- Nie odzywaj się do mnie! - szłam przed siebie w kierunku znanym jedynie ochroniarzowi. Ludzie patrzyli się na nas, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Idąc za mężczyzną w uniformie ułożyłam włosy tak, aby idealnie zakrywały większość mojej twarzy.
- Ale ja nie chciałem, żeby tak wyszło...
- Co z tego, że nie chciałeś! Prosiłam tylko o to, abyś otworzył te cholerne drzwi, a nie rozwalił toi toi! - mówiłam ostrym, lecz ściszonym głosem, aby ludzie dookoła nas nie słyszeli - Teraz razem odpowiemy za zniszczenia wyrządzone na własną rękę...
- Ale Partycja.... - położył dłoń na moim ramieniu.
- Miałeś się do mnie nie odzywać Kacper...I weź tą rękę! - przyspieszyłam kroku. Teraz mu się na przeprosiny zebrało. Miał szczęście, że wyszłam cała i zdrowa.
*************
- Mam jedno bardzo ważne pytanie... Jak to zrobiliście? - zapytał się ten sam ochroniarz co wcześniej przyprowadził naszą dwójkę do specjalnego namiotu.
Nic nie odpowiedziałam, bo co miałam mu odpowiedzieć. Po drodze wyjaśniałam, że drzwi się zatrzasnęły, a mój niesforny kolega, ŻUŻLOWIEC z podkreśleniem na słowo ŻUŻLOWIEC próbował mi tylko pomóc. Jednak ogłoszenie mu, że Kacper jest ŻUŻLOWCEM, który dzisiaj na dodatek dawał wywiady na nic się nie zdało.
Dlatego siedzimy tu, jak te dwa kozły ofiarne i patrzymy na swoje obuwie. Jedynie na zmianę z Gomólskim kiwamy głową na znak, że rozumiemy co do nas mówi ten człowiek.
Czuję, jakbym znowu znalazła się w podstawówce i siedziała przed dyrektorem. Zaraz jeszcze po rodziców zadzwonią...
- Słyszycie mnie? - pstryknął nam palcem przed oczyma.
- Tak słyszymy wyraźnie i gdyby pan wcześniej nie usłyszał, to moja przyjaciółka zatrzasnęła się w toalecie. Próbowałem jej pomóc, ale, że wcześniej, troszeczkę wypiłem to wyszło to, co wyszło. Oczywiście pokryje wszystkie koszty - powiedział Kacper, a ja patrzyłam na niego jak na ducha. Pierwszy raz nasz rudowłosy kolega powiedział coś sensownego, aż miałam ochotę zacząć płakać ze szczęścia, że mój mały chłopczyk w końcu dorasta.
- Czy pani się zgadza? - wybudził mnie z rozmyślań głos ochroniarza.
- Oczywiście
*************
- Jesteś nadal na mnie zła?
Gdy to usłyszałam obróciłam się na pięcie i zrobiłam kilka kroków w stronę Kacpra. Patrzyłam mu prosto w oczy, podniosłam rękę i widziałam jak rudzielec w tym samym czasie przymyka oczy jakby szykował się na wymierzenie kary. Zamiast dać mu z liścia poklepałam go po ramieniu i uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Nie, nie jestem zła tylko zmęczona.
- Chcesz się czegoś napić? Coś zjeść? To ja zaraz pobiegnę - nie zdążyłam nic powiedzieć, jak ten już biegł w stronę jakiejś butki z jedzeniem. Jakoś szybko wyparował mu ten alkohol.
Uśmiechnięta poszłam w stronę stolików. Wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić czy ktoś za mną tęskni. Już dwudziesta?! Strasznie szybko ten czas leci.
CZYTASZ
Skok w Dorosłość
FanficJesień jak każda inna, a jednak musiało się coś wpieprzyć w moje idealne życie (wyczujcie ten sarkazm)