- Nic się nie stało - powiedział szybko Gilbert, podnosząc się szybko. Pukanie do drzwi stało się bardziej natarczywe - Mam gościa, powinnam kończyć i...
- Nie martw się, poczekam. Chcę ci powiedzieć jeszcze jedną rzecz.
Prusy zdenerwowany spojrzał na drzwi. Ktoś wściekle zaczął naciskać dzwonek. Czyżby Felicja nie wzięła ze sobą kluczy?
- Zadzwoń później, dobrze? - rzucił starszy brat, po czym rozłączył się i położył komórkę na stole.
- Otwórz te przeklęte drzwi! - rozległ się krzyk. Tak, to była Felicja.
- Nie masz kluczy? - spytał Gilbert, otwierając przed nią drzwi i wpuszczając przemokniętą personifikację do środka - I ile ty rzeczy kupiłaś?
- Nie miałam jak wyciągnąć. Zostawiłam w plecaku, gdzieś na dole tego wszystkiego - odparła Polska, upuszczając torby z zakupami na podłogę - A teraz rusz się, pomożesz mi je powkładać na miejsce. Nie byłam pewna, jaką kuchnię generalnie lubisz i jakiej totalnie nienawidzisz, więc kupiłam wszystkiego po trochu.
Zziębnięta Polska zamknęła drzwi, po czym wzięła jedną z wypchanych po sam brzeg toreb i zabrała ją do kuchni.
- Ty bierz drugą - nakazała - Niech ten twój pruski umysł wreszcie się na coś przyda.
- Lepiej nie obrażaj tych wielkich i wspaniałych Prus, bo jeszcze możesz się sparzyć ich siłą! - mimo tych słów, Gilbert wziął drugą z toreb o poszedł za Felicją do ciasnej kuchni - Właściwie, to od kiedy interesuję cię, co lubię?
- Potraktuj to jako jednorazowy bonus - odparła Łukasiewicz, która już zdąrzyła przystąpić do wykładania zakupów - Należy ci się za przyjechanie tu ze mną. Byłam przekonana, że się nie zgodzisz. Ja bym nigdy do Niemiec nie pojechała. Nie na tak długo.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.
- Hej, Niemcy nie są aż tak źle, jak to nich myślisz! - zaprotestował Prusy, stając obok Polki - Po co ci aż tyle paczek paluszków?
- To na przyszłość. Nie śmiej się. Właśnie. To powinno być chyba w twojej torbie. Kupiłam zafelistą karmę dla ptaków. Myślisz, że Gilbirdowi zasmakuje?
Prusy zamrugał ze zdziwienia, słysząc to. Ona naprawdę chciała zrobić mu przyjemność. To nie był sen czy iluzja. To była rzeczywistość.
I to właśnie sprawiało, że tak ciężko było Gilbertowi w to uwierzyć. Felicja była dla niego miła. Po prostu miła. Tak samo miła jak wtedy, gdy jeszcze mieszkał u niej w domu, zanim zaczął dąrzyć do niezależności i zanim zaczęły się ich wojny. Zanim każda rozmowa zamieniała się w kolejną kłótnię, w której zawsze wytykali sobie te same błędy przeszłości.
- Zobaczymy - powiedział w końcu Gilbert, próbując być jak najbardziej spokojnym. Wreszcie jest dla ciebie miła. Nie zepsuj tego, Prusy!, powiedział do samego siebie w myślach.
- Skąd ty w ogóle wytrzasnęłeś tego ptaka? - głos Polski przerwał jego rozmyślania - Wygląda głupio, ale muszę powiedzieć, że jest całkiem mądry.
- Głupio? - powtórzył Prusy. I tyle z dobroci - Gilbird nie jest głupi!
- Głupie z całą pewnością jest jego imię - parsknęła Felicja, po czym westchnęła - Dobra, nie komentuj. Dziś mamy dzień dobroci dla zwierząt. Nie było tego.
- Dzień dobroci dla... Nie, wymyśliłaś to sobie.
- Niby czemu tak są...
Felicja nie zdąrzyła dokończyć, bowiem w tym samym momencie telefon Gilberta zadzwonił raz jeszcze.
- To Ludwig - odezwał się szybko - Słyszał nas wczoraj w hotelu jak się upiłaś. Ale chyba nie wie jeszcze o nas.
Wzrok Polski w ułamku sekundy stał się hardy.
- Odbierz - zdecydowała - Chcę wiedzieć, o co mu chodzi. I daj głośnomówiący.
Gilbert wywrócił oczami, ale odebrał połączenie.
- Nadal masz gościa? - rozległ się po pokoju głos Ludwiga - Czy też..?
- Już sobie poszedł. Nie przeszkadzasz. O co chciałeś zapytać? - odezwał się Prusy, ruchem dłoni zachęcając Polskę, aby podeszła bliżej.
- Pytać? Nie, nie chciałem cię o nic zapytać, Polen. Po prostu.. Jakby to ująć.. Wiesz, to jezt bardziej prośba.
Prośba? Felicja uniosła brew pytająco.
Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Gilbert pokręcił głową.
- To znaczy?
Ludwig w słuchawce westchnął ciężko.
- Słuchaj, zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz. Masz do tego prawo i wszelkie powody. Ale wydaje mi się, że akurat ty powinnaś to zrozumieć, Polen.
- Czyli? - ponaglił brata Gilbert, nie mając już najmniejszego pojęcia, o co mu może chodzić.
- Czy mogłabyś zostać jego przyjacielem? - spytał Ludwig. W tym samym momencie Felicja nabrała powietrza do płuc, zapewnie aby zaprotestować. Gilbert w ułamku sekundy zbliżył się do niej, po czym zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy - przyłożył jej dłoń do ust, nie dając jej szansy, aby zaradzić swoją obecność.
- Wiem, że to głupie, ale Gilbert ma niewielu przyjaciół - kontynuował Ludwig, zupełnie nieświadomy małej bójki, która wywiązała się w mieszkaniu Polski, gdy ta spróbowała się wyspowodzić - Oraz ponieważ Prusy praktycznie nie istnieją, mało osób go akceptuje jako pełnoprawną personifikację. No cóż.. Pomysł o tym, Polen. Dzięki za poświęcenie mi czasu.
A potem się rozłączył.
Tak po prostu.
CZYTASZ
Zamiana
FanfictionPodczas upadku ze schodów Prusy i Polska zamieniają się ciałami. Czy dwójka nienawidzących się personifikacji da radę współpracować ze sobą, aby jakoś rozwiązać ten problem? ~ gdzieś w odległej przyszłości pojawi się tu Prusy x fem!Polska