[11] family

98 22 5
                                    


[709 słów]


Za oknem było już całkowicie ciemno, gdy siedzieli jeszcze razem przy stole. Ich talerze były już puste od dłuższego czasu, jednak nikt nie miał ochoty ruszać się z miejsca, bo kolacja w tym gronie okazała się być całkiem przyjemnym wydarzeniem. Josh na początku był mocno zestresowany i co chwilę wycierał w spodnie swoje spocone dłonie, jednak po jakimś czasie całkowicie się rozluźnił w obecności rodziców Tylera.

Siedział teraz rozluźniony, z jedną ręką opartą na udzie bruneta, a w drugiej trzymając kubek z herbatą.

Od jakiegoś czasu Tyler zerkał na niego ze zniecierpliwieniem, jednak Josh był zbyt zajęty rozmową z ojcem bruneta i zdawał się kompletnie nie zauważać, jak bardzo Tyler był już znudzony.

W końcu Tyler kopnął lekko swoją mamę pod stołem, co wyrwało ją z głębokiego zamyślenia. Skinieniem głowy wskazał jej zegar wiszący na ścianie, dając jej do zrozumienia, że ona, jako szanowana pani tego domu, powinna zarządzić koniec tego posiłku.

Kobieta rzuciła mu jedynie bezradne spojrzenie, jednak widząc rosnącą irytację jej syna, odchrząknęła cicho i odsunęła swoje krzesło od stołu.

- Muszę was przeprosić, ale zacznę chyba już zbierać talerze, bo jak mi się wszystko pozasycha to do śmierci tego nie doczyszczę.

Tyler był jej niesamowicie wdzięczny za tę odważną próbę i bardzo doceniał jej starania i sam też szybko wstał ze swojego miejsca, zabierając talerz Josha i swój ze stołu.

- Nie, nie, skarbie, zostaw to. Mam dzisiaj marzenie pozmywać naczynia razem z moim kochanym mężem.

Ojciec Tylera jęknął głośno, patrząc na nią błagalnie.

- Chodź, chodź. Wspólne cierpienie bardzo zbliża do siebie ludzi, wiesz?

- Nie jesteśmy już wystarczająco blisko? 

- Ruszysz się czy mam cię do tego zmusić?

Mężczyzna wstał z krzesła i poszedł za swoją żoną do kuchni, zostawiając Josha i Tylera samych.

Brunet chwycił dłoń chłopaka i pociągnął go w stronę schodów. Weszli na górę, gdzie znajdował się pokój Tylera. Zamknęli za sobą drzwi, a Josh opadł na łóżko, ukrywając twarz w poduszkach.

- Dlaczego twoja mama musi tak dobrze gotować? - wymamrotał tak niewyraźnie, że Tyler ledwo mógł go zrozumieć. - Mam wrażenie, że zjadłem więcej, niż normalnie przez tydzień. Jak się roztyję, to będzie twoja wina, pamiętaj. A poza tym, to masz bardzo miłą rodzinę, wiesz?

Tyler usiadł obok Josha, opierając się plecami o ścianę.

- Są nudni. I starzy. Ale chyba cię polubili - mówiąc to, Tyler rysował palcem nieokreślone wzory na plecach Josha.

Chłopak podniósł głowę, spoglądając na bruneta.

- Czy to znaczy, że trzech na trzech Josephów jest mną bezgranicznie oczarowanych?

- Dwóch na trzech. Ja się jeszcze waham.

Chwilę później Tyler pożałował tych słów, bo poczuł, jak Josh zrywa się z łóżka, aby za moment chwycić go w pasie i powalić na miękki materac, unieruchamiając go ciężarem swojego własnego ciała. Brunet wybuchnął śmiechem i zaczął się z nim szarpać, jednak bezskutecznie, ponieważ Josh był od niego znacznie silniejszy.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem dla ciebie ładnym chłopcem? -twarz Josha znalazła się tak blisko twarzy Tylera, że czuł jego ciepły oddech na swojej skórze.

- Chyba musisz się trochę bardziej postarać - brunet spojrzał w oczy Josha, w których tańczyły małe iskierki, takie szczęśliwe i pełne zaufania i bezpieczeństwa.

Po tym Josh pocałował Tylera w czoło, po czym znowu spojrzał na niego, czekając na reakcję. Brunet jednak pokręcił tylko głową.

- Próbuj dalej, Dun.

Josh przygryzł wargę i tym razem złożył pocałunek na nosie Tylera, dalej się z nim drocząc. Ten zaśmiał się krótko i pokazał mu język, co oznaczało, ze to ciągle nie było to, czego oczekiwał.

- Jesteś bardzo wymagający, Tyler - wyszeptał mu w ucho, a bruneta przeszły dreszcze.

Zaraz potem Josh musnął jego wargi, rzucając mu krótkie spojrzenie, po czym lekko złączył swoje usta z miękkimi ustami Tylera, na co ten zareagował krótkim westchnieniem i zaczął błądzić dłonią pod koszulką Josha, muskając palcami każdy mięsień.

Nie odrywali się od siebie bardzo, bardzo długo. Ich oddechy stały się nierówne, a policzki mieli rozgrzane do czerwoności.

W końcu Josh odsunął się nieznacznie od Tylera, co ten skomentował jękiem niezadowolenia.

- Czy teraz już możesz zacząć za mną szaleć, czy mam próbować dalej?

- Jesteś na dobrej drodze, mój drogi, ale starań nigdy za wiele.

Brunet uśmiechnął się szeroko, po czym krótko cmoknął Josha w nos, a ten w końcu puścił go i położył się obok, narzucając na nich duży, zielony koc i obejmując chłopaka mocno w pasie.

Tyler przymknął oczy i wtulił twarz w szyję Josha, a jego różowe włosy delikatnie łaskotały go w czoło.


___________________________

ugh, dzień dobry? 

nowy rozdział, jakiś taki nijaki, ale muszę jakoś wrócić do pisania 

dlatego tu jest takie małe gówienko, żeby nie robić sobie zbyt dużej przerwy, bo potem bym się już nigdy nie zebrała :))))

miłego tygodnia, do końca już bardzo, bardzo, bardzo niedużo, teraz tylko zapierdol przez parę dni, a potem bajlando 

luv ya





magnificent ✴ joshler ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz