Gdzie oni są? (3)

609 33 3
                                    

Minął tydzień. Tydzień temu Czkawka i Heathera, ubrani w swoje nowe stroje, z ekwipunkiem i zapasami udali się na poszukiwanie wyspy, na której mogliby się osiedlić. Dwa dni zajęło im znalezienie odpowiedniego miejsca. W końcu znaleźli. Wyspa była piękna, czarowała mnóstwem kwiatów, strzelistych gór i wodospadów. W jaskiniach znajdowało się tyle pięknych struktur, w tak dużych ilościach w jakich jeszcze nigdy nie widzieli. A co najważniejsze, była niewielka, co oznaczało, iż była łatwa do obrony. Miała owalny kształt, a cała powierzchnia wyspy nie przekraczała dwudziestu kilometrów. W samym jej centrum znajdowała się wysoka góra, na szczycie której postanowili zbudować przystań dla wszystkich Jeźdźców Smoków i ich smoczych przyjaciół, którzy mogliby w przyszłości istnieć. Dało się tam jedynie dolecieć, gdyż wspinaczka po praktycznie pionowych zboczach góry była niemożliwa. Wybudowali już podstawę, solidną z dębowych desek. Miała kształt kwadratu i powierzchnię dwóch kilometrów kwadratowych.

Astrid w tym czasie patrzyła na zachodzące Słońce, zastanawiając się, gdzie podział się jej ukochany. Czy on i Heathera odpłynęli? Na pewno. Nocami, gdy bliźniaki pełniły straż na ulicach, blondynka wymykała się z domu i biegła do lasu. Przeszukała całą wyspę, cal po calu. Nigdzie go, to znaczy ich, nie było.

Następnego dnia, zaraz po szybkim śniadaniu, Czkawka obwieścił Heatherze, że wybiera się na Berk w celach rozpoznawczych

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Następnego dnia, zaraz po szybkim śniadaniu, Czkawka obwieścił Heatherze, że wybiera się na Berk w celach rozpoznawczych.  Dziewczyna, jak zwykle coś szkicująca, mruknęła tylko w odpowiedzi:
- A po co?
- Mieliśmy nie zostawiać Berk na pastwę losu. Poza tym, przyznaj że kusi cię aby gadano na wyspie o pojawiających się z nikąd jeźdźcach smoków.
- Masz rację. - uśmiechnęła się z przekąsem, przeciągając ostatnie słowo - Tylko się nie wychylaj. - przestrzegła i przywołała Szpicrutę, po czym odleciały budować bazę. Haddock patrzył za nią chwilę, ale zaraz wrócił do rzeczywistości i założył maskę. Owinął się peleryną, poprawił na ramieniu długi łuk i kołczan (z którymi się nie rozstawał) i wskoczył na Szczerbatka. Smok zaniósł ich na Berk. W popołudniowym świetle dnia byli idealnie widoczni na niebie. Czkawka spojrzał w stronę wioski. Dzieciaki pokazywały ich sobie palcami i krzyczały. Dwie sylwetki wysforowały się na przód. Jedna, drobniejsza i złotowłosa, druga okrąglejsza.
- Astrid i Śledzik. - powiedział do smoka. Obniżyli lot i wlecieli na arenę. Tam młody Haddock zaczął mocować się z zamkiem klatki koszmara ponocnika. Niebieskooka wojowniczka wbiegła z toporem na arenę właśnie wtedy, gdy nieszczęsny smok miał być uwolniony ze swojego więzienia.
- Ty tam, stój! - wrzasnęła do niego. Zauważyła, iż nieznajomy zlewa się z otoczeniem, widziała tylko nikły zarys jego sylwetki. Był on tak nieznaczny, że gdyby nie smok, dziewczyna byłaby niemal pewna, iż nikogo tu nie ma. Nocna Furia zawarczał i powalił Hofferson na ziemię. Krzyknęła.
- Szczerbatek, zostaw ją. - mruknął zniecierpliwiony. Gdy już uchylił bramę klatki, smok wypadł stamtąd jak burza i wyfrunął na wolność - Nie ma sprawy. - mruknął Czkawka. Zagwizdał i Szczerbatek zjawił się przy nim.

Tak, wiem zawiodłam takim krótkim rozdziałem 😅chciałam tylko ogłosić że udostępniłam nowe opowiadanie na moim profilu o JWS. Może zajrzyjcie?

 Może zajrzyjcie?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Hiccstrid (?) one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz