22. Kilka sposobów na pozbycie się śladów zbrodni

838 125 93
                                    

Dla zainteresowanych: patelnia jest niewinna! To nie ona odpowiada za ewentualne szkody Ludwiga!
#teamBrońmyDobregoImieniaPatelni

---

- Proszę, powiedzcie mi, że on żyje i że nie zabiłem własnego brata - odezwał się po chwili milczenia blady jak płótno Gilbert.

Felicja wymieniła spojrzenie z Elizabetą, która opadła z westchnieniem na siedzenie.

- Dlatego mówiłam, że to zły pomysł - odparła Polka. - A ty lepiej oddaj tą tacę temu kelnerowi, bo zaraz nam za zawał zejdzie.

Beilschmidt ze zdziwieniem spojrzał na kawałek metalu, który trzymał w dłoniach, zupełnie jakby wciąż nie docierało do niego to, co się przed chwilą wydarzyło.

To był impuls. Zobaczył Ludwiga rozmawiającego z Felicją, więc zrobił to, co mógł. Przypadek sprawił, że najbliżej siebie miał kelnera.

Brat go zabije, jak się o tym wszystkim dowie.

- A, faktycznie. Dziękuję za pożyczenie mi tacy - mruknął Gilbert, po czym wyciągnął w stronę mężczyzny dłoń z tacą.

Ten jednak cofnął się ze strachem.

- Trzeba wezwać pogotowie... Policję... Straż pożarną... - wymamrotał, po czym odbiegł, starając się znaleźć jak najdalej od tych strasznych ludzi.

- Może jeszcze oddział antyterrorystów? - rzuciła Elizabeta, patrząc na niego z niesmakiem.

- I patrz, co żeś zrobił! - syknęła Felicja do Gilberta - Zaraz będziemy mieli kłopoty!

Wstała, po czym zakomenderowała:

- Musimy się zbierać - głośniej zaś dodała: - Drodzy państwo, proszę się nie martwić. Ten mężczyzna był poszukiwanym kryminalistą, którego dzięki państwu udało nam się złapać.

- Był? - jęknął Gilbert z przerażeniem.

- O jednego szwaba mniej, świat się stał piękniejszy - mruknęła Polska, a głośniej kontynuowała: - Proszę nie wpadać w panikę, sytuacja została opanowana. Odpowiednie służby bezpieczeństwa zaraz się tu zjawią.

Palec kelnera zamarł nad przyciskiem z napisem "wybierz".

Felicja zaś schyliła się i zarzuciła ciało nieprzytomnego Ludwiga na plecy. Skrzywiła się pod jego ciężarem, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Elizabeta i Gilbert, chcąc nie chcąc, poszli w jej ślady. Węgierka uśmiechnęła się przepraszająco w stronę gości.

O dziwo, nikt nie próbował ich zatrzymać.

----

W mieszkaniu Felicji trwała burzliwa dyskusja.

- Niby dlaczego to ja miałam go nieść przez całą drogę? Jestem dziewczyną! - spytała Polska, patrząc ze złością i pogardą na leżącego na środku pokoju Niemca.

- Jakby nie patrzeć, masz teraz ciało niesamowitych Prus, czyli nie ma nic, czego byś nie potrafiła!  - wykrzyknął Gilbert, po czym spoważniał. - Nie lepiej by było go przenieść? Aż żal mi się robi, gdy patrzę, jak tak leży...

- Chcesz, to sam se przenoś tego hitlerowca! - parsknęła Łukasiewicz. - Mam dosyć jego gęby na najbliższe tysiąc lat.

Patelnia poszła w ruch, powstrzymując rodzący się konflikt.

- Tak czy siak, trzeba zdecydować, co z nim zrobimy - odezwała się powoli Elizabeta, obserwując jak Gilbert schyla się i próbuje ułożyć swego młodszego brata na kanapie, tej samej, na której sam nieraz czytywał lektury.

- Możemy go spalić - zaproponowała od razu Felicja. - Znam dobre miejsce. Jeśli zrobimy to w nocy, to nikt się nie dowie.

- Feli, to zły pomysł - sprzeciwiła się Elizabeta - Swąd będzie okropny. Masz pojęcie, jak długo później ten zapach cię prześladuje? Nie chce zejść w ogóle z ubrań.

- To możemy kupić nowe...

- A naprawdę chce ci się chodzić po galeriach? Teraz?

Gilbertowi aż ręce opadły.

- W tym masz problem? - spytał, tracąc powoli wiarę w ludzkość. A przynajmniej w swoje towarzyszki.

- W takim razie może wrzucimy go do Wisły? Na wiosnę dużo osób się topi - Felicja nie zauważyła w swoim rozumowaniu niczego złego.

- Chce ci się go tam zanosić? Feli, wiesz, ile on waży?

- Zamówimy taksówkę.

- I mam płacić za niego? Niech mi jego kraj odda! Myślisz, że mi zapłacą?

- Są w Unii, więc teoretycznie powinniśmy się wspierać... - meuknęła Polka. - Może ktoś by się dołożył...

- Cóż, może Francja chciałby się odegrać za tą Alzację i Lotaryntię. Trzebaby go spytać. Masz do niego numer? Albo nie, on znowu rzuci jakiś sprośnym żartem.

- To co niby chcesz zrobić? Ciała się trzeba jakoś pozbyć - Felicja zmarszczyła brwi.

- Możemy je po prostu porzucić gdzieś w jakiejś ciemnej uliczce - zaproponowała Węgięrka.

- Jasne, a potem cała Europa mi się zwali na głowę, że zasztyletowałam go w centrum Warszawy! - Felicja wyrzuciła ręce w powietrze z irytacją. - Nikt go nie może rozpoznać, rozumiesz? Zakopmy go w lesie!

Elizabeta skrzywiła się. Gilbert otworzył usta, by coś powiedzieć, ale właścicielka najbardziej niebezpiecznej patelni na świecie wyprzedziła go:

- W lesie? Feli, sama mówiłaś, że jesteśmy w centrum Warszawy!  Nie chce mi się tyle jechać. Możnaby w tym czasie zrobić tyle ciekawych rzeczy...

- Bądźcie przez chwile poważne! - warknął Prusy, piorunując obie personifikacje. Na twarzy Węgier i Polski pojawił się uśmiech, od którego Gilbertowi aż zrobiło się niedobrze.

Stworzył potwory... Nie trzeba było atakować Ludwiga.

Jakim cudem wylądował z takimi kobietami?

- Mówimy o moim bracie! - zauważył. - Moim bracie! Moim bracie!

- Tak, zauważyłyśmy - Felicja wywróciła oczami. - I?

- Nie możemy zabić Niemiec! Mojego brata!

- Ojejku, to on nadal żyje? - zdumiała się Polska. - Mój błąd.

Na jej twarzy widniało zdumienie tak szczerze, że przez chwilę Gilbert zaczął na poważnie się zastanawiać, czy przypadkiem nie żył przez miesiąc pod jednym dachem z sadystką większą od Rosji. Zaraz jednak Łukasiewicz spoważniała, a z jej oczu zniknął niezdrowy blask.

- Zostawiając tę kwestię na bok, najlepiej będzie, jeśli to ty mu wszystko wytłumaczysz - powiedziała po chwili  - Osobiście wolałabym zobaczyć tego szwaba na dnie Bałtyku, ale nie mam ochoty rozpoczynać wojny z całą Europą z tak głupiego powodu. Zaraz powinien się obudzić, więc decyzję pozostawiam tobie. Powiesz mu o zamianie ciałami, udasz, że to były tylko jego zwidy - twoja decyzja. Elizabeta, masz ochotę na zrobienie jakiś zakupów?

Węgierka poderwała się od razu.

- Jestem za. Gilbert, powodzenia. 

Zamachały mu obie, po czym prędko wyszły z mieszkania, zostawiając braci samych.

Gilbert spojrzał z rozpaczą na drzwi.

- Za jakie grzechy muszę się z nimi użerać? - wymamrotał pod nosem. - Ktoś tam na górze chyba mnie nienawidzi, skoro dał nam takie sąsiadki!

ZamianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz