Był wielki, biały. Miał drewniane okna i duży taras. Po bokach stały obory z czerwonej cegły.
W oddali widziałam staw... zawsze o takim marzyłam.
Wchodząc do środka przywitali mnie domownicy.-Jestem Janek. Mąż Halinki i wujek Magdy i Julki. Mam nadzieję że Ci się u mnie spodoba. Rzeczy zaraz przeniose do twojego i Julki pokoju.
Nic nie odpowiedziałam, bardzo dziwnie się czułam. Chciałam by ten dzień się skończył, w głowie snułam plan, by uciec.
- Chodź ze mną pokaże ci twój pokój. -krzyknęła Julka.
Poszłam za nią. Nasz pokój był mały i ciemny. Stało tam łóżko piętrowe. Biurko i duża szafa.
Wujek Janek przyniósł moje torby z ubraniami. Położył je i zaczęłam się rozpakowywać.- Może Ci pomóc. Lubię układać ciuchy. Będzie Ci łatwiej. Potem mogę Cię oprowadzić po domu i podwórku. Jest tu bardzo ładnie i mamy duży sad co roku jest tam dużo smakowitych owoców.
-Sama dam sobie radę. - powiedziałam cicho.
Rozpakowanie się zajęło mi trzy godziny. Ciągle myślałam o tym jak długo będę musiała tam zostać. Nie widziałam jeszcze tej Magdy. Zastanawiałam się jak wygląda. Ma 15 lat. Chyba się dogadamy.
Jest już 17. Siedzę udaje że układam rzeczy,bo nie chcę wychodzić z pokoju. Co chwilę zagląda tu "ciocia". Nie bardzo tu jest przyjemnie. Cisza. Ciągle tylko cisza. Przeraża mnie to, to jest frustrujące.
Nagle przyszła Julka.
- idziemy na spacer dookoła stawu i do sadu może maliny już dojrzały. Chodź z nami, poznasz nasze pieski.
- Nie zostanę w pokoju. Muszę jeszcze kilka rzeczy ogarnąć.
-Jak chcesz. Jak coś to krzycz przez taras.-wyszła.
Ulżyło mi,bo nie musiałam z nimi nigdzie iść. Jednak nie na długo. Nagle wszedł wujek.
- Nie możesz zostać sama. Musisz iść z nami. Nie wiemy co masz w głowie, jeszcze Cię nie zdążyliśmy poznać. Ubieraj się, pojesz trochę owoców.
Nic mu nie odpowiedziałam, ubrałam buty i wychodząc przed dom zobaczyłam jak stoją. Czekali na mnie. Dziwnie sie poczułam, było to jak zaproszenie do wspólnego spaceru.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to słup z bocianim gniazdem. Był wysoki a na górze były małe bocianki. Uczyły się latać.
Było ciepło. Słońce odbijało się w wielkim stawie z wyspą na środku. Były dwie kładki. Gdy kończyliśmy pierwsze kółko usiadłam na ławce pod wielkim starym dębem.
-Zostanę tu. Popatrze na kółeczka na wodzie robione przez ryby.
- W stodole masz pszenicę możesz je nakarmić, zlecą się jak piranie.
Tak też zrobiłam. Patrzyłam na staw i zastanawiałam się jak to jest być rybą. Taką wolną, żyć w takim stawie i pływać sobie do woli.
Dzień dobiegł końca, po zjedzeniu kolacji szybko poszłam się położyć by śnić o lepszym jutrze.
CZYTASZ
Żyletka Bogiem Cięcie się nałogiem
Novela JuvenilTa opowieść opowiada o swoich problemach związanych z cięciem się,depresji, smutku, problemy z rodziną.