Szpitalny nastrój

2.1K 134 1
                                    

Mijały dni. Nikt do mnie nie zadzwonił. A nadchodziły święta wielkanocne. Byłam bardzo smutna, bo moja koleżanka ze szpitala wyjechała na przepustke do domu. W dodatku siostra mnie okłamała. Miałam siedzieć tam 2 tygodnie, a mijał już czwarty. Byłam bardzo zła i mimo, że starałam się to ukryć nie zabardzo mi się to udawało. Kłóciłam się z pielęgniarkami o te tabletki których nie chciałam brać. Tak strasznie się po nich źle czułam. Chodziłam senna, nie mogłam się skupić na lekcjach i w każdej wolnej chwili spałam. Płakałam zawsze gdy nikt nie widział. Aż pewnego dnia pociełam się kawałkiem plastiku. Nie mocno, ale gdy dziewczyny to zobaczyły miałam niezłą pogadankę.
- O nie !!! Sandra do cholery. ! Coś ty narobiła. Siedzisz tu już tak długo. Wiesz że jak piguły to zauważą to nie wyjdziesz z pasów przez tydzień, a potem dwa tygodnie dłużej w szpitalu. ?
- Co wy mi tu gadacie chciałam to się pociełam. A wy jak chcecie to biegnijcie poskarżyć się pielęgniarką.

Byłam wściekła na to jak na mnie naskoczyły. Od tamtej rozmowy już znikim nie rozmawiałam. Czekałam na swój wyjazd cierpliwie aż do dnia gdy...
-Sandra wstawaj.- szeptała moja pani psycholog.
-Już już, a coś się stało ?
-Nie. Ubierz się i przyjdź do zabiegowego.
Tak więc zrobiłam. Szłam zaspana do pokoju pielęgniarek.
Wchodząc zobaczyłam panią doktor która prowadziła moje leczenie. Ręką pokazała bym usiadła przy stoliku.
- Tak więc za tydzień się żegnamy. - odparła szorstko
- Naprawde !! To już. Jejku jak się ciesze. W końcu...
- Nie widzę powodu dla którego miałabym Cię tu dłużej trzymać. Możesz już wracać do sali tylko pani pobierze ci krew.
Już zrobiłam się blada, serce waliło mi jak młot. Nie z powodu igły którą zobaczyłam, bo bardzo je lubie takie błyszczące delikatne i sprawiają lekkie miłe uczucie kiedy wbija się ją w żyłe. Bałam się którą rekę będe musiała ossłonić. Na prawej są cięcia, lewa zaś czysta jak łza.
Wszyscy wyszli z pokoju zabiegowego. Zostałam ja i pani pielęgniarka Basia. Moja ulubiona. Ja też byłam jej ulubienicą. Zawsze gdy miała dyżur nie opuszczałam jej kroku. -Pani ma dziś dyżur u nas ? - zapytałam.
-Tak. Od piątej rano do szesnastej. W dzień twojego wyjazdu też mam dyżur od ósmej do dziewietnastej. Mamy szczęście. Będziemy mogły się pożegnać. Obyś tu więcej nie wracała. - mówiąc szykowała zestaw do pobierania krwi.
- Napewno tu nie wróce. Już jest ze mną lepiej. Naprawde mi pomogliście. Szczególnie pani i inni pacjenci.
-Podwiń rękaw. Poczujesz lekkie ukłucie, ale tylko przez pięć sekund.
Podwinęłam lewy rękaw. Serce biło już tak szybko że sama słyszałam jego bicie.
-Sandra jesteś strasznie blada. Chyba się nie boisz co ? Dwa razy pobierałam ci krew. Co jest ?
- Nic pobiera pani i idę sie położyć.
Tak też się stało. Pani Basia nie zorientowała się że coś jest nie tak. Dzięki Bogu. Położyłam się w łóżku, jak zwykle nie mogłam zasnąć. Było takie nie wygodne. Ale zasnęłam... Spałam ale zaraz była pobutka.

Żyletka Bogiem Cięcie się nałogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz