Rozdział dziewiąty

110 2 0
                                    

Kolejnego dnia, późnym popołudniem, kiedy Stanisław i Bill wrócili z pola, czwórka przyjaciół zebrała się w pomieszczeniu socjalnym, które znajdowało się w stajni numer jeden.
- Słuchajcie, mamy problem. - zaczęła Karolina, patrząc smutnym wzrokiem na Katrin.
- Co się dzieje? Mów szybko!!! - dziewczyna naprawdę się wystraszyła.
- Ojciec kazał odwieźć cię do domu. Chce sprzedać Hermana, bo uważa, że to niebezpieczny koń, nie nadaje się do naszej stadniny.
- Bzdura! To przez Zuzkę, tak?!? Koń jej nic nie zrobił, chciał ją tylko wystraszyć, nie zna jej, a ona podeszła za szybko i za blisko! - broniła ulubieńca czarnowłosa.
- Moment! Dlaczego Kat ma stąd wyjechać? Przecież nic nie zrobiła! - zauważył przytomnie Bill.
- Ojciec twierdzi, że to jej wina, iż koń zaatakował. A poza tym... Jest jeszcze inna sprawa... - dziewczyna popatrzyła z wyrzutem na Katrin.
- O co ci chodzi? Nic nie rozumiem! - nastolatka po raz pierwszy widziała złość i zawód w oczach starszej koleżanki.
- To! - Karolina z wściekłością rzuciła jej pod nogi dzisiejszą lokalną gazetę.
Czarnowłosa z lekką obawą i niedowierzaniem podniosła i złożyła porozrzucane strony dziennika.
Na pierwszej stronie wielkimi literami napisane było:
" Frontmani niemieckiego zespołu młodzieżowego, o nazwie Tokio Hotel, pojawili się w pobliskiej miejscowości! Czy zespół planuje trasę koncertową w Polsce? A może poszukują nowych członków zespołu? Może prawda jest inna: czyżby Bill i Tom znaleźli w naszym kraju miłość swojego życia? Więcej informacji znajdziecie w naszym wydaniu specjalnym, załączonym do tego numeru."
- I co ja mam z tym wspólnego? - dalej nie rozumiała Katrin.
- Co jest, do cholery? Przecież od kiedy tu przyjeżdżamy, nikt nie wiedział o naszym pobycie tutaj! Co jest grane? - Tom wyglądał na naprawdę zdenerwowanego.
Karolina podała mu wydanie specjalne. Chłopak przekartkował pismo i znalazł odpowiednią stronę. Przebiegł wzrokiem po mało interesujących go informacjach, doszukując się czegoś. W końcu to znalazł.
- Jak mogłaś? Jak ty mogłaś to zrobić! - jego orzechowe oczy, gdyby mogły, rzucałyby w tej chwili pioruny w stronę koleżanki z dzieciństwa.
- O co ci znowu chodzi? Dawaj to! - dziewczyna podeszła do niego i bezceremonialnie wyrwała gazetę. To co tam przeczytała, zamurowało ją.
- Chyba w to nie wierzycie? Nie myślicie, że to ja poszłam do redakcji i nagadałam tam takich głupot! To nie ja!
- To dlaczego tu jest twoje zdjęcie i nazwisko! Może mi powiesz!!! - starszy z braci wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
- Jak mogłaś??? Co chciałaś tym osiągnąć? Wiesz, że rano było tutaj pełno fotoreporterów i dziennikarzy? Podałaś też dokładny adres! Idź się spakuj i zaraz odwiozę cię na dworzec. - Karolina poszła w ślady Toma.
Katrin opadła zrezygnowana na kolana i zaczęła płakać.
Bill stał z gazetą w ręku i nie do końca wiedział, co ma o tym myśleć. W gazecie rzeczywiście widniało zdjęcie przyjaciółki i jej nazwisko.
- Czy i ty uważasz, że was zdradziłam? Tyle lat was szukałam... Jak mogłabym zrobić coś takiego? I przede wszystkim kiedy? Cały czas byłam tutaj z wami. - dziewczyna nie wiedziała, jak ma się obronić przed zarzutami kierowanymi w jej stronę.
- Nie wiem, Kat. Mnie tu wczoraj nie było. Nie wiem, w co wierzyć. Znając Toma, zapewne załatwi adwokata i sprawa trafi do sądu.
- Do sądu?!? Jeszcze tego brakowało!
- Sorry Kat. Ja też już pójdę. Trzymaj się.

Cóż było robić? Dziewczyna, tak jak powiedziała Karolina, poszła się spakować i zaraz potem wyjechała z panem Stasiem w podróż do domu. Nikt z młodszych przyjaciół nie chciał tego zrobić. Dodatkowo Jacek zabronił jej wracać na stadninę przez pół roku. W samochodzie panowała cisza. Starszy pan, zwykle wesoły i gadatliwy, nie wiedział, co ma myśleć o tej dziwnej sytuacji. Bardzo lubił dziewczynę i nigdy by nie powiedział, że strzeli jej do głowy tak głupi pomysł. Wkrótce dotarli do celu.
- Do widzenia, Katrin. - powiedział pan Stanisław.
- Do widzenia. - dziewczyna już miała wysiadać, gdy wpadła na pewien pomysł.
- Proszę zaobserwować Zuzię. Proszę jej nie ufać. Proszę mi obiecać, że będzie pan na nią uważać. Na jej zachowanie, na wszystko, co robi, gdy jest na stadninie.
- Dobrze, mogę to dla ciebie zrobić.
- Dziękuję. Do zobaczenia. - Katrin zamknęła drzwi i ruszyła w kierunku domu.

Nigdy więcej  [WERSJA POPRAWIONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz