Gdzie oni są? (4)

649 42 5
                                    

Czkawka wskoczył na grzbiet Nocnej Furii i odleciał. Kołował nad osadą, upajając się tym, iż młodsze dzieci pokazywały go sobie palcami, z buziami otwartymi w kształt wielkiej litery „o". Wreszcie ktoś się nim interesował. Wreszcie, ktoś mówił o nim podekscytowanym głosem. Wreszcie latał publicznie. Zawrócił swojego przyjaciela na szczyt najwyższej góry Berk. Tam postanowili przeczekać cały dzień i postraszyć trochę w nocy. Wieczór zapowiadał się interesująco. Berk bowiem zaatakować miał tylko jeden smok, zwący się Nocna Furia.

Gdy tylko ostatnie promienie Słońca przestały oświetlać niebo, Czkawka i Szczerbatek przelecieli nad osadą. W dole, po ulicach dwie ciemne sylwetki zaganiały dzieci do domów. Pomimo wszystkiego co się wydarzyło brunet miał cichą nadzieję, iż jedną z nich jest Astrid. Gdy postacie zbliżyły się do wielkiego ogniska płonącego pośrodku wioski, zielonooki chłopak stwierdził (z nie małym zawodem) iż byli to Śledzik i Sączysmark. Szczerbatek przestał machać skrzydłami i wzleciał pionowo w górę, aby zaraz po wytraceniu prędkości złożyć skrzydła i opaść na dół. Rozłożył je z powrotem tuż nad wodą, którą zaczął rozbryzgiwać. Wylecieli nad osadę i nocna furia przyspieszył na tyle, aby rozległ się donośny świst skrzydeł tnących powietrze. Znów przestał machać skrzydłami i wzleciał pionowo, by złożyć skrzydła i opaść w dół. Gdy je rozłożył, parę metrów nad najbliższym budynkiem, strzelił plazmą w twierdzę. Żelazne okucia zabezpieczyły bazę przed uszkodzeniem, ale eksplozja sprawiła, iż po kilku sekundach wszyscy pozostawieni mieszkańcy wylegli na ulicę. Do uszu Czkawki doszedł znajomy, piękny głos krzyczący:
- NOCNA FURIA! - to Astrid przedzierała się wraz ze Szpadką przez tłum, wysyłając wszystkich do Twierdzy. Pomimo sił, umiejętności, talentu i zapału, ona oraz pozostali nastolatkowie byli tylko dziećmi. Zaspanymi dziećmi, po kolejnym dniu pełnym wrażeń. Młodzi Wikingowie nie mieliby szans walczyć z jakimkolwiek smokiem, zwłaszcza z nocną furią. Jedynym rozsądnym wyjściem była więc ucieczka. Wszyscy uciekli do twierdzy, a grupa dowodząca kierowała ewakuacją. Zadowoleni przyjaciele postrzelali trochę, podpalili kilka domów i wylądowali przy kuźni. Czkawka zabrał ze sobą wszystko co dało się wynieść i zapakował do juków przy siodle Szczerbatka. Następnie polecieli do magazynu z bronią, (z którego Haddock wyniósł więcej strzał niż umiałby zliczyć) i tak obciążeni polecieli wolno na swą wyspę.

Dolecieli o świecie, lądując na specjalnie przygotowanym pasie startowym na platformie. Tam powitała ich zirytowana Heathera.
- GDZIEŚCIE SIĘ WŁÓCZYLI!? - krzyknęła - Całą noc was nie było, bałyśmy się że coś wam się stało! Łowcy Smoków, nasi współplemieńcy, dzikie smoki... - zaczęła wymieniać wszystkie możliwe niebezpieczeństwa i trudności, oraz okropności które mogły ich spotkać.
- Spokojnie, Heather. Nic nam nie jest. Po prostu skoczyliśmy po zaopatrzenie. - uśmiechnął się chytrze Haddock. Potem aby zmienić temat dodał - Nieźle sobie radzisz. - Przez ich dobową nieobecność czarnowłosa przyszykowała stajnie, mogącą pomieścić do dziesięciu smoków, pas startowy i pustą zagrodę dla jaków. 
- A żebyś wiedział. - prychnęła w odpowiedzi i wróciła do przerwanego zajęcia. Zlękniony chłopak zbliżył się do niej i popatrzył co robiła. Wycinała z drewna trzy prostokątne ramy o wymiarach osiem na dziesięć metrów. Obok niej leżał pokaźny stos kłód, lin, płacht, młotków i gwoździ.
- Co teraz budujesz? - odważył się zadać pytanie brunet.
- Magazyn na broń. - odpowiedziała tonem, który wyraźnie nakazywał pozostawienie jej w spokoju. Czkawka wzruszył ramionami. Skoro nie chciała pomocy to nie.

Astrid tymczasem obudziła się ze snu. Wszystkie dzieci, które zostały na Berk znajdowały się w twierdzy, przez nocny atak furii. Blondynka wstała i potruchtała na zewnątrz. Tam znalazła Mieczyka i Szpadkę, śpiących z czołami opartymi na rękojeściach toporów. Niebieskooka zdenerwowała się nie na żarty. Te głupki miały przecież pilnować bezpieczeństwa dzieci, a spały jak susły! Zamachnęła się i uderzyła blondyna w twarz. Ten przerażony odskoczył, zaciskając palce na toporze. Machnął nim w powietrzu parę razy, ale tak niecelnie, że Hofferson musiała po prostu lekko odchylić głowę do tyłu. ~ Żałosne ~ pomyślała. Bliźniaczka obudzona  hałasami rozejrzała się dookoła i spostrzegłszy wściekłą przywódczynię, wraz z bliźniakiem dała nogi za pas.  Astrid tylko prychnęła pogardliwie i udała się do portu. Wioska była opustoszała, parę domów poszło z dymem, reszta była nietknięta. Taki wygląd osady sprawiał, iż odechciewało się żyć. Hofferson w duchu zmówiła modlitwę dziękczynną do Thora, za to że nikt nie ucierpiał i że atakował tylko jeden smok. I jeździec, prawdopodobnie.  Ostatnio tylko on zajmował mózg blondynki.

Pod koniec dnia magazyn na broń i jedzenie był skończony. Czym prędzej przenieśli tam zapasy z obozowiska u stóp góry i Czkawka rozpoczął zbijanie ram na kuźnię. Razem z Heather zrobili około dwunastu ram w kształcie litery A z ociosanych kawałków pni. Ramy były tak wysokie jak Haddock i szerokie na metr. Potem wrócili na dół i położyli się w namiotach.

Następcę tronu Berk zbudził przerażający hałas. W popłochu rozejrzał się dookoła i instynktownie sięgnął do saksy leżącej pod poduszką. Nie było ani saksy, ani poduszki. Czkawka zerwał się na równe nogi i niemal od razu poczuł zniewalający ból w szyi. Był na statku. Wywnioskował to z miarowego kołysania się nawierzchni. Zaczął instynktownie się cofać, aż rąbnął plecami w ścianę. Wiedział, że najlepiej nie dawać oznak życia ludziom, którzy go uprowadzili. W końcu nic o nich nie wiedział, nie wiedział kim byli, jakie są ich intencje. Wtedy przypomniał sobie, że nie wie gdzie są jego przyjaciele! Podszedł do krat i mocno je ścisnął.
- Heathera! - szepnął. W celi naprzeciwko zapanowało poruszenie i usłyszał jej cichy głos.
- Tutaj! - Czkawka odetchnął z ulgą.
- Wiesz gdzie są nasze smoki? - zapytał.
- Podsłuchałam jak strażnicy mówili, że są w ładowni. Myśleli, że jestem nie przytomna. Z tego co wiem wszystko z nimi w porządku. - odparła. Teraz brunetowi zostało już tylko jedno, szczególnie nurtujące pytanie.
- Czy porwali nas dorośli?

Hiccstrid (?) one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz