Gdzie oni są? (5)

799 37 17
                                    

- Tak. - powiedziała niepewnie - Widziałam trzech mężczyzn. To jest ... dziwne.
- Tak. - zgodził się - Dlaczego oni nie zniknęli? - rzucił. Z celi naprzeciwko dobiegło ciche westchnienie. Czkawka odwrócił się na pięcie i położył w identycznej pozycji, w jakiej się obudził. Wiedział że Heather zrobi to samo. To podstawowy zabieg, aby zmylić porywaczy. Udawali jakby nic się nie stało. Już po chwili brunet odliczał w głowie do 5, miarowo oddychając. Przymknął oczy, bacznie obserwując korytarz. Przez mniej więcej półgodziny pozostawali w bezruchu, gdy na górze rozległy się szmery i tupot nóg. Wtedy pod pokład weszło pięciu facetów ubranych w metalowe zbroje, z czerwonym skorpionem wymalowanym na piersi każdego z nich. Nieśli po jednym człowieku, ale Czkawka ze swojej pozycji nie mógł ocenić kim oni są.
- Jeszcze się nie ocknęli? - dobiegł go głos szóstego mężczyzny, który wychynął zza zamkniętych drzwi kajuty. Był drobniejszej budowy, dorównywał jednak wzrostem swym kompanom. Na gładko ogolonej twarzy błyszczały duże, ciemne oczy. Inteligencja, która w nich płonęła była przerażająca. Z pewnością to on był szefem. A jego głos! Aksamitny, delikatny i przyjazny. Czarujący. Czkawka przypomniał sobie, iż na Berk osoby o takim głosie nazywano złotoustymi. Ten przedziwny mężczyzna z pewnością taki był.
- Nie panie. - powiedział jeden z osiłków. W odpowiedzi jego szef westchnął:
- Widzę Jajo. Musisz się nauczyć czym jest pytanie retoryczne mój drogi. No, ale nie trzymam was tu ze względu na wasze chłonne umysły. Zanieście ich do cel.
- Ale panie. - mruknął Jajo, zamilkł jednak spiorunowany spojrzeniem przełożonego.
- Tak? - to było najstraszniejsze. Choć jego postawa i mimika twarzy zdradzały gniew graniczący z furią, głos pozostał taki sam.
- Cele się skończyły. - dokończył zbesztany wojownik. To przez chwilę zbiło dowódcę z tropu.
- Jak to: skończyły? - zapytał zdziwiony.
- No, wszyscy z Berk są osobno, tylko zostało te pięć dzieciuchów.
- No to daj ich razem z tymi młokosami od smoków. To tylko dzieci, co mogą zrobić? - szef odwrócił się na pięcie i chciał odejść, lecz dobiegło go pytanie innego podkomendnego.
- Czy to pytane retoryczne? - zawołał nieśmiało. Przywódca zacisnął dłoń w pieść.
- TAK. Jeszcze jakieś błyskotliwe uwagi?
- Nie panie. - odpowiedzieli chórem. Gdy zdenerwowany mężczyzna zniknął z pola widzenia, strażnicy zaczęli układać ciała pod ścianą i otwierać celę Heathery. ~ Nie rób nic głupiego ~modlił się w duchu~ Nie masz z nimi szans.  ~ W pewnej strasznej chwili, Czkawka myślał iż dziewczyna będzie chciała walczyć, ale najwyraźniej odpuściła. Wtedy chłopak zaczął poznawać wnoszone do środka osoby. Wszystkie były nieprzytomne, posiniaczone ale żywe. Po kolei: Mieczyk, Szpadka, Sączysmark i Śledzik. Wtedy zamknięto jej  celę i otworzono jego kraty. Astrid została położona pod ścianą, z uniesioną głową. Strażnicy zakluczyli ich wszystkich i odeszli, śmiejąc się z czegoś pod nosem. W ciszy która nastała i w panującym półmroku, brunet zobaczył podnoszącą się sylwetkę Heather. Cicho jak mysz przylgnęła do ściany i wdrapała się na belki łączące się pod sufitem. Usiadła tam po turecku i pochwyciwszy spojrzenie Czkawki przyłożyła palec do ust. Nieznacznie skinął głową, ale wiedział że jej bystre oczy to zarejestrowały. Dziewczyna założyła kaptur i naciągnęła chustę na nos, w której to zawsze czuła się bezpieczniej i zapadła w stan półsnu. Brunet był wtedy zafascynowany bliskością blondynki. Była na wyciagnięcie ręki, przepiękna - taka jaką ją zapamiętał. Zaczął jej się przyglądać i dostrzegł długą szramę ciągnącą się od lewego ucha do kącika ust. Domyślał się, że nie poddała się bez walki. Zaczął się powoli podnosić i wdrapał się w to samo miejsce co Heather. Wtedy ich rówieśnicy zaczęli się budzić.
- Kurse brat, ile ja ciebie mam? Raz, dwa, trzy... co jest po trzy?... cztery braty! - wykrzyknęła Szpadka.
- Cicho tam siora, próbuje spać! - odparł Mieczyk, zwinął się w kulkę i zasnął. Jedynie Astrid, Śledzik i Sączysmark zachowali trzeźwość umysłu. ~ Jak ludzie rzadko patrzą w górę! ~ pomyślał brunet.
- Cholera... gdzie my jesteśmy? - rozległ się głos Astrid.
- Sam chciałbym wiedzieć księżniczko. - odpowiedział Sączysmark. Czkawka się skrzywił. W odpowiedzi blondynka mruknęła coś niezrozumiałego o tym, że Smark powinien się cieszyć, iż jest w osobnej celi. Potem nastąpiła chwila milczenia. Brunet spojrzał w kierunku Heather, dławiącej się ze śmiechu, nie wydając przy tym żadnych odgłosów. Cóż to był za komiczny widok, chłopak sam chciał się roześmiać!
- Mam niejasne przeczucie, że ktoś nas obserwuje. - odezwała się Astrid.
- Ja też - potwierdził Śledzik. Jedynie Sączysmark był pewny siebie.
- To przez te nerwy. - mówił - Na pewno nikogo tu nie ma!
- No, nie licząc tych dwóch ninja na suficie. - powiedziała niebieskooka spokojnie.  Czkawka i Heather zmieszali się - Może się przedstawicie? - zapytała. Nie doczekała się odpowiedzi, gdyż zielonooki zeskoczył w milczeniu na dół a jego towarzyszka rozparła się wygodniej na swoim miejscu. Wtedy w korytarzu pojawili się strażnicy.
- Jeźdźcy smoków - rzucił pogardliwie jeden z nich - szef chce was widzieć. - wtedy Czkawka doskoczył do krat i wrzasnął:
- Gdzie nasze smoki!?
- Co im zrobiliście? - dołączyła się Heathera.
- Dowiecie się w swoim czasie. - otworzyli cele i pociągnęli ich w stronę drzwi prowadzących na górny pokład. Zatęchłe deski skrzypiały im pod stopami, a ciężkie powietrze utrudniało oddychanie. Weszli do mrocznego pomieszczenia. Wielkie przeszklone okno po przeciwległej stronie nie wpuszczało za wiele światła, wyraźnie jednak odcinała się na jego tle męska sylwetka.
- Jeźdźcy smoków! Jak miło mi nazwać was moimi gośćmi. Usiądzie proszę. - dobiegł ich opanowany głos mężczyzny.
- Gdzie. mój. smok? - powtórzyła Heather.
- Wszystko w swoim czasie, panno..? - zaczął facet, domagając się imiona przyjaciółki Czkawki.
- Panno nie-powinno-cię-to-obchodzić. - rzuciła zgryźliwe. Chłopak rzucił jej karcące spojrzenie. Jeśli chcieli dowiedzieć się czegoś o stanie i miejscu pobytu swoich smoków musieli współpracować, lub przynajmniej udawać że tak jest, z tym mężczyzną. Czy ona tego nie zrozumiała? Nieznajomy nic nie odpowiedział, jedynie wpatrzył się w plamę czarnej cieczy na stole. Następnie sięgnął do kieszeni skórzanego kubraka i wyjął połyskującą łuskę Zbiczatrzasła. To zamknęło czarnowłosej usta. Mężczyzna położył przedmiot na blacie i palcem wskazującym przesunął ją w stronę dziewczyny. Ta szybko i bez słowa odebrała mu ją i zaczęła obracać w palcach. Czkawkę ogarnęła niezmierna fala smutku i strachu. Wpatrzył się w twarz swojej przyjaciółki i zobaczył napływające do oczu łzy. Po jej policzku potoczyła się jedna, samotna kropla, jedyne świadectwo toczącej się wewnątrz niej burzy.
- Możesz się z nią zobaczyć. Jeśli będziesz współpracować to ani jedna łuska więcej nie spadnie jej z głowy. - powiedział porywacz tak samo opanowanym głosem jak na początku ich rozmowy. Heather pociągnęła nosem i pokiwała twierdząco głową. Ta drastyczna przemiana przeraziła Czkawkę, gdy zaczął sobie wyobrażać jakby sam się zachował na jej miejscu. Jeśli ten mężczyzna posiadał Szczerbatka, to także całą władzę nad brunetem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hiccstrid (?) one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz