Słyszał wycie wściekłego wilka i trzask łamanych kości. Rechot łowców i piski małych bazyliszków przerwało warczenie. Mężczyźni szybko obrócili się w tamtą stronę. W miejsce, gdzie patrzyli powinien leżeć martwy mag. Jednak go tam nie było.
— Szukać go! — rozkazał najpewniej szef tej grupy.
Jeden z mężczyzn podszedł do miejsca, skąd zniknęło ciało. Poczuł niewiarygodny ból, ale nie mógł krzyknąć. Jego gardło rozgryzły wilcze szczęki i oderwały głowę od tułowia. Krew bryznęła na wszystkie strony, Reszta odwróciła się w tamtą stronę i zamarła. Stał przed nimi humanoidalny wilk. Miał na oko z dwa lub trzy metry wysokości. Oczywiście stojąc na tylnych lekko zakrzywionych łapach. Jego przednie posiadały ostre jak brzytwa pazury, a z okrwawionego pyska ciekła na piasek krew. Bestie pokrywało gęste futro, koloru krwistej czerwieni, a dwu kolorowe ślepia patrzyły z wściekłością na mężczyzn. Wystrzelili w jego stronę salwę z karabinów, jednak on był szybszy i unikał każdego pocisku. Ostre pazury i kły rozdzielały kończyny i wyrywały krwawe ochłapy z błagających o życie łowców.
Warczenie wilkołaka brzmiało niczym śmiech, gdy wypruwał i pożerał flaki jakiegoś bruneta. Szef zebrał się do ucieczki, przeskoczył przez blokadę samochodów i zaczął biec. Głośne wycie symbolizowało rozpoczęcie polowania na ostatnią ofiarę. Kasir, bo tak brzmiało imię przywódcy, biegł tak szybko jak to było możliwe na piaskowym podłożu. Słyszał za sobą powarkiwanie i odgłos mielonego pod pazurami piasku. Przełknął głośno gulę, która stanęła w jego gardle i zaczął się modlić do boga o pomoc. Bóg jednak nie usłuchał jego próśb i już po chwili leżał, przygnieciony przez bestie na ziemi. Wilk zawył triumfalnie nas swoją ofiarą. Wgryzł się w jego kark i rozerwał go na kawałki. Następnie zaczął wyrywać mięso z jeszcze dogorywającego mężczyzny. Trzask łamanego i wyciąganego kręgosłupa, był jak melodia grająca tylko dla wilka. Wyjął serce z piersi trupa i jadł je ze smakiem, mlaszcząc i brudząc krwią swoje długie kły.
Obrócił się i zaczął wracać do bazyliszków. Rozerwał kraty wiążące gady, a następnie zniszczył kryształ, który je otępiał. Patrzyły się na niego lekko zmieszane, gdy ten zaczął wracać do swojej ludzkiej postaci. Klaus przeciągnął się strzelając kręgosłupem. Zapomniał przez lata jakie to uczucie zmienić się ponownie w wilkołaka. Wziął swój miecz i okrył się jakąś szatą i poszedł do swojego pokoju. Marzył teraz o gorącej kąpieli i o pozbyciu się kawałków skóry spod równych zębów. Idąc, przypomniał sobie o małym futrzaku, a uśmiech wszedł na jego okrwawioną twarz. Wspomnienia z tamtego dnia same do niego wróciły. Natomiast on nie chciał ich przepędzać.
✟ rok 1264, północna część Nordren, niedaleko lasu Ganare✟
Jak zawsze otworzył oczy, gdy tylko zaczęło świtać na zewnątrz. Ziewnął i przeciągnął się strzykając karkiem. Spojrzał na drugą część łóżka licząc, że spotka tam licząc, że zobaczy tam swoją żonę, jednak ona tam nie leżała. Zrzucił z siebie okrywające go jako kołdrę futro i wstał. Stanął przed magicznym lustrem i przyjrzał się sobie. Był nagi jak zawsze, gdy kładł się z Rien do łóżka. Uśmiechnął się do siebie, przypominając co takiego wyczyniali tej nocy. Ubrał na siebie czarne spodnie, szarą koszulę i ciemny płaszcz z futrem w koło szyi. Sięgnął pod łóżko po futrzane buty i założył je na nogi, po czym opuścił swoją sypialnię. Od razu doszedł go przyjemny zapach pieczonego mięsa. Uśmiechnął się do siebie i poszedł do jadalnio-kuchni. Gdy tam wszedł zobaczył swoją piękność. Maiła długie, czarne, kręcone włosy, a ubrana była w czarne przylegające spodnie i biały jak śnieg za oknem płaszcz. Podszedł do niej i objął w tali, całując delikatnie jej szyję. Zadrżała pod jego dotykiem i uśmiechnęła się do siebie.
CZYTASZ
Sabat Czerwonego Księżyca
FantasyŚwiat inny od naszego, gdzie magia jest codziennością. A przynajmniej była przed zamknięciem Niklausa Lunaris. Maga sabatu czerwonego księżyca, oskarżonego o zdradę. Skazanego na wieczne zapomnienie i uwięzienie. Po 300 letnim więzieniu rusza w świa...