Jest piękna. Ma długie, kasztanowe włosy, brązowe oczy, pełne usta, długie nogi, kształtne uda i bardzo uroczy nos. Ubrała się w za duży sweter i nie nałożyła ani odrobiny makijażu na twarz i jest piękna. W taki zupełnie niestandardowy sposób.
Po miniaturowej kawiarni wciśniętej w najrzadziej odwiedzaną część starego miasta nadal rozchodzi się echo dźwięku dzwonka umieszczonego nad drzwiami. Patrzę, jak idzie w moją stronę i uśmiecham się mimowolnie. Wstaję, żeby ją objąć.
Wypchajcie się wszystkimi tymi chudymi modelkami i idealnymi aktorkami. Nigdy nie poznałem kobiety bardziej seksownej niż Weronika.
Był taki czas, gdzieś w okolicach drugiej klasy liceum, kiedy przyszło mi do głowy, że być może jestem w niej zakochany. To dużo by wyjaśniło – nienawiść do Zygmunta, radykalność rozstania i towarzyszący mu ból. Dzisiaj nadal czasem wracam do tej teorii, ale obala ją niepodważalnie uwaga, że chyba bym, cholera, zauważył, że jestem zakochany. Ewentualnie wychodzi więc na to, że uczucie pojawiło się po czasie. Spóźnione. Byłbym może i skłonny uwierzyć, że zakochałem się wstecz, gdyby nie było to niemożliwe, nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Myślę, że jeśli już, to miłością darzę ideę, nie osobę.
— Hej — odsuwam się wreszcie od niej i oboje siadamy. Przyglądam się jej uważnie, szukając nowości i zmian. Jest mi natychmiast cieplej i wygodniej. Jej pojawienie się zawsze przynosi ze sobą przyjemność.
Pachnie różanymi perfumami i ma pomalowane na czerwono paznokcie. Z palca wskazującego lakier już zdążył odprysnąć i właśnie takie drobiazgi sprawiają czasem, że muszę wziąć głębszy oddech. Sięgamy po karty napojów, żeby wybrać sobie coś skomplikowanego do picia.
Mówi mi o swoich planach i promieniuje szczęściem. Mógłbym godzinami słuchać o tym, że wszystko jej się układa, bo to dla mnie bardzo ważne – że jest u niej dobrze. Wiem, że miała jakiś czas temu maraton chłopaków i jestem też świadomy, że wreszcie trafiła na właściwego. Słucham o białym kocie, o remoncie i ich planach na wspólne zamieszkanie. Mówi, że to ten jedyny i napomyka coś o ślubie w odległej przyszłości.
Mam rewelacyjną pamięć. Oczywiście, że natychmiast zastanawiam się, kto zapnie jej białą suknię, kiedy będzie się szykować na ceremonię.
Potem ja mówię o tym, że zacząłem pisać. Otwieram usta i wysypują się z nich rzeczy, których nikomu bym nigdy nie powiedział. Uwielbiam nasze spotkania, bo są takie naturalne. Proste. Beztroskie. Pachną nostalgią, kawą i dobrymi wspomnieniami.
Widujemy się raz na rok, może czasem dwa razy, ale kiedy wreszcie usiądziemy przy jakimś starym stoliku z czymś ciepłym do picia, to możemy rozmawiać o wszystkim. Nie wiem, co się dzieje w jej codziennym życiu i nie znam jej przyjaciół, a ona nie ma pojęcia, gdzie dokładnie mieszkam, bo przecież wyprowadziłem się do innego miasta. Znamy się jednak czternaście lat i czasem myślę sobie, że nasza obecna bliskość jest po prostu wypracowana przez czas. Nie ma w tym już nic kosmicznego, ale co z tego? Przecież siedzimy tu oboje, razem.
CZYTASZ
Veronika
SpiritualZanim zaczniemy, chcę jedną sprawę wyjaśnić: opowiadanie napisałem z przymusu. Przysięgam, że mam lepsze rzeczy do roboty. Są jednak takie historie, których nie należy dusić w sobie i trzeba je siłą wyciągnąć na zewnątrz, bo zajmują wśród wspomnień...