Rozdział 12 - Zabłądziłam.

6 1 0
                                    

Ze snu wyrywa mnie budzik. Jest 5:00. Mam godzinę na wyszykowanie się. Zakładam wygodne czarne leginsy, czarną bluzę i Vansy. Wiążę włosy w dobierane warkocze. Maluję lekko rzęsy i przejeżdżam po ustach błyszczykiem. Dopakowuję torbę i jestem gotowa. Wychodzimy z pokoju. Po raz ostatni prawdopodobnie widzę to miejsce. Jest mi trochę smutno, ale przynajmniej w końcu zobaczę przyjaciół. Przy recepcji stoją już Mateusz i Maciek. Obydwaj mnie przytulają. Nagle przypominam sobie, że nie mam numeru telefonu do Mateusza. Biorę szybko 2 kartki z recepcji. Na jednej zapisuję swój numer, a drugą podaję chłopakowi. Rozumie o co mi chodzi. Następnie wymieniamy się karteczkami. Całuję Mateusza i przytulam Maćka. Będę za nimi bardzo tęsknić. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

Kiedy mamy już wychodzić, Mateusz podaje mi małą torebkę. Chcę ją otworzyć, ale mama mnie woła. Posyłam, więc mu tylko całusa i odchodzę. W autokarze, który wiezie nas na lotnisko, szybko odpakowuję prezent. Jest to złoty wisiorek. Czuję jak oczy robią mi się wilgotne. Szybko go zakładam i obiecuję sobie, że zawsze będzie przy mnie.

Jezu, jak w tym samolocie jest zimno. Mocniej naciągam na siebie koc. Nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o Mateuszu, szczególnie o tym, jak ma na nazwisko. Jestem zła, że tego nie wiem,mama, o dziwo, też tego nie. Chociaż ona wie zawsze wszystko. Obiecuję sobie, że jak tylko do niego zadzwonię od razu się o to spytam. Nagle podchodzi do naszego rzędu stewardessa. Proszę o sok pomarańczowy. Wypijam go w sekundę. Przypominam sobie, że dzisiaj nic nie piłam. Sięgam do torby po wodę, którą kupiłam na lotnisku. Kiedy upijam parę łyków zaczyna boleć mnie głowa. Cholerne zatoki. Zdecydowanie nie jest to mój szczęśliwy dzień. Jak na złość nikt z mojej rodziny nie ma nic przeciw bólowego. Odczekuję parę minut, ale ból tylko się powiększa.

Wstaję, więc i idę do stewardess. One na szczęście coś mają. Biorę szybko tabletkę i popijam wodą. Po niej udaje mi się zasnąć.

Budzą mnie oklaski ludzi. Wylądowaliśmy, a ja to przespałam? Dziwne. Rozwijam się z kłębka, w którym spałam. Strasznie bolą mnie nogi. Wyprostowuję je i przecieram zmęczone oczy. 

- O! Wstałaś już! - mówi do mnie z uśmiechem mama.

-Mhm... - odpowiadam, wsadzając do torby wodę, która leży obok mnie. Odpinam pasy. 

Oczywiście kiedy tylko wychodzimy z samolotu, daje o sobie znać mój pęcherz. I po co ja tyle piłam? Muszę iść teraz szukać toalety. Jak zawsze okazuje się, że dostałam okres. Przezorny zawsze ubezpieczony, więc mam podpaski, ale coraz bardziej mam dosyć tego dnia. Wychodząc naciągam sobie na tyłek bluzę, chociaż na spodniach nie widać śladu po incydencie. Uśmiecham się jednak, na myśl, że niedługo będę w domu.

Wchodząc do pokoju od razu czuję znajomy zapach mojego odświeżacza do powietrza. Rzucam się na łóżko i wtulam w pościel. Z dołu słyszę głos mojej mamy:

-Cholera jasna, nie wzięłam numeru od Elki.

Zadowolona sięgam ręką do kieszeni spodni. Nic jednak tam nie ma. Przeszukuję całą torbę.

Nie ma. Nie ma karteczki. Nie ma numeru do Mateusza.

On zadzwoni. Wiem to! - ale niestety myliłam się.


Miśki!!! Turcja się już skończyła. Dalsza historia będzie rozgrywać się gdzie indziej. Czekajcie, więc cierpliwie na kolejny rozdział.Obiecuję, że nie pożałujecie <3 Miłej niedzieli!

Kelmik XOXO

♡Błądzimy Myśląc♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz