- Perrie Edwards!
Krzyk Evana rozchodzi się po całym korytarzu, a ja blednę. Idzie w moim kierunku w zastraszającym tempie, a ja stoję, przyglądając się w osłupieniu.
- Tak?
Odpowiadam, gdy znajduje się wystarczająco blisko. Zamiast powiedzieć, co się stało, łapie za rękaw mojej bluzy i prowadzi w stronę wyjścia. Wszyscy na nas patrzą, a ja jedynie wlekę się za nim ze spuszczając wzrok.
- Perrie, musimy porozmawiać - zaczyna, spoglądając na mnie. - Chodzi o Jade.
Sztywnieję. Co jest? Dlaczego jeszcze jej nie ma?
- Ona... Źle się czuje. Kazała mi ci to przekazać i poprosiła, abyś przyszła po lekcjach.
Uśmiecha się do mnie, dotykając mojego ramienia. Nie wiem co począć, czuję się zawstydzona. Moje oczy są powiększone, a policzki sprawiają wrażenie oblanych truskawkowym rumieńcem.
- Jesteście z Jeed blisko, co? - Pyta z błyskiem w oku. Przełykam ślinę zbyt głośno, na co reaguje śmiechem. - Och, naprawdę jesteś urocza.
- Dziękuję...? - Jękam niepewnie.
- Wiesz, Pezz, mam oczy i widzę. Somi dużo o tobie opowiada. W zasadzie, ciężko porozmawiać z nią o czymś innym niż ty. Perrie jest taka, Perrie umie to, Perrie tak dobrze się uczy...
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - Ostrożnie zadaję pytanie.
Cichy śmiech wypełnia korytarz, a ja stoję sztywno naprzeciwko Evana Thrillwalla, próbując go zrozumieć.
- Zobaczymy, moja droga - już miał się oddalić, lecz na odchodne dodaje: - Żadna z was nie jest jakaś super dyskretna, a jednak dalej nie dostrzegacie tych nieświadomych znaków, które sobie dajecie. Doprawdy, dzieciaki.
O co, do cholery, chodzi? Gdy obserwuję, jak odchodzi, rozumiem i się przerażam. On wie.
(a/n: i came here for looooooove)
CZYTASZ
Blue Neighbourhood
FanfictionO Perrie i Jade, przyjaciółkach z sąsiedztwa, które połączyło coś innego, niż zwykłe koleżeństwo.