20. Rozstanie

749 122 38
                                    

Elizabeta spędziła w Warszawie dwa tygodnie, zanim dostała wiadomość, że powinna wracać do swojego kraju. Wtedy też dziewczyna z niechęcią opuściła przyjaciół (ku jej zdziwieniu łatwiej przyszło jej zaakceptować osobowość Gilberta jako dziewczyny niż jako chłopaka), obiecując, że gdy tylko będzie mogła, wróci. Oczywiście, nie obeszło się też bez ostrzeżeń, aby zachowywali się grzecznie i nie robili głupich rzeczy.

- Nie jesteśmy dziećmi - słysząc to, Gilbert wywrócił oczami. Felicja zaś jedynie zbliżyła się do przyjaciółki i raz jeszcze poprosiła, by nikomu nie mówiła o tym, co widziała.

Węgry spojrzała na nią z namysłem, po czym pociągnęła Polskę do kuchni.

- Wiesz, że z każdym mijającym dniem zmniejsza się szansa, że wrócicie do swoich ciał? - spytała, gdy tylko upewniła się, że Prusak nie może ich podsłuchać.

- Wiem o tym - odparła Felicja, krzywiąc się delikatnie.

- Nie ma jakiegoś sposobu? Wybacz, że to powiem, ale średnio podoba mi się myśl, by moja przyjaciółka miała już na zawsze zostać... No wiesz.

W czerwonych oczach Polski pojawiło się zmęczenie.

- Elizabeta, przecież próbowaliśmy. Już nie jeden raz. Byłaś przy tym. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to... Nie, nieważne. To i tak nie wypali. Ale nie martw się. Damy sobie radę bez wzajemnego zabijania się.

- Nie martwię się o to, czy się zabijecie, martwię się o to, czy wy... - zaczęła Węgierka, po czym urwała, bojąc się dokończyć myśl i wypowiedzieć słowa na głos. - Mniejsza o to, jesteś pewna, że nie potrzebujecie tu kogoś? Jakiegoś rozjemcy? Toris na pewno...

- Wyobrażasz sobie Licię i Gilberta siedzących razem w jednym pokoju u prowadzących spokojną rozmowę? - przerwała jej Felicja. - Ja nie. Oni się nienawidzą.

- Wiesz, podobno wy też się nienawidzicie, a tu proszę, niespodzianka, nazywasz go po imieniu - Elizabeta uśmiechnęła się pod nosem.

W oczach Polski pojawiło się niedowierzanie.

- Jak mam go inaczej nazywać? - prychnęła. - Zresztą... To nie jest tak, że się nienawidzimy - zerknęła podejrzliwie na drzwi do kuchni, niemal spodziewając się, że zaraz stanie w nich Gilbert, po czym nachyliła się do przyjaciółki i wyszeptała jej na ucho: - Początkowo naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Ale później on postanowił być niezależny, zaczęliśmy walczyć... Eli, od drugiej Wojny Światowej minęło już ponad 50 lat. Niby dużo, niby mało. Jeśli sądzisz, że potrafię zapomnieć to, co mi zrobił, to się mylisz. Ja nie zapominam. Mogę wybaczyć. Ale nie zapomnę.

Otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale sama nie wiedziała już, co, więc zrezygnowała. Zamiast tego pokręciła głową i pociągnęła przyjaciółkę do pokoju, ściskając jej dłoń odrobinę mocniej, niż powinna.

---

Kilka dni po wyjeździe Elizabety życie w domu Polski nabrało rutyny. Rankiem Gilbert wybierał się na zakupy, najczęściej zmuszany do tego przez Polskę. Następnie wspólnie jedli śniadanie, do czym każdy z nich zajmował się sobą do około dwunastej - Felicja najwcześniej oglądała stare seriale bądź pisała z coraz bardziej zdenerwowanym Litwą, któremu nie pozwalała na odwiedziny; Gilbert zaś zajmował się ocenianiem pokaźnej biblioteczki w mieszkaniu, podczytując co ciekawsze książki i najczęściej przerywając je w połowie. Po 12 czasami udawali się do szefa Felicji, gdy tylko Polskę wzięła na to ochota.

Łukasiewicz wzięła też sobie za punkt honoru odprowadzenie Gilberta po Warszawie i okolicach. Nie pomogły jęki Prusaka, że przecież już tu kiedyś bywał, że przecież nie jest mu to do szczęścia potrzebne - Felicja stwierdziła, że Beilschmidt musi poznać tereny, w których przebywa, więc tak też się stało.

Do mieszkania wracali zazwyczaj wieczorem, zmęczeni, ale zadowoleni.

Tak... Udawało im się jakoś funkcjonować, nie doprowadzając się nawzajemn do szaleństwa.

W swoim zadowoleniu zapomnieni jednak o jednym fakcie - Ludwig wciąż szukał swojego brata -  a jedyna wskazówka, jaką posiadał, znajdowała się w rękach pewnej blondynki o imieniu Felicja.

ZamianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz