21. Kawiarnia

771 110 83
                                    

Ludwig Beilschmidt nigdy nie lubił podejmować pochopnych decyzji. Szczególnie zaś nie lubił tego robić w sytuacji, gdy chodziło o jego starszego brata. Gilbert już nie raz znikał z domu na kilka dni bez słowa, ale pierwszy raz zdarzyło się, by go aż tyle nie było.

Co gorsza, Ludwig czuł, że zniknięcie Prus na jakiś bliżej nieokreślony związek z posłuchaną rozmową w hotelu. Telefon Gilberta, który dziwnym trafem znalazł się u Felicji... Niemiec nie miał już pojęcia, co o tym myśleć. Co gorsza, Polka urwała z nim kontakty. Nigdy nie były najlepsze, ale teraz ignorowała jego wiadomości, a gdy tylko się odzywał w słuchawce, rozłączała się.

Dlatego właśnie Ludwig Beilschmidt, po wielu rozterkach i wątpliwościach, zdecydował się porozmawiać z dziewczyną osobiście. Nie miał zamiaru uprzedzać jej o wizycie - wszak oboje byli częścią Europy, czyż nie?

Warszawa nie zmieniła się zbytnio od chwili, gdy Ludwig był tam ostatnio. W przeciwieństwie do swego brata, on nie miał nic przeciwko odwiedzaniu swej wschodniej sąsiadki, która jednak ani razu nie ucieszyła się na jego widok. Niemcowi to średnio przeszkadzało, sam także nigdy nie pałał gorątszymi uczuciami do Felicji.

- Przeklęta pogoda - zaklnął po niemiecku, gdy tylko wysiadł z pociągu na dworcu w Warszawie. Część podróżujących zerknęło na niego ciekawie, wystarczyło jednak tylko jedno złowrogie spojrzenie, by Polacy odwrócili wzrok, nie chcąc wchodzić w drogę Niemcowi. Ludwig uśmiechnął się pod nosem, zadowolony, że wciąż wywołuje respekt, po czym ruszył przed siebie, szukając mieszkania Polki.

----

Znalezienie mieszkania Felicji przyszło mu prosto, bez wysiłku.

Tylko jedynym problemem było to, iż w mieszkaniu nie było nikogo.

Po kilku minutach uporczliwego wciskaniu dzwonka do drzwi, Ludwig westchnął, przyznając się do porażki. Łukasiewicz nie było w kawalerce, co oznaczało, że musiała być...gdzieś.

- Przyjdę tu jeszcze! - obiecał drzwiom Ludwig, wycofując się taktycznie. Już i tak czuł na sobie wściekle spojrzenie staruszki z naprzeciwka, której zapewnie przerwał sen, a on wolał się takim osobom nie sprzeciwiać. Miał niezbyt miłe wspomnienia związane ze zirytowanymi staruszkami. One były najgorsze - jak jedna taka się do ciebie przyczepiła, nie była w stanie odpuścić. Potrafiły nachodzić go miesiącami.  

Niemiec odwrócił się więc, po czym opuścił blok, zarzucając na siebie kaptur, by choć trochę osłonić się przed nieustępliwym deszczem. Możnaby stwierdzić, że to kwiecień, a nie maj, pomyślał Beilschmidt, przedzierając się przez zatłoczone ulice. Nie miał specjalnego pomysłu, gdzie mogła by być Polska, postanowił więc przeszukać okolice. Może przy odrobinie szczęścia udałoby mu się ją znaleźć...

----

Szczęście dopisało mu po trzech godzinach.

Ludwig zamarł, po czym siłą powstrzymał się od przetarcia oczu, gdyż nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Ale tak, wzrok go nie mylił. Byli tam, siedzieli przy oknie w jednej z restauracji. Nie zauważyli go, zajęci rozmową z sobą. Czasami jedno coś powiedziało, na co drugie parskało śmiechem.

Co gorsza, oboje wydawali się nieźle bawić.

A podobno byli skłóceni.  Nie mieli się nienawidzić? Nie mieli mieć dosyć swej wzajemnej obecności? Ponoć jedno nie było w stanie przebywać z drugim zbyt długo w jednym pokoju.

A podobno Gilberta nie było w Polsce.

Mimo tego był tu, siedział sobie spokojnie, zajęty swym małym romansem i nic nie robił sobie z tego, iż jego młodszy brat się zamartwia. Musiał o tym wiedzieć. Aż tak głupi to chyba nie był, czyż nie?

W pierwszej chwili Ludwig miał ochotę od razu wparować do restauracji i zabrać ze sobą brata, nie zważając na jego wątpliwości bądź sprzeciwy. Dopiero po chwili Niemcy stwierdził, że będzie łaskawy i wysłucha Prusy, a dopiero potem zabierze go do domu. Oczywiście, jeśli ten się wytłumaczy z zaistniałej sytuacji.

W końcu do nóg Ludwiga dotarło, że muszą się ruszyć i Niemiec wszedł do budynku, omiatając beznamiętnie beznadziejny wystrój. Kogo by interesowały jakieś stare zdjęcia bądź wycinki z gazet? Obsługa zerknęła na wchodzącego ciekawie, ten jednak skierował się od razu tam, gdzie powinien - do miejsca, gdzie jego kochany starszy brat siedział z drobną dziewczyną.

Twarz dziewczyny uniosła się z zaciekawiem do góry, gdy podszedł do nich. Gilbert także podąrzył za jej spojrzeniem, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumieniem.

- Co ty tu robisz, szwabie? - odezwał się na powitanie po polsku.

Jego towarzyszka chwyciła go za rękę i szepnęła coś natarczywie, ale albinos nie zwrócił na nią uwagi.

- To raczej ja powinienem cię o to pytać - wydusił z siebie Ludwig, wstrząśnięty obcesowym zachowaniem brata. - Podobno miało cię nie być w Polsce. Szukałem cię.

Siedząca obok białowłosego Elizabeta unosła się powoli.

- Ja ci to wszystko wytłumaczę - spróbował Gilbert, patrząc w jego kierunku i unosząc ręce w pokojowym geście. - Na twoim miejscu bym zrezygnowała z tego pomysłu. Naprawdę. To zły pomysł.

Ludwig zmrużył oczy, nie rozumiejąc, co Prusy ma na myśli.

- Co chcesz...

Nie dokończył, bowiem w tej samej chwili jego głowę przeszył nagły ból.

A potem zapadła ciemność i nie było już nic.

ZamianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz