Rozdział 19

187 5 1
                                    

- Ludmiła? - szepnął Federico. - Odezwij się, proszę.

Nie mogłam nic wykrztusić. Łzy spływały mi po policzkach a w gardle uformowała się wielka gula, która blokowała moje struny głosowe. Niby co miałam mu powiedzieć? Oczywiście, kochanie, rzucę natychmiast swojego chłopaka i wrócę do ciebie? Nie, nie mogłam tego zrobić Stefano, pomimo, że go nie kochałam. Federico uświadomił mi w tym momencie, że to jego tak naprawdę kocham i zawsze będę go kochać. Chłopak odsunął swoje ramię i wstał.

- Nie chcesz do mnie wrócić - stwierdził smutno, a ja pokręciłam przecząco głową, wciąż płacząc. Złapałam się za serce i odchrząknęłam, aby mu wszystko wyjaśnić, jednak on mnie uprzedził.

- W porządku. Uszanuję twoją decyzję. Proszę cię tylko, żebyś pamiętała, że ja nadal cię kocham i będę na ciebie czekał - to mówiąc złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni, a następnie oddalił się ze smutnym uśmiechem. Chciałam za nim krzyknąć, zawołać go, ale nie mogłam - po prostu stałam oszołomiona z gulą w gardle i łzami w oczach. Kiedy w końcu zorientowałam się, że stoję tak całkiem długo, postanowiłam się szybko ogarnąć i wracać do hotelu. Przeprosiłam wszystkich i pożegnałam się z Violettą, a potem wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, szlochając w poduszkę.

***

Dwa tygodnie później daliśmy ostatnie show w Santiago, stolicy Chile. Po przedstawieniu wybraliśmy się wszyscy na kolację do bardzo drogiej i bardzo ekskluzywnej restauracji. Byłam wtedy wyjątkowo przytłoczona i smutna, ponieważ tęskniłam za domem, a przede wszystkim za Federico, który dzisiaj miał premierę swojej płyty. Obiecałam mu, że się pojawię, niestety premiera została przesunięta, a mnie wciąż obowiązuje kontrakt. Federico chyba pomyślał, że to definitywny koniec naszego związku i najwyraźniej nie chce się ze mną przyjaźnić, bo nie odpowiadał na moje esemesy oraz nie odbierał telefonu. Z tego powodu stałam się bardzo smutna, a gdy jestem smutna mam dwa razy większy apetyt. Dlatego też w restauracji zamówiłam papaję na ostro z przyprawami i czerwonym winem.

- Hej, Ludmiła? - usłyszałam czyjś głos.

- Tak? - odwróciłam głowę i spojrzałam na Viki.

- Wszystko w porządku? Ostatnio jakoś strasznie dużo jesz...

- Tak jasne, to dlatego, że jestem ostatnio trochę zdenerwowana i... - zaczęłam, ale przyjaciółka przerwała mi.

- Czym? - zapytała, patrząc na mnie badawczym wzrokiem. Westchnęłam i wypiłam kolejny łyk wina. Po upewnieniu się, że nikt nas nie słyszy, wyznałam swoje zmartwienia. Victoria słuchała mnie uważnie, a potem powiedziała:

- Rozumiem, ale nie powinnaś się tym tak martwić. Jeśli coś cię trapi, porozmawiaj o tym z kimś, poszukaj pocieszania u swojego chłopaka, który przecież powinien cię wspierać. I nie jedz tak dużo, bo odbije się to na twojej wadze.

- Masz rację - westchnęłam i odłożyłam widelec na talerz. Ostatnio rzeczywiście dużo jem, a przecież nie mogę pozwolić sobie na utratę tej idealnej sylwetki. Wypiłam kolejny kieliszek wina, po czym poczułam się bardzo słabo i postanowiłam, że muszę wracać do domu.

- Kochaaniee - powiedziałam, szturchając Stefano w ramię, przez co chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie. - Chcę już wracać do hotelu. Pojedziesz ze mną?

- Jedź sama - odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi, niezadowolona.

- Jak to sama? - wymamrotałam.

- Chciałem jeszcze chwilę zostać, Ludmiła. Po prostu weź taksówkę i zaczekaj na mnie w pokoju.

Prychnęłam na jego zachowanie i odwróciłam się, po czym wyszłam z budynku i stanęłam na ulicy, starając się złapać jakąś taksówkę. Nie udało mi się, ponieważ nikomu nie udałoby się złapać taksówki w Santiago w godzinach szczytu. Co ten Stefano sobie myśli? Dlaczego zostawił mnie samą? Postanowiłam pójść na piechotę, czego zdecydowanie nie ułatwiały mi moje obcasy. Po pół godzinie drogi w końcu dotarłam do hotelu, z obolałymi stopami i potarganym włosami. Byłam taka zła na Stefano, że zamknęłam pokój na klucz, wiedząc, że nie miał drugiego. Umyłam się, po czym ubrałam piżamę i poszłam spać.

Z pamiętnika LudmiłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz