Rozdział 12

403 35 6
                                    

Gigantyczny miecz, długi na ponad dwa metry i szeroki na co najmniej pół położono wzdłuż powalonego drzewa. Obwiązana szczelnie bandażem klinga wywołała w Kitsune mieszankę zdziwienia, gniewu, konsternacji i uczucia, któremu najbliżej było do zdziwienia. Gdzieś już ją widziała. Na pewno. Poza tym niepokojącym szczegółem polana była spokojna i piękna. Żadnych śladów walki czy ludzkiej działalności. Nie dawało jej to spokoju. Było zbyt idealnie. Zbyt słonecznie i nienagannie. Tak... nieskazitelnie, aż nienaturalne. Nic jednak nie łamało praw natury. Drobniutkie, żółte kwiatuszki zdobiły zieloną murawę. Jeśli byłaby to iluzja to perfekcyjna, a taka nie istnieje. Chyba, że... Popatrzyła na towarzysza. Wpatrywał się w miecz nieobecnym wzrokiem. Szturchnęła go w ramię. Nie ruszył się. Szturchnęła jeszcze raz. Zamrugał zdezorientowany.

- C-co?- zapytał trochę za głośno.

Błyskawicznie zakryła jego usta dłonią i rozglądając się nerwowo odetchnęła po chwili z niewielką ulgą. Chyba nikt nie usłyszał pytania. Nie mogła jednak mieć pewności... Czuła na sobie czyjś wzrok i bynajmniej nie Kakeru. Zduszone mruknięcie przyciągnęło jej uwagę. Zarumieniona odsunęła dłoń z lekko już fioletowej twarzy chłopaka. Wziął nierówny wdech. Dyszał próbując złapać powietrze nie dusząc się przy tym.

- Przepraszam...- szepnęła odzyskując powoli blady kolor- Czekaj, gdzie twoja maska?- jej ton zmienił się nie do poznania. Najpierw delikatny i speszony nabrał mocy i gniewnej nuty.

-Maska...? Jaka maska~?- uniosła brwi.

Brzmiał jak piany. Nawet zaczął się kołysać w przód i w tył. Jeśli wcześniej coś było nie tak w tym momencie miała już pewność. Nie byli sami. Przymknęła oczy. Ledwo widoczna widmowa stróżka energii spłynęła od stóp dziewczyny po ciemnej, chropowatej korze na polanę. W chwili kiedy energia styknęła się z pierwszym źdźbełkiem zasyczało. Szary dym uniósł się ku niebu. Świst. Kunai wbił się w korę tuż nad jej głową. Ledwo zdołała się przed nim uchylić.

- Mamusiu~ nie chcę iść do szkoooły~!- zaczął wyć Kakeru.

Zakryła mu usta ręką rozglądając się nerwowo. Następne ostrze mogło nadlecieć z każdej strony. Minęła minuta wypełniona oczekiwaniem. Druga ciągnęła się niemiłosiernie. Trzecia doprowadziła do tego, że całkiem siny na twarzy chłopak jęknął żałośnie, a jego oczy zamknęły się gwałtownie. Stracił przytomność, zachwiał się i bezwładnie spadł na soczyście zieloną trawę. Nie zastanawiając się nawet nad tym co robi zeskoczyła, wyciągnęła shurikeny i zasłoniła bruneta. Jej oddech przyspieszył, źrenice zwęziły się do małych szparek, wzrok wyostrzył, a słuch zaczął rejestrować cichuteńkie, niesłyszalne dla zwykłych ludzi odgłosy. Ptak ćwierkał swe słodkie trele pół kilometra na wschód, Naruto i żabi pustelnik dyskutowali zawzięcie o rodzajach ramenu idąc drogą na zachodzie, przy bramie Konoha zatrzymał się oddział wracający ze zwiadu. Różnorodność i ilość dźwięków otumaniły i przytłoczyły dziewczynę w pierwszej chwili. Warknęła gardłowo, westchnęła przeciągle i... Wybuchnęła głośnym, gorzkim, lecz szczerze rozbawionym śmiechem.

- Nawet iluzja doskonała...- zrobiła przerwę by złapać oddech-... Nie oszuka kogoś kto zna sztuczki twórcy. Tchórz!- krzyknęła w stronę środka polany- Jesteś śmierdzącym tchórzem! Boisz się pokazać mi swoją twarz, mistrzu iluzji?!- szydziła.

Cisza. Głucha cisza przerywana jedynie histerycznym chichotem i szumem liści poruszanych wiatrem. Był tutaj. Tylko on byłby w stanie ukryć wszystkie niedoskonałości pod płaszczykiem ideału. Zdradziło go niedopatrzenie, które, nie oszukując się, na sto procent było celowe. Miecz w środku lasu? Który shinobi nabrałby się na tak przewidywalną pułapkę? Nikt przy zdrowych zmysłach. Niestety, ludzkie umysły łatwo omamić. Czyniło to genjutsu jednocześnie najniebezpieczniejszym i najłatwiejszym do pokonania rodzajem ataku. Prawdziwie niebezpieczne i wręcz śmiertelne stawało się dopiero w rękach mistrza. Znała tylko jednego człowieka o tak wysokim poziomie. Nie pamiętała jego twarzy, imienia czy choćby dokładnej daty ich spotkania. Zadbał o to by wyruszając do Wioski Ukrytej w Liściach nie posiadała żadnych zagrażających mu informacji. Od prawie dwóch lat często miała wrażenie, że powinna coś wiedzieć lub znać, lecz potrzebne wspomnienie złośliwie kryło się w zakamarkach umysłu zasnute gęstą mgłą.

- Te, panie tajemniczy, nie ma sensu się dłużej ukrywać. Wiem, że tu jesteś.- oznajmiła coraz bardziej rozeźlona.

Brak jakiejkolwiek reakcji denerwował ją podwójnie. Co innego milczenie, a co innego całkowite ignorowanie jej osoby. Fuknęła. Shuriken przeleciał przez całą długość polany wbijając się w drzewo naprzeciw.

- Niezły unik.- przyznała.

Zamknęła oczy skupiając się wyłącznie na chakrze. Technika tropienia była jej kekkei genkai* jeśli można tak powiedzieć. Wrodzona umiejętność pomocna na misjach, zwiadach i podczas walki bez użycia innych zmysłów czyniła niemożliwym oszukanie przygotowanej na iluzję czerwonookiej. Nitka energii popełzła w kierunku swego celu. Kłąb dymu nie zdołał powstrzymać siły gwałtownego zderzenia. Genjutsu opadło ukazując... dwie, męskie postacie.

- Ryba?- spytała zaskoczona- Co tu robi ryba z nogami?

*Wrodzona umiejętność przekazywana w obrębie jednego klanu. Kekkei genkai jest dziedziczne i nie można się go nauczyć. Przybiera różne formy np. byakugan klanu Hyuga, sharingan klanu Uchiha czy lodowe lustra Haku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem okropna XD

ANBU |ɴᴀʀᴜᴛᴏ| ⌫︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz