przy mnie na łóżku.
- Co z Twoim tatą? - spytał i niepewnie spojrzał mi w oczy.
- Nie wiem. Pewnie ma się dobrze.
- To znaczy?
- To znaczy, że mam go w dupie i nie chcę o nim rozmawiać.
- Mhm. Rozumiem.
Było mi dziwnie z tym, że tak na niego naskoczyłam, ale naprawdę nie miałam ochoty poruszać tego tematu.
- A co z Tobą? - spytałam.
- Co chcesz wiedzieć? Rozpieszczony dupek z bogatego domu, dbający tylko o siebie.
Zrobiło mi się głupio. Rzeczywiście większość ludzi oceniała go po tym, że miał pieniądze, ale fakt, że był dupkiem. Nawet jeśli udawał, to to udawanie czyniło go tym dupkiem naprawdę.
- Tyle już wiem, Schistad - zaśmiałam się, a on razem ze mną. Później jednak spoważniałam. - Mam kilka pytań, daj mi chwilę pomyśleć...
- Hej, chyba nie sądzisz, że pokaże Ci prawdziwego, wielkodusznego siebie bezinteresownie?
No tak. Cóżby innego.
- Jeśli myślisz, że dokończymy to co zaczęliśmy na wycieczce...
- Nie to miałem na myśli, ale dobrze wiedzieć, że jesteś na mnie napalona -
Przewróciłam oczami. - Proponuję odpowiedź za odpowiedź.
- Brzmi rozsądnie - pochwaliłam go.
- Ja pierwszy. Czy nie bolą Cię oczy przez to, że tak ciągle nimi wywijasz do góry?
Parsknęłam śmiechem i oplułam Chrisa. Wytarł sobie twarz Helginem, a ja mu go wyrwałam.
- Przewracam nimi z większą częstotliwością kiedy jesteś w pobliżu - odpowiedziałam szczerze. - Teraz ja... Co lubisz robić, gdy nikt nie patrzy?
Zastanowił się chwilę.
- Tańczę.
- Co takiego?!
- Tańczę i robię to wyśmienicie, Niedowiarku! No dobra, najczęściej po prostu twerkuję, to jedyne co mi wychodzi.
Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam, ale w mojej głowie nie istniało w tej chwili nic śmieszniejszego niż Schistad robiący twerki z wywalonym jęziorem ze zmęczenia. Mój śmiech udzielił się Chrisowi, bo oboje opadliśmy plecami na łóżko z braku sił.
- Teraz to ja Cię nienawidzę, Mohn.
- Zatańcz dla mnie, błagam, oddam wszystko!
- Przecież twerkuję tylko, gdy nikt nie patrzy, bystrzaku! Dobra, następne pytanie. Dlaczego tak się zdenerwowałaś wtedy na korytarzu? W dzień tamtej imprezy u Williama?
Zdziwiłam się, że to pamięta.
- Mój były chciał do mnie wrócić.
- I tyle?
- "I tyle"? To jest AŻ tyle, gdy próbujesz zacząć żyć, a ktoś znowu chce ci w tym przeszkodzić.
- Nie odpowiadało Ci życie z nim?
- Kurwa, Chris, ja nie wiem czy życie odpowiadało mi kiedykolwiek. Zresztą, teraz była moja kolej na pytanie!
Chris przewrócił oczami.
- Pytaj.
- Nie chciałeś nigdy zrezygnować z roli fuckboya?
- Chciałem. Na pewno pamiętasz jak pierwszy raz się całowaliśmy i do pokoju wparowała Iben. To był pierwszy i ostatni raz, gdy chciałem coś zmienić. Nie jestem fuckboyem, po prostu korzystam z uroków młodości, a jeśli dziewczyny, na które trafiam są łatwe, to już nie moja wina. Same się proszą o takie przedmiotowe traktowanie. Okej, teraz ja - sięgnął po zdjęcie, które wziął wcześniej z półki. - Opowiedz mi o historii tego zdjęcia.
- To było jakieś trzy lata temu. Obudziłam się pewnego ranka i stwierdziłam, że muszę iść w góry. Góry zawsze mnie uspokajały. Mama była w delegacji, więc nie musiałam nikogo pytać o zgodę. Tyle.
- Teraz też Cię uspokajają?
- Nie wiem.
- Zatem musimy się przekonać.
Nie skomentowałam tego, ale zadałam kolejne pytanie.
- Czego najbardziej boi się Chris Schistad?
Przymknął oczy i widziałam jak jego szczęka mocniej się zaciska.

half past five | eva & chrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz