5 rano...
Puk, puk. Usłyszałem stukanie do drzwi. Jaki debil puka o tej godzinie... Dzis mam ważne spotkanie, no ja nie mogę...
No ale jak otworzyłem drzwi to nie stał przed nimi nie kto inny jak Rita!
- O, wstałeś. Jak się czujesz? - powiedziała pełna życia.
- Jak widać, ktoś mnie musiał obudzić. A no czuję się dobrze, wypisali nas wczoraj. - odparłem niewyspany.
-To dobrze. Jedziemy do Wawy razem.
- odrzekła nie uznając sprzeciwu.
Poszalejemy trochę.
Weszła do domu i poczekała w salonie. Jak byłem już gotowy do wyjścia ruszyliśmy w drogę. Przez to niewyspanie skapłem się dopiero w Krakowie, że mogę się teleporować.
Niestety przez ostatnie wydarzenia coś poszło nie tak i pojawiliśmy sie w ciemmym lesie, gdzie przez korony drzew przeplatały sie cieńkie wiązki światła oświetlające przestrzeń wokół nas. Stałem na małej polanie w środku lasu. Wszystko dookoła było ciemnych kolorów i panowało uczucie powagi i melancholii.
Gdzieś z boku stało wielkie stare drzewo z cienistym otworem skąd wydobywały się szmery i szepty. Postanowiłem bliżej się temu przyjrzeć, wiec podszedłem wolno, bezszelestnie w jego stronę i nagle wyłonił się z dziury starszy mężczyzna o siwych włosach, tęgiej posturze oraz wielkiej szacie. Trzymając w ręku laskę, żekł:- Póki nie jest zapóźno, możesz jeszcze zmienić bieg wydarzeń.
- Ale o co chodzi? Jak zapóźno?
- spytałem zaniepokojony.
- Życie jest jak wielki las. Nie możesz mieć czego chcesz, tylko idziesz wybranymi ścieżkami zmierzając do celu.
Po tych słowach zza drzew zmierzała w moją stronę gęsta mgła przez którą nie widać było zupełnie nic.
- Zapamiętaj moje słowa.
- powiedział mędrzec i pochłonęła go mgła. Zaraz po nim przyszedł czas na mnie. Zrobiło mi się duszno, rozglądałem się wszędzie, ale wokół mnie widziałem tylko jeden kolor - popielaty. Po chwili stojąc na placu mgła się rozstąpiła i zobaczyłem przed swoimi oczami Belweder.
Po prawej stronie placu spostrzegłem pewnego chłopca siedzącego na krześle składanym piszącym coś w zeszycie. Ubrany był w żółty garnitur i brązowe buty z dziurkami. Miał również czerwony krawat, czarne włosy, a oczy koloru piwnego.
Podszedłem więc do niego, ponieważ zaciekawiło mnie czemu siedzi tu ubrany elegancko, ponimo tego, że bramy są zamknięte.
- Witaj, jak się masz? - spytałem
- Siema. A dobrze, a Ty?
- odpowiedział.
- A no dobrze. Czekasz na kogoś?
- dopytałem zaciekawiony.
- Bardziej próbuje znaleźć sale, której okaże się czy przyjmą mnie na rok szkolny. - powiedział.
I to w Belwederze? To jest dziwne. A może on też dostał ten sam list?
- Eee, słuchaj.. A do jakiej szkoły będziesz uczęszczać?- spytałem jąkając się trochę.
- Zielarstwa, alechemi i uroków.
- powiedział zdecydowanie.
W tym czasie, gdy Sebastian był skupiony na napisach widniejących na starej, brązowej tablicy zza naszych pleców wyłonił się młody mężczyzna w sile wieku.
- A tu jesteście! Widziałem, że potrzebujecie pomocy, więc stwierdziłem, że zaprowadzę was na miejsce spotkania. Chodźcie za mną! - wypowiedział przyjaźnie.
Poszliśmy więc za nim wzdłuż pałacu w ciszy słysząc tylko własne kroki i jeżdżące w oddali sanochody. Minęliśmy wielkie machoniowe drzwi, które były dosyć wąskie, lecz wysokie, a klamki miały w kształcie pierścieni przymocowanych ni mniej ni więcej na wysokości głowy. Skręciliśmy w lewo dalej podąrzając za chłopakiem, kóry prowadził nas na lewo, małoszerokim, długim korytarzem. Już w oddali słychać było głosy dorosłych ludzi, niektórych nawet podeszłego wieku. Przechodząc przez próg dostrzegłem starszego nężczyznę o siwych włosach za pas oraz brody oraz brody, która nie dosięgała do kolan.
- Wreszcie jesteś, Danielu. Długo na Ciebie czekaliśmy. - powiedział starszy jegomość.
Ja go już chyba gdzieś widziałem..
Tak! To jego postać była wtedy w tym ogniu.
Zapadła wtem grobowa cisza, która trwała jeszcze krótką chwilę...
CZYTASZ
Nic nie dzieje się przypadkowo. Ale przez przypadek już tak ...
FantasyJest to opowieść o życiu chłopca imieniem Daniel, który wychowywał się bez ojca. Życie jak życie - biegnie swoimi torami, jednak po zakończeniu 6. klasy młodzieniec otrzymuje od nauczycielki języka angielskiego list. Ten moment diamentalnie odmienia...