[8] ice creams & pretty boys

108 23 7
                                    


[815 słów]

Josh stanął przed wejściem do szkoły, a widząc ten obrzydliwy budynek, miał ochotę się rozpłakać. Mimo wszystko otworzył drzwi i niechętnie przekroczył próg, a z każdym krokiem jego chęci do życia drastycznie malały.

Pocieszał go tylko fakt, że nie zamierzał dzisiaj długo tutaj zostać, ponieważ tak naprawdę przyszedł tutaj tylko na chwilę. A konkretniej - przyszedł po Tylera.

W nocy, gdy brunet wyszedł od niego z domu, Josh podjął chyba najodważniejszą decyzję w swoim marnym życiu. Doszedł do wniosku, że jakoś musi zatrzymać Tylera w swoim życiu. Chłopak wpadł w nie bardzo niespodziewanie, ale dla Josha okazał się to być jeden z ważniejszych zbiegów okoliczności, jakie kiedykolwiek mu się przytrafiły i nie chciał tego zmarnować, tego był pewien.

- Hej, Tyler!

Brunet siedział pod ścianą, rysując coś w swoim zeszycie. Josh usiadł obok niego, przez chwilę obserwując, jak Tyler z łatwością wykonuje kolejne pociągnięcia ołówkiem, które powoli zaczynały składać się w całość.

Tyler podniósł głowę i na chwilę zatrzymał swój wzrok na oczach Josha.

- Czymś się denerwujesz, Josh.

- Dlaczego tak uważasz?

- Twoje oczy - brunet zaśmiał się, jakby to było coś oczywistego. - Masz takie zamglone spojrzenie, stresujesz się czymś, od razu to widać.

Josh zaniemówił, nie wiedząc, jakim cudem Tyler jest w stanie czytać z niego jak z otwartej książki.

- Halo, Josh? - brunet pomachał mu dłonią przed oczami, bo ten zawiesił swoje spojrzenie na Tylerze. - Przestań się tak na mnie gapić, Joshua,. Normalnie jakbyś chciał mi wzrokiem wypalić dziurę w czole.

- Ach, tak, przepraszam, po prostu... myślałem.

- To oczywiste - Tyler zamknął swój zeszyt i schował do plecaka. - A o czym konkretnie?

- O tobie.

- Och, interesujące - Tyler wybuchnął cudownym śmiechem, co wcale nie pomagało Joshowi w skupieniu się.

- To znaczy nie o tobie. No może trochę. Chociaż w sumie to tak, o tobie - rumieniec palił jego policzki, które teraz przybrały odcień równie intensywny co jego włosy. - Masz teraz jakieś plany?

- No nie wiem, może szkoła? Siedem lekcji, sześć przerw, w tym jedna długa na obiad...

- Och, to świetnie się składa, bo właśnie chciałem cię uratować przed tym horrorem.

- Interesujące, a niby jak?

- Wychodzimy stąd. Chodź - mówiąc to, Josh podniósł się z ziemi i wyciągnął rękę w stronę Tylera, aby pomóc mi wstać.

- To nie jest mądry pomysł, Josh.

- No i co z tego?

Tyler chwilę się zastanawiał, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w policzkach dało się zauważyć dwa małe dołeczki.

- W sumie to nic, podoba mi się. Chodźmy, bo zaraz będzie dzwonek.

Wyszli szybko z budynku, a świeże, wiosenne powietrze utwierdziło ich w przekonaniu, że to była dobra decyzja.

Szli chwilę przed siebie, rozmawiając o czymś mało istotnym, po prostu ciesząc się swoją obecnością.

- Josh? Dokąd właściwie idziemy?

- Och, racja. Rzeczywiście chyba powinniśmy obrać jakiś cel tej naszej przygody.

- Chodźmy na lody.

- Naprawdę chcesz iść na lody?

- Tak, dlaczego nie? Lody są super - Tylerowi zaświeciły się oczy na samą myśl.

Skręcili więc w małą uliczkę, na której znajdowała się przytulna kawiarnia i weszli do środka.

Tyler przez chwilę przyglądał się smakom lodów, po czym wrócił do Josha i stanął obok niego przy kasie.

- Wybrałeś coś dla siebie?

- Tak, malinowe brzmią jak spełnienie moich marzeń.

- Okej, więc poprosimy dwa razy lody malinowe - Josh zwrócił się do sprzedawczyni, która z miłym uśmiechem stała za ladą.

- Cztery razy - wtrącił szybko brunet, chowając się lekko za Joshem.

Ten zrobił wielkie oczy i ze zdziwieniem spojrzał na Tylera.

- No co? Nie będziemy przecież dwa razy chodzić. Będzie... na później - wyszczerzył zęby najpierw w stronę Josha, a następnie sprzedawczyni, którzy zgodnie wybuchnęli śmiechem, a brunet zrobił się czerwony i spuścił wzrok na swoje buty.

- O mój Boże, Tyler, to takie inteligentne, jesteś niezwykle mądrym człowiekiem. Dobrze, poprosimy cztery razy lody malinowe. Coś jeszcze, księżniczko?

- To wszystko - Tyler był zdecydowanie z siebie zadowolony, a to, ze Josh nazwał go księżniczką, wywołało u niego stan przedzawałowy, jednak mocno starał się tego nie pokazać.

Sprzedawczyni przyglądała się ich wymianie zdań z szerokim uśmiechem, podziwiając to, jak dobrze się ze sobą dogadywali.

- Dla takich ładnych chłopców te dwie dodatkowe porcje będą gratis. Tak na miłe rozpoczęcie dnia, co wy na to? - pani za kasą okazała się być chodzącym aniołem i pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo uszczęśliwiła tym obydwu chłopaków.

- Hej, Tyler - szepnął Josh, gdy kobieta poszła nałożyć lody do wafelków. - Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie zostałeś nazwany przez tę mądrą kobietę ładnym chłopcem.

- Rzeczywiście to całkiem mądra kobieta, bo powiedziała, że widzi tu dwóch ładnych chłopców. 

Po tym Tyler nagle chwycił mocno dłoń Josha i oparł głowę na jego ramieniu, przez co serce różowowłosego chłopaka zabiło zdecydowanie za szybko.

Sprzedawczyni wróciła do nich z czterema wafelkami, a na ich widok uśmiechnęła się jeszcze szerzej, co speszyło Tylera, który odkleił się od Josha i chwycił swoje dwa lody, szybko odchodząc od lady.

Josh tylko przewrócił oczami, chwycił dwa pozostałe wafelki i wyszedł za brunetem, który stał teraz przed drzwiami, będąc już w trakcie jedzenia pierwszego loda.

____________________


magnificent ✴ joshler ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz