4. VIVIAN

3.2K 182 67
                                    

     Niedzielny obiad, w naszej rodzinie był najważniejszy ze wszystkich pozostałych. W ten dzień rodzice bardzo często zapraszali na posiłek pastora Trantera, który zawsze mnie wspierał, wskazywał drogę, ale również pouczał, gdy mi się należało. Po piątkowych zajęciach z samoobrony, miałam wewnętrzną potrzebę na rozmowę z duchownym, ale niestety akurat wtedy go nie było. Chciałam z nim porozmawiać o dziwnej reakcji mojego ciała na dawnego przyjaciela mojej siostry. Dopiero wczoraj przypomniałam sobie, jak często do nas przychodził. Miałam wtedy wrażenie, że Darcy się w nim podkochiwała, podobnie Zayn, ale potem nagle zniknął z naszego życia. Moja siostra zakochała się w Liamie i wyjechali do Nowego Jorku. Właśnie wtedy moi rodzice adoptowali Harry'ego, który od razu nas pokochał, jakbyśmy zawsze byli rodziną. Jako piętnastolatka, unikałam Zayna jak ognia, a przebywałam w jego towarzystwie tylko wtedy, gdy naprawdę musiałam. Byłam dla niego małolatą, natomiast on dla mnie wyrośniętym przyjacielem mojej starszej siostry. Zanim Zayn wyjechał na wojnę i spotykał się z Darcy, miałam nadzieję, że będą razem. Nigdy nie brakowało im tematów do rozmów, świetnie czuli się w swoim towarzystwie i przede wszystkim wpadali na szalone pomysły. Teraz brunet zachowywał się zupełnie inaczej, ale może naprawdę wojna go doszczętnie zmieniła. Moja siostra - blondynka o dużych niebieskich oczach, czasami nadal zachowywała się jak dziecko. Z perspektywy czasu przekonałam się, że bardziej pasował do niej Liam, a nie Zayn, jednak to przed swoim narzeczonym uciekła do rodzinnego domu. Mama w każdej, wolnej chwili wypytywała Darcy o powód przyjazdu, ale ona milczała. Nie chciała o tym rozmawiać, nawet ze mną, a zawsze wszystko sobie mówiłyśmy. Czułam rozczarowanie, choć liczyłam na to, że jeszcze się to zmieni.

     Odłożyłam na półkę książkę, kiedy usłyszałam krzyk mamy, abym jak najszybciej pomogła jej w nakryciu stołu. Od rana chodziła nerwowa, dlatego Darcy starała się nie wchodzić jej w drogę. Posłusznie zeszłam po schodach do holu, skąd weszłam do kuchni, w której unosił się zapach smażonej ryby. Już od dawna nie jadłam fish and chips, dlatego mój żołądek od razu upomniał się o odpowiednią ilość jedzenia.

- Vivian, dziecko. - Mama podeszła do mnie z częścią porcelanowej zastawy. - Proszę, nakryj do stołu. Ja w tym czasie dokończę apple pie.

- Dobrze, mamo. - Odebrałam od niej naczynia, z którymi ostrożnie przeszłam do jadalni, gdzie stał szklany stół. Usiadłoby przy nim przynajmniej dziesięć osób, ale na dzisiaj w zupełności wystarczy pięć nakryć.

Kiedy z niezwykłą dokładnością układałam na stole sztućce, według kolejności ich użycia, do jadali wpadła Darcy. Wpadła, to bardzo dobre słowo, które w zupełności odzwierciedlało jej sposób pojawienia się w tym pomieszczeniu. Spojrzałam na nią karcąco, a po chwili obie usłyszałyśmy krzyk mamy. Upominała nas o szanowanie drogich przedmiotów, jakimi były przykładowo drzwi.

- Co się stało? - Zapytałam. - Wpadłaś tutaj, jakby się paliło.

- Harry właśnie mi powiedział, że zaprosił na obiad swojego kolegę. - Wyznała podekscytowana.

- Czyli muszę przygotować dodatkowe nakrycie. - Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad układem siedzenia przy stole.

- Vivi, ty nic nie rozumiesz? - Wyrzuciła ręce w powietrze, wyraźnie poirytowana moją obojętnością. - Ten kolega może być niezłym ciachem, a ty musisz się zabawić, zanim zamkną cię w tym klasztorze.

- Zabawić? - Zmarszczyłam brwi. - Chodzi ci o współżycie?

- Boże, widzisz, a nie grzmisz. - Darcy wywróciła oczami, a zaraz potem pociągnęła mnie gwałtownie za rękę w stronę wyjścia, przez co prawie zbiłam talerz. Chciała odciągnąć mnie od obowiązków, dlatego zamierzałam się sprzeciwić, ale po chwili na moim miejscu pojawił się Harry i to on kończył nakrywać do stołu.

Zanim odejdziesz [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz