Uwaga!!! Ranna...

282 17 14
                                    

Na stole rzeczywiście był obiad. Stałam jak wryta, bo w sumie to wyglądało lepiej niż sobie wyobraziłam.

- Co tak stoisz? - zapytał się Maciek, który miał już zapełniony cały talerz.

- Wiesz, że do jedzenia zdejmuje się czapkę? - podeszłam do niego i zabrałam mu nakrycie głowy - O boże ty jesteś blondynem!

- Tak, tak dość dawno - odpowiedział lekko zakłopotany chłopak.

- Kto ci to zrobił biedaku - uśmiechnięta dosiadłam się do stołu.

- Był Sylwester, okej? Wszyscy byliśmy trochę wstawieni, ja przegrałem zakład i tak wyszło.

- Co musiałeś zrobić, że przegrałeś? - pytam ciekawa - A tak w ogóle gdzie jest Piotrek? - rozejrzałam się po pokoju. Magic chyba ucieszony ze zmienienia tematu jadł dalej w najlepsze.

- Zaraz będzie tylko poszedł po swojego pupila - powiedział Przemek, który wpakował prawie pół schabowego na raz.

- Wiesz, po tego co chciał cię zjeść - tu Maciek rzucił się na mnie udając coś, czego napewno psem nazwać nie można.

- Zostaw mnie! - krzyczałam, bo nie mogłam wydostać się z jego uścisku.

***************

Po wygłupach w spokoju dokończyliśmy obiad. A Piotrka jak nie było tak nie ma. Z nudów skakałam po kanałach. Na jednym z nich leciał mecz koszykówki, tyle tylko, że akurat swój popis dawały cheerleaderki.

- Zostaw! - wydarł się Maciej

- Przecież nawet nie grają..

- No właśnie - wtrącił się starszy z Pawlickich - dlatego zostaw.

- No to co ty chcesz takiego oglądać. Chyba stringi cheerleaderek? - powiedziałam, a chłopcy posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. - Naprawdę?! Kurde te wasze prymitywne mózgi są stworzone chyba tylko do robienia dzieci.- rzuciłam pilota na fotel.

- Wiesz to jest coś czego się nie uniknie - mrugnął do mnie Janowski. Wystawiłam mu język.

- A żużel? Kto tu robi wyniki jak nie ja! - klepnął się w pierś Przemek.

- To się nie liczy

- Jak nie!? - oboje jak jeden mąż zaczęli dyskusję. Cały czas coraz bardziej się nakręcali i chyba nie mieli zamiaru przestać.

- Tylko stwierdzam fakty - podsumowałam swoją wypowiedź i ku nie zadowoleniu żużlowców udałam się do kuchni.

Zaczęłam szukać szklanki, żeby napić się wody, ale nigdzie jej nie było. Ani jednej, za to pełno puszek Red bulla.
Nie zastanawiając się dłużej wzięłam napój z szafki. Popijając spojrzałam przez okno. Przy wejściu do klatki mignęła mi jasna czupryna. To raczej nie Piotrek, chociaż.....Skoro Maciek się pofarbował to czemu by nie Piter.

- Ej chłopaki! Czy Piotrek też przegrał zakład? - krzyknęłam idąc do pokoju, gdzie siedzieli.

Ale przechodząc przez korytarz drzwi nagle otworzyły się z takim impetem, że omal nie wylałam gazowanego napoju.

Skok w DorosłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz