Rozdział 6 - On żałuje...

24 2 0
                                    

W poprzednim rozdziale: ,,Jestem bardzo blisko niego...za blisko"


Widzę jego zielone oczy, które patrzą tylko na mnie. Czuję jego niezbyt przyjemny oddech. Staram się oddychać powoli, ale mi nie wychodzi. Nagle on przybliża się i jest już za późno. Czuję jego usta. Dosłownie wpijają się w moje. Nie chcę tego, nie teraz.

Automatycznie się odsuwam. Nie ogarniam jeszcze rzeczywistości. Mam napad śmiechu, gdy patrzę na jego grymas twarzy. On powoli zdejmuje ręce z moich bioder. Cały czas patrzymy sobie w oczy.

-Przepraszam- mówi. To tylko jedno słowo, ale chodzi mi do końca dnia po głowie.

Następny dzień :

Budzę się. Wszystko mnie boli. Rodzice już nie śpią, tylko szepczą do siebie. Podnoszę się i siadam na łóżku, nie mam dzisiaj na nic ochoty. Czuję mrowienie w lewej nodze, trochę nią poruszam i przechodzi. Dotykam stopami zimnej podłogi, tym razem jestem gotowa rozpocząć kolejny dzień.

-Dzień dobry, córciu- mówi do mnie mama.

-Hej- odpowiadam i idę do łazienki. Tam wykonuję poranną toaletę. Wracam do pokoju po ubranie, pudrowo-różowa bluzka na ramiączka z odkrytym brzuchem oraz krótkie białe spodenki z wysokim stanem. Ubieram wszystko i wiążę włosy w lekkiego warkocza. Teraz  czas obudzić Wiki.

Ten leń za cholerę nie chce wstać, więc walę ją poduszką dopóki się nie podniesie. Gdy wszyscy jesteśmy gotowi idziemy na śniadanie. Kiedy wchodzimy do stołówki mama Mateusza do nas macha. Super!Będziemy siedzieć przy jednym stoliku.

Idę po coś lekkiego do jedzenia, w ogóle nie jestem głodna. Gdy podchodzę do stołu zostało tylko miejsce na przeciwko niego. Jest smutny. Patrzy jak zahipnotyzowany w talerz. Jezu, jak mi go żal. Muszę z nim pogadać. Gdy odchodzi od stolika, też to robię. Podchodzę do niego...

-Hej- mówię.

-Cześć- odpowiada oschle.

-Mateusz, ja nie chciałam, żeby było Ci przykro, ale pomyśl ile my się znamy? Jeden dzień. Lepiej teraz to przemyśleć niż później żałować - podnoszę głos. Nic nie odpowiada. Patrzę na niego błagalnym spojrzeniem. Zero reakcji. Dalej nakłada jedzenie.

On już tego żałuje, nie chciał tego. Odchodzę...

Godzinę później:

Mam ochotę płakać. Nie wiem czemu. Nie zakochałam się, ani nie zauroczyłam, ale za każdym razem, gdy przypominam sobie jego wyraz twarzy robi mi się okropnie smutno i mam cholernie duże wyrzuty sumienia. Nie mogę jednak cały dzień siedzieć w pokoju i się dołować. Wychodzę na basen.

Dzisiaj na szczęście nie mamy leżaków obok nowych "znajomych". Mam taką wielką ochotę zapomnieć,kładę się i zamykam oczy.

Nie zasnęłam. Leżałam jakieś pół godziny. Skóra trochę mnie już piecze. Wchodzę do basenu. Pływam jakieś 15 minut. Nagle widzę znajomą sylwetkę. Podpływam bliżej, Mateusz, ale nie sam. Gada z jakąś dziewczyną, śmieje się. Serce mnie ściska. Odwraca głowę w moją stronę. Widzi mnie. Szybko zanurzam się pod wodę i odpływam. Mam straszną ochotę płakać. Biegnę do pokoju.

Dwie godziny później:

Zwarta, ubrana i gotowa wychodzę z pokoju. Idę na obiad. Nałożyłam makijaż pierwszy raz na tym wyjeździe. On dodaje mi odwagi, po 2 godzinach użalania się nad sobą.

Słońce razi mnie w oczy. Zapach chloru drażni mój nos. Widzę rodziców i siostrę, siedzą już przy stoliku(obiad je się przy basenie). Podchodzę do nich i zajmuje miejsce. Powiedziałam im wcześniej , że boli mnie brzuch. Rozglądam się, jakieś 2 stoliki od nas siedzi ON i ta dziewczyna. Ona do niego mówi, ale jego wzrok jest skierowany tylko i wyłącznie w jedną stronę. W moją.


Dzięki wszystkim za przeczytanie 😍😘 Wiem, że nie było mnie miesiąc, ale miałam teraz strasznie dużo na głowie, bo zbliża się zakończenie roku szkolnego...😉

Kocham was💕💝💞

Kelmik💋

♡Błądzimy Myśląc♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz