I. Zakończenie roku

63 8 6
                                    

BRRRRR. Zadzwonił ten cholerny budzik! Tak nie chce iść na to zakończenie roku...
Wstałem więc, uszykowałem sobie śniadanie i popijając ciepłą herbatę zastanawiałem się nad tym co będzie dalej. Trzeba będzie pożegnać się z klasą chociaż i tak dla nich nie będzie różnicy czy mnie zobaczą jeszcze czy nie... No dobra może kilka osób, to tyle. O rany boskie, już 10:40!
Szybkim ruchem pobiegłem do łazienki się umyć i ubrać, po czym wyszedłem z domu. Jak zwykle do szkoły szedłem sam. Przez cały czas zastanawiałem się jak będzie to wszystko wyglądać; pożegnanie, uroczystość. Gdy doszedłem do szkoły wszedłem górnymi schodami nad szatnią i od razu pokierowałem się na salę gimnastyczną. Wszyscy już tam byli i siedzieli na krzesłach. Wszedłem przez drzwi i usiadłem obok kolegi.
- Siemka Kuba.
- O! Cześć Dan.
- Jak tam?
- Wszystko ok, a u Ciebie?
- Też. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak szybko zleciało.
- No... Ja tez.
W tej samej chwili na środku stanęła pani dyrektor. Była ubrana w czarną spódnicę i żółtą marynarkę, której kolor pokrywał sie z kolorem włosów.
- Dziś opuścicie mury tej szkoły i pójdziecie dalej pogłębiać swoją wiedzę. Pamiętajcie o tym co nauczyliście się tutaj i wykorzystajcie to mądrze. Życzę Wam moi mili udanych i bezpiecznych wakacji.

Klasy rok młodsze zaczęły rozdawać pamiątki, które każdy kto kończył ostatnią klasę dostawał. Po tym udaliśmy się do sali z wychowawczynią. Oprócz świadestw, dostaliśmy notesy i pewną kartkę. Na kartce pani wychowawczyni napisała cytat pasujący do każdego z nas. Kilka osób płakało, innych nic nie ruszało. Gdy każdy się żegnał ja postanowiłem wrócić już do domu. Idąc korytarz na parterze oglądałem swoje świadectwo. Dzięki Bogu nie było złe, ale do paska niestety trochę brakło. Nagle usłyszałem czyj głos dobiegający z sali wołający mnie po imieniu. Była to pani od angielskiego. Ubrana była w czerwoną marynarkę z karmazynowymi guzikami. Miała na sobie spodnie tego samego koloru co jej włosy - czarne.
- Daniel! Jest w tym roku świadectwo z paskiem?
- Niestety nie, proszę pani.
- A to szkoda. Zawsze wiedziałam, że stać Cię na więcej, ale mam nadzieję że w nowej szkole Ci pójdzie już lepiej.
- Niech się pani nie martwi. Dam z siebie wszystko.
- To dobrze. Trzymam Cię za słowo. - odpowiedziała z uśmiechem. - O kurcze blade, byn zapomniała! Mam Ci coś do przekazania.

W tym momencie wyciągnęła zza pleców list. Jak możecie przypuszczać był w białek kopercie, ale... Był on zapieczętowany dziwną pieczęcią, której jeszcze w życiu na oczy nie widziałem.
- Ale proszę pani, co to za list?
- Gdy go otworzysz, dowiesz się wszystkiego. Ja teraz muszę iść, do zobaczenia.

Dziwne... Co to za list?
No nic, wyszedłem na zewnątrz i kierowałem się do dziadków. Kilkanaście metrów za mną szła reszta osób, którym tak jak mnie rozpoczęly się wakacje. Tyle że to były osoby z mojej klasy i przeciwnej. Szedłem powoli mijając pawilon handlowy, kilka sklepów, bloki aż wkońcu doszedłem. Przebrałem się, zostawiłem rzeczy i jak zawszeposzedłem do sklepu po Big Milka. W sklepie spotkałem koleżanki z klasy.
- Cześć Wam.
- Elo. Widziałeś ile nauczycieli odeszło?
- Jak to? Przecież zapisane było, że dla nas jest zakończenie na 11:00.
- To było dodatkowe pożegnianie zrobione dla nas.
- No kurdeeee... A tak chciałem iść jeszcze do jednej pani się pożegnać, ale stwierdziłem, że nie ma sensu skoro będzie jeszcze okazja.
- No widzisz, to się nie udało. Dobra my lecimy, bo będziemy oglądać filmy.
- No dobra, narazie.
- No elo elo.

Po kupieniu loda, wróciłem po rzeczy do dziadków i od razu udałem się do domu. Próbowałem właśnie tam otworzyć list, ale nie dało się złamać pieczęci. Starałem się wszelakich możliwych sposobów, nawet podpalałem list, ale i tak nie spalał się! Postanowiłem że odpowiedzi poszukam gdzie indziej.

Nic nie dzieje się przypadkowo. Ale przez przypadek już tak ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz