Rozdział siódmy

155 2 0
                                    

Następnego dnia Katrin miała wrócić do domu. Był wieczór, młodzi skończyli pracę i siedzieli w pokoju Karoliny, zastanawiając się, jak pomóc przyjaciółce, by mogła spędzić z nimi​ choć kilka dni dłużej.
-Nasza czym tak rozmyślacie?-do pokoju wszedł Pan Stasiu.
Bill przedstawił mu w skrócie problem.
-Może zadzwonicie do Pani Dorothy i poprosicie o dłuższe wakacje dla koleżanki?-zaproponował.
-Z moją mamą nie jest tak łatwo -powiedziała ze łzami w oczach siedemnastolatka.
Chłopcy opowiedzieli starszemu mężczyźnie o swojej wcześniejszej znajomości. Katrin dodała do tego zachowanie jej matki. Stanisław zadumał się przez chwilę, po czym powiedział:
-Kat, daj mi numer do mamy. Spróbuję załatwić coś w tej sprawie.
Dziewczyna z ociąganiem i po dość długich namowach, podała namiary na rodzicielkę.
Dziadek Karoliny wybrał odpowiedni numer. Młodzi ludzie wstrzymali oddechy i z niecierpliwością czekali na rozwój wydarzeń.
W końcu Stanisław zaczął rozmowę:
-Witam Panią. Nazywam się Stanisław Skrzypczyński, jestem dziadkiem Karoliny, koleżanki Pani córki.
Dość długo przekonywał Dorothy, by Kat mogła zostać u nich dłużej. W końcu udało mu się przekonać kobietę, by pozwoliła jej zostać tydzień dłużej. Młodzi bardzo ucieszyli się z tego powodu.
-No, to ja was już zostawiam. Jutro skoro świt trzeba zacząć pracę. Dobranoc, kochani.-pożagnał ich Stasiu.
-Dobranoc!-odpowiedzieli chórem.
-Ej...Mam coś na specjalną okazję...-szepnął konspiracyjnym szeptem Tom.-Chodźcie na dwór.
Karolina, Bill i Katrin, podążyli za chłopakiem.
Długowłosy otworzył bagażnik swojego Cadillacka (kur...nie wiem, czy to się tak odmienia) i wyjął z niego butelkę wódki.
-Matko, ty to zawsze musisz imprezować...-stwierdziła Karolina.
-Wraz się żyje, kochana kuzyneczko. A teraz nie marudź i przynieś szklanki.
Karolina zostawiła ich samych, by przynieść potrzebne rzeczy.
-Serio jesteście rodziną?-zapytała Katrin.
-Nie...To nasza dobra przyjaciółka. Po tym, jak ty wyjechałaś, mieliśmy sentyment do Polski. Tom zainteresował się jazdą konną, zaczął chodzić do stadniny i tam poznał Karlę. Zaprosiliśmy ją do siebie, potem ona zaprosiła nas... Znajomość była fajna i nie na pokaz, utrzymała się i tak zostało.-odpowiedział Bill, pociągając łyk piwa.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. Po​ chwili wróciła pani domu ze szklankami.
-No to, kochani, za spotkanie, które ma stworzyć dla nas nowy początek.-Tom wzniósł toast, gdy skończył robić drinki. Pozostała trójka podniosła swoje szklanki, szkło stuknęło o szkło. Wieczór był ciepły, przyjaciele rozsiedli się na drewnianej ławce, przed wejściem do domu.
-Hej, to nie fair!-powiedziała Katrin, gdy zauważyła, że dla niej nie starczy miejsca.-Nie mam gdzie usiąść.
-Siadaj na masce.-zaproponował Tom, wskazując ruchem głowy swój pojazd.
-Chyba sobie żartujesz.-dziewczyna spojrzała na chłopaka, niezdecydowana.
-Spokojnie, nic się nie stanie. No, chyba że chcesz stać tak przez dłuższy czas. W butelce mamy jeszcze dużo.-pokazał jej zawartość.
Niepewnie podeszła do auta i wykonała polecenie.
-Przynajmniej mam stolik.-powiedziała, stawiając obok siebie szklankę z drinkiem.
Karolina wywróciła oczami i postanowiła zmienić temat.
-Co z zawodami? Kat, weźmiesz w nich udział, co nie?
-Raczej tak. Koń będzie gotowy za około dwa tygodnie. Postaram się wpadać do was co dwa dni. Chłopaki, do kiedy zostajecie?-zapytała dziewczyna.
-Mamo przerwę do końca września, więc jeśli nic nie stanie na drodze, możemy zostać nawet do końca wakacji.-odparł Bill, na co Tom potaknął.
Gdy alkohol uderzył im trochę do głowy, starszy z braci włączył cicho muzykę i porwał wszystkich do tańca. Bawili się tak do około drugiej nad ranem, po czym wyczerpani, udali się do łóźek.

Nigdy więcej  [WERSJA POPRAWIONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz