1. Sznurówki

1K 84 7
                                    

Witam!
Nim rozpocznę pierwszy rozdział tej książki, chciałabym tylko wspomnieć, że jest to moje pierwsze opowiadanie opublikowane na Internecie (wcześniej pisałam wyłącznie ,,do szuflady" jak to mówią). Przepraszam za wszystkie ewentualne błędy, zarówno stylistyczne, jak i ortograficzne. Jestem tylko człowiekiem, mam wrodzoną zdolność do popełnienia głupich pomyłek :)
Nie przedłużając (wiem jak niemiłe może być czytanie długich wstępów): Zapraszam!
______________________________________
Izaya westchnął cichutko, z zachwytem obserwując tętniące życiem, kolorowe miasto pod sobą. Oparł się łokciem o teleskop, stojący obok barierki na której siedział i podparł głowę o pięść.
Zaczął machać wesoło nogami nad ponad stu metrową przepaścią.

Często przychodził tu w nocy, bo móc patrzeć na swoje kochane miasto, oświetlone miliardem światełek. W takich chwilach najczęściej przestawał myśleć o wszystkim nieistotnym, pozwalając, by ta spokojna część jego osobowość przejęła nad nim kontrolę. Dopiero wtedy czuł się jak bóg - ponad wszystkimi, obserwując świat z góry.

Nawet Shizuo-chan nie mogę wtedy zakłócić jego spokoju...
Czasami Izaya przychodził na ten punkt widokowy, gdy dopadła go chwilowa depresja, wywołana stresem, wiążącym się z tak ważnym zawodem jak ,,bóg wszechświata". Wtedy również siadał na barierce, wychylał się możliwie jak najdalej i wyobrażał sobie jak upada. Każde takie rozmyślanie kończyło się tym samym - mokrą plamą na chodniku sto metrów niżej. Wtedy to jego królewska cząstka kręciła szlachecko nosem, powtarzając, że bogowi nie wypada być mokrą plamą. W takich chwilach Izaya uśmiechał się pod nosem, wstawał z barierki, przez dłuższą chwilę śmiał się z samego siebie, po czym wesołym krokiem wracał do domu, uwolniony z szarych szponów depresji. Robił tak prawie co noc.

Teraz również siedział na barierce i zamyślonym wzrokiem obserwował chodnik. W myślach powtarzał trajektorię swojego fantazyjnego lotu - narazie był gdzieś w połowie drogi.

Drgnął, czując jak ktoś koło niego staje. Nie spojrzał na osobę obok, dochodząc do wniosku, że jeżeli bóg nie jest kimś zainteresowany, ten ktoś po prostu nie istnieje. Nawet zapach papierosów mu nie przeszkadzał, mimo iż normalnie pewnie by już poderżnął gardło natrętnemu palaczowi. Zmarszczył czoło, usilnie skupiając się na swoich wyobrażeniach i wciąż zmniejszającej się odległość od ziemi. Zignorował nawet natrętny głosik gdzieś na skraju świadomość, każący mu uciekać.

Zmarszczył nos, gdy głupi palacz wydmuchał dym w jego stronę. Na złość złemu człowiekowi zamknął oczy, by na niego nie patrzeć. Zostało mu tylko dziesięć metrów wymyślonej trasy...

- Kurwa! - krzyknął ktoś nagle, głosem do złudzenia przypominającym głos Shizu-chana. Źródło głosu znajdowało się niecały metr od Izayi i do tego brzmiało jak bardzo zdenerwowany ex-barman.

Informator podskoczył przestraszony dobre dziesięć centymetrów w górę i wytrzeszczył oczy ze strachu. Zachłysnął się powietrzem, więc nawet mu się krzyknąć nie udało. Dopiero po dwóch sekundach (podczas których jego serce chyba uciekło gdzie pieprz rośnie, przy okazji zabierając mu cały tlen z płuc) zorientował się, że nie czuję pod sobą zimnej barierki. Spojrzał z niedowierzaniem przed siebie, modląc się, by trik z kreskówek, który pozwala na chodzenie po powietrzu dopuki nie spojrzy się w dół, zadziałał w prawdziwym życiu. Jęknął zawiedzony, gdy jednak się okazało, że nie ma żadnych boskich mocy. Zamknął oczy, gdy usłyszał świst rozpędzonego powietrza w uszach.

Shizuo wyprostował się z klęczek i spojrzał krytycznie na swoje buty, które jeszcze chwilę wcześniej bezczelnie się rozsznurowały. Uśmiechnął się, zadowolony z pięknych, nowych kokardek i spojrzał przed siebie, chcąc zagadać jego małą mendę, który tak siedział samotny na tej barierce. Zrobił zdziwioną minę, gdy nie zobaczył nikogo.

- A tego gdzie wcięło? - spytał sam siebie, drapiąc się z niezrozumieniem w tył głowy.

Seria niefortunnych zbiegów okolicznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz