7. ZAYN

2.8K 164 23
                                    

      Przez kolejne dni nie miałem z Vivian żadnego kontaktu. Harry nie odbierał ode mnie telefonu, a kiedy pewnego razu zadzwoniłem do Darcy, odebrała pani Donavan i to nie była miła rozmowa. Kazała mi się trzymać z daleka od ich rodziny. Nawet nie miała pojęcia, co zamierzałem zrobić, aby uratować siostrę swojej najlepszej przyjaciółki. Teraz Vivian także nią została, ale jak na razie, słabo nam szło. Siedziałem w domu, wykorzystując zwolnienie lekarskie, a ona od tamtego dnia, gdy przyniosła mi lekarstwa, nie przyszła ani razu. Na początku się martwiłem, jednak potem zdałem sobie sprawę, że ona najwyraźniej się przestraszyła, a teraz próbowała sobie przypomnieć, dlaczego powinna trzymać się ode mnie z daleka. Zamierzałem jej w tym przeszkadzać, bo nic nie mogłem poradzić na to, że nieustannie o niej myślałem i chciałem pomóc. Kiedy zadzwoniłem do mojego terapeuty, stwierdził, że znalazłem osobę, której chciałem wynagrodzić to, do czego byłem zmuszony w Syrii. Zabijałem każdego dnia, a tego nie dało się zapomnieć. Z rozmyślań o szatynce oderwał mnie sygnał wiadomości na poczcie. Byłem przekonany, że napisał do mnie dyrektor, ale myliłem się. Mail napisał Peter Donavan, czyli ojciec trójki rodzeństwa, który oficjalnie zaprosił mnie na jutrzejszy bal. Od zawsze go lubiłem i miałem nadzieję, że nie zmienił się pod wpływem swojej upiornej żony, z którą miałem na pieńku. Przez kolejne pół godziny wpatrywałem się w zaproszenie i zastanawiałem się, co zrobić. Pragnąłem zobaczyć Vivian, ale już dzisiaj. Nie chciałem czekać do jutra, a przy okazji podenerwuje panią Celine oraz podziękuję za zaproszenie, które postanowiłem przyjąć.

      Czułem się tak, jakbym grał w jakiejś bajce. Musiałem pokonać wysoką, żelazną bramę, a potem zaskoczyć smoczycę, która pilnowała mojej księżniczki oraz przyjaciół. Na szczęście z bramą ani potem drzwiami nie było problemu, ponieważ otworzył mi pan Peter. Był to wysoki, postawny mężczyzna o blond włosach oraz niebieskich oczach. Zapamiętałem go jako opalonego, pełnego energii człowieka, jednak teraz wcale tak nie wyglądał. Blada cera i zmęczone oczy ani trochę do niego nie pasowały.

- Dzień dobry, panie Donavan. - Przywitałem się z nikłym uśmiechem.

- Zayn, ile razy mam ci powtarzać, że masz mi mówić po imieniu? - Podał mi dłoń, którą od razu uścisnąłem. - Proszę, wejdź.

- Przyszedłem osobiście podziękować za zaproszenie na jutrzejszy bal. - Oznajmiłem, gdy przeszliśmy do salonu. Wydawało się, że w całym domu panowała cisza. Czyżby nikogo, oprócz nas tutaj nie było? - Co prawda Vivian już to zrobiła wcześniej, ale mimo to dziękuję.

- Vivian? - Spojrzał na mnie zaskoczony. - Nic mi o tym nie wspominała.

- Może zapomniała. - Wzruszyłem ramionami. - Zastałem Darcy albo Harry'ego?

Pan Peter nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ odpowiedź na moje pytanie znalazła się sama. Najpierw usłyszałem zbieganie po schodach co najmniej dwóch osób, a potem ciche kroki, które zbliżały się do salonu. Po chwili zobaczyłem przybitego Harry'ego oraz smutną Darcy. Chciałem się z nimi przywitać, ale oni mruknęli coś niezrozumiałego pod nosem, a potem poszli do kuchni. Ich ojciec tylko westchnął, po czym schował bladą twarz w obu dłoniach. Coś wyraźnie się zmieniło w tym domu i ani trochę mi się to nie podobało, a to, co chwilę później powiedział do mnie pan Peter, wbiło mnie w sofę za kilka tysięcy funtów.

- Proszę, uratuj moją rodzinę. - Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. - Może tobie uda się porozmawiać z Vivian, błagam, zrób to dla mnie.

- Gdzie ona teraz jest? - Zapytałem skonsternowany.

- Na trzecim piętrze, na końcu korytarza znajduje się wejście na strych, natomiast z niego przejdź przez drzwi balkonowe. Na pewno trafisz. - Od razu wstałem z sofy, aby ruszyć wyznaczoną drogą. - Zayn?

Zanim odejdziesz [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz