Rozdział 12

168 11 1
                                    

Następnego dnia obudziłam się bardzo rześka i wyspana. Szybko pobiegłam do łazienki aby zmyć maseczkę z twarzy i umyć włosy. Po wykonaniu tych czynności wróciłam do pokoju owinięta w ręcznik i zaczęłam grzebać w szafie. Co by tu dziś założyć? W końcu wybrałam obcisłe, czarne jeansy z dziurami na kolanach i z wysokim stanem, postanowiłam to połączyć z beżową koszulą z kokardką a do tego złotą bomberką. I tak po wczorajszej ulewie jest dzisiaj strasznie zimno, więc będę musiała założyć ocieplaną kurtkę i szalik.

Spojrzałam na zegarek. Jest dopiero 8:00 rano, a muszę być w teatrze na 11:00. Zeszłam na dół i poprosiłam Martę, żeby zrobiła mi coś dobrego na śniadanie. Wróciłam na górę i poszłam wysuszyć włosy. Nie układam ich dzisiaj, i tak potem stylistka przygotuje mnie przed występem. To samo z makijażem - nałożyłam tylko podkład, puder i tusz do rzęs. Kiedy skończyłam, do pokoju zapukała Marta. Przyniosła mi śniadanie złożone z tego, co zawsze, czyli grzanek z masłem orzechowym, owoców, rogalików i kawy z mlekiem. Zabrałam się za jedzenie kiedy usłyszałam dzwonek telefonu.

- Halo? - odebrałam z pełnymi ustami.

- Ludmiła, to ja Nati - usłyszałam głos przyjaciółki.

- Hej kochana - przywitałam się. - Czemu dzwonisz tak wcześnie?

- Posłuchaj, jest mi bardzo przykro, ale chyba nie zdążymy dotrzeć na twój występ. To znaczy, mam na myśli siebie i Maxiego, bo Fran i Diego lecieli samolotem z Rzymu i już wylądowali w Buenos Aires dziś w nocy.

- Jak to? - zapytałam ze smutkiem. - Dlaczego?

- Wybacz, ale w nocy była spora ulewa i było bardzo wietrznie i mgliście, w takich warunkach samolot nie wystartował i dopiero teraz wsiedliśmy na pokład. Nie wiem, czy zdążymy dolecieć na 13:00.

- Oh - zasmuciłam się. Taka wiadomość nie jest dobrym początkiem. Kocham Nati i bardzo mi zależy aby była na moim występie. - Przykro mi.

- Mi też Ludmiła, na prawdę. Ale wiedz, że jestem z tobą sercem i trzymamy za ciebie kciuki razem z Maxim - zapewniła mnie przyjaciółka, po czym przekazała telefon Maxiemu, który zaczął gadać jakieś głupoty, dzięki którym trochę mniej smutno mi się zrobiło. W końcu rozłączyliśmy się, a ja dokończyłam śniadanie. No cóż, trudno. Pora się szykować do wyjścia.

Zeszłam na dół i przywitałam się z domownikami.

- Tato, zawieziesz mnie do teatru? - zapytałam.

- Jasne, gwiazdeczko. Przecież nie będziesz szła w taką pogodę - odparł z uśmiechem.

- Chcielibyśmy ci życzyć powodzenia. Nie stresuj się! - rzekła Catalina. Wyglądała dziś na prawdę uroczo w liliowym, długim kombinezonie z kwiatem wpiętym we włosy. Tata miał na sobie garnitur. Oboje byli gotowi na wyjście do teatru.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się i przytuliłam ich. Po chwili oderwałam się i zapytałam ze zdziwieniem:

- Gdzie się podziewa Federico?

Oboje wzruszyli ramionami. Czyżby jeszcze spał? To niemożliwe. Miał jechać ze mną wcześniej i zostać ze mną za kulisami, nie mógłby zaspać! Pobiegłam do jego pokoju, aby to sprawdzić. I co się okazało? Oczywiście mój genialny chłopak chrapał w najlepsze. Nic go nie obchodziło, że za pół godziny muszę być w tym teatrze! Wściekła wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w niego. Chłopak obudził się ze zdziwieniem i zerwał się na równe nogi.

- Ludmiła!? Co jest?! Czemu we mnie rzucasz?

- Jeszcze się pytasz! Nie wiesz, która jest godzina? Nie ustawiłeś sobie budzika?! - krzyczałam wściekła. Chłopak wydawał się zupełnie nie rozumieć o co mi chodzi.

Z pamiętnika LudmiłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz