✟VI. Mych skrzydeł nikt nie spęta.✟

144 29 57
                                    

✟Infernit, miasto Keron 

Terwin pod iluzją, kroczył zatłoczonymi uliczkami Keronu. Stolicy tej wulkanicznej wyspy.  Jego ulice jak zawsze tętniły życiem. Dzieci bawiły się, mężczyźni szli do pracy, kobiety rozmawiały między sobą albo próbowały okiełznać niesforną gromadkę. Jednak w tym jakże pięknym kraju dalej legalne było niewolnictwo.  Stanął w tłumie, który obserwował paradę niewolników. W jego żyłach coś się gotowało, gdy zobaczył ciągnięte przez ludzi istoty. Naga, dwa trolle, mały terwin, elf, młody bazyliszek i neriam. Blero rozmasował kark wstrzymując zbierającą w nim wściekłość. W tym czasie mały terwin przewrócił się, a strażnik uderzył go z bata.

— Rusz się bezużyteczna kukło! —  wrzeszczał i uderzał małego z całej siły.  

Maluch tak jak on był Nex'lo, miał kocie oczy, lisi ogon i rogi jaszczurki. Był cały brudny i poraniony. Czarne włosy miał przetłuszczony, a jeden z rogów ułamany, za to ogon wyglądał jak po uderzeniu przez piorun. Ubrany był w starą, poszarpaną, zieloną tunikę, która ledwo zakrywała dolną partie jego ciała. Chłopczyk kulił się, a strażnik uderzał go coraz mocniej. Blero poczuł jak jego wargi kują ostre kły, a oczy pieką. W jego dłoni pojawiło się pomarańczowe pióro, które szybko zniknęło. Usłyszał krzyk i spojrzał na kata, któremu pióro wbiło się w lewe oko. Terwin zaczął inkantować zaklęcie w głowie, a mężczyzna włożył sobie obie ręce do ust. Gdy skończył strażnik roztworzył swoją czaszkę niczym zapalniczkę i upadł brudząc chodnik. Kobiety zaczęły krzyczeć z przerażenia, a reszta strażników zaczęła się rozglądać w koło szukając winowajcy.

Blero zatoczył kółko bosą stopą, a świat w koło niego się zatrzymał. Machnął skrzydłami odpychając ludzi przed sobą, którzy zastygli w powietrzu i ruszył w stronę niewolników. Spojrzał po nich, byli wychudzeni i poobijani. Terwin przypomniał sobie jak kiedyś i on był niewolnikiem. Ludzie traktowali go jako egzotyczną zabawkę. Niektórzy tresowali go i karmili jak psa, a jeszcze inni... Wziął głęboki oddech pozbywając się z głowy tych scen i podszedł bliżej związanych. Złożył dłoń w formę pistoletu i dotknął nią łańcuchów. Momentalnie pokryła je rdza i rozpadły się one na kawałki. Złożył dłonie i zaczął je ocierać, po czym otworzył, trzymając w nich przeźroczysty sześcian. Zaczął oddychać naprzemiennie. Raz spokojnie, a raz szybciej jak przy maratonie. Sylwetki niewolników zaczęły falować, aż w końcu wleciały do bryły, która się zamknęła. Odetchnął i rozwinął skrzydła, po czym wzleciał wysoko i odleciał jak najdalej od miasta. Czas dalej był zamrożony, tak samo ludzie w szkatułce. Byli w końcu bezpieczni. Wylądował gdzieś na polanie, koło niewielkiego jeziorka, a czas ponownie ruszył.

Otworzył on pudełko, a z niego wylecieli dawni niewolnicy. Rozglądali się zdezorientowani, zastanawiając się co tu robią. Blero spojrzał po nich i każdemu przyjrzał się uważnie. Naga, była kobietą, o długich wężowych włosach, które miały czarną łuskę. Miała dwie pary rąk na długim tułowiu, a zamiast nóg miała ciało węża, pokrytego niebieskimi łuskami. Z pleców, aż po kraniec ogona szła jej płetwa grzbietowa, która malała im bliżej była końca. Między palcami u rąk miała błony, a na szyi skrzela. Na oko miała z cztery metry długości.

Kolejny był mroźny troll. Z jego twarzy wyrastały dwa kły jak u słonia, miał lekko wydłużony i szpiczasty nos. Posiadał trzy metry wysokości tylko że był przygarbiony, przez co wydawał się niższy. Jego włosy były biało-niebieskim irokezem sięgającym do połowy umięśnionych pleców. Miał na sobie tylko spodnie, u stóp dwa palce, a rąk trzy. Całe jego ciało zdobiły błękitne tatuaże, pasujące kolorem do oczu i biało-szarej skóry. Drugi z trolli wyglądał podobnie tylko był zielony, tatuaże na nim miały inny kształt i były żółte, a irokez na głowie był koloru czarnego. Oczy zaś były brązowe.

Sabat Czerwonego KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz